https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Andrychowianin z flagą powiatu wadowickiego pod najwyższą górą świata [ZDJĘCIA]

Bogumił Storch
Dzięki Januszowi Cepcerowi na wysokości 5346 m n.p.m  pojawiło się charakterystyczne logo szkoły w Gorzeniu i flaga powiatu
Dzięki Januszowi Cepcerowi na wysokości 5346 m n.p.m pojawiło się charakterystyczne logo szkoły w Gorzeniu i flaga powiatu arch. Janusza Cepcera
Po raz pierwszy w historii powiatu wadowickiego jego flaga powiewała pod Mount Everestem. Dokonał tego nauczyciel wychowania fizycznego ze szkoły w podwadowickim Gorzeniu.

Janusz Cepcer, szczupły, wysportowany mężczyzna po pięćdziesiątce (nie chce mówić, ile ma dokładnie lat) to absolwent AWF Katowice i psychologii na Uniwersytecie Śląskim, przewodnik beskidzki, licencjonowany pilot wycieczek, esperantysta, jeden z założycieli KK Peleton Wadowice i zapalony biegacz.

Nauczyciel, który co dzień uczy wychowania fizycznego w szkole w Wadowicach, w tym roku dokonał wyczynu, który nie tylko budzi podziw, ale i przejdzie do historii powiatu wadowickiego.

Był jedynym reprezentantem powiatu w Ogólnopolskim projekcie Polskie Himalaje 2018.

- Składał się on tak naprawdę z dwóch elementów: pierwszy to supermaraton w stolicy Nepalu, Katmandu a drugi, to trekking do bazy pod Mount Everestem - opowiada Janusz Cepcer.

Celem wyprawy było uczczenie 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę.

Gdy w roku 2015 szefem projektu został Leszek Cichy, czyli pierwszy na świecie zdobywca Everestu zimą wspólnie z Krzysztofem Wielickim, ruszył ogólnopolski nabór członków wyprawy.

Chętni zgłosili się z całego kraju. Podobno też kilka znanych osób z Wadowic, ale one się wykruszyły w fazie eliminacji. A skromny nauczyciel przebrnął przez całą surową selekcję.

Z tysiąca chętnych pozostało ok. 250 osób, które zostały podzielone na kilkunastoosobowe grupy. Właśnie w jednej z nich znalazł się andrychowianin.

- Do każdej grupy przydzielono lekarza, dwóch szerpów, czyli górskich przewodników nepalskich oraz czterech tragarzy - opowiada Janusz Cepcer.

Uczestnicy otrzymali specjalne „paszporty”, w których musieli przed wyprawą archiwizować obowiązkowe starty w zawodach biegowych, górskie trekkingi, testy sprawności fizycznej, badania lekarskie oraz szkolenia dotyczące zagrożeń na dużych wysokościach.

Przed samym wyjazdem odbyły się dodatkowe badania wysiłkowe w AWF Katowice w tzw. normoksji i hipoksji, czyli biegi w specjalnej komorze ciśnień, gdzie „ustawione” były warunki atmosferyczne panujące na wysokości 3500 m n.p.m.

Przygotowania do tej wyprawy dla Janusza Cepcera rozpoczęły się tak naprawdę wiele lat wcześniej, choć wtedy ambitny nauczyciel nie wiedział jeszcze, że takie wyzwanie czeka na niego w przyszłości.

Zanim pojechał pod Mount Everest, miał za sobą już wiele górskich wspinaczek i wypraw. - To one umożliwiły mi wyprawę w Himalaje, bo miałem już spore doświadczenie i sprawność wyćwiczoną na wspinaczkach między innymi w Tatrach - mówi.

Na jego koncie jest m.in: zimowe wejście na najwyższy szczyt Karpat: Gerlach.zdobycie Korony Gór Polski, czyli 28 najwyższych pasm górskich, starty w ultramaratonach rowerowych w jeździe non stop na dystansie 350 km, 400 km, 630 km, 1008 km i 1480 km.

Sama wyprawa do Nepalu i potem pod Mount Everest obfitowała w wiele wyzwań i nie była łatwa - Po przylocie do stolicy Nepalu i aklimatyzacji, odbył się supermaraton na 100 kilometrów z profesjonalnym pomiarem czasu i sędziami. Zawodnicy startowali z numerem i nazwiskiem polskiego himalaisty zmarłego w górach, któremu poświęcali swój bieg. Ja biegłem dla Tomasza Mackiewicza - opowiada Janusz Cepcer. Mieliśmy też tabliczkę ze wszystkimi Polakami, którzy tam zginęli.

Potem był czas na dojście do górskiej bazy pod Everestem i powrót. Trwało to w sumie 16 dni.

- Podczas nich pokonaliśmy pieszo 250 kilometrów i 18000 metrów przewyższeń, czyli jak by nie było, to dwukrotne wejście na Mount Everest! - wyjaśnia Cepcer. Łatwo nie było. - Każdy uczestnik schudł od pięciu do ośmiu kilogramów, mieliśmy bardzo mocne bóle głowy - dodaje.

W celu aklimatyzacji uczestnicy zdobyli też cztery szczyty powyżej 5000 m n.p.m. Z kilkunastu noclegów, osiem nocy spędzili powyżej 4400 i jedną powyżej 5000 m n.p.m., przy temperaturze -15°C. Gdy byli już w najwyższej bazie, Janusz Cepcer rozwiesił flagę powiatu wadowickiego na tle majestatycznej góry i ta fotka przejdzie zapewne do historii regionu.

Pustynia BłędowskaTo niezwykłe miejsce można podziwiać m.in. platformy widokowo-eventowej w kształcie róży wiatrów, do której przylega zadaszonych 6 altan połączonych pomostami z tarasami widokowymi na wszystkie strony świata oraz długie na 40 metrów molo. Jest spora liczba miejsc siedzących, tablice z informacjami o bogactwie przyrodniczym terenu oraz wygodne podjazdy dla osób niepełnosprawnych oraz bezpośrednie zejście na Pustynię. Do platformy doprowadzono też oświetlenie i monitoring.

Top 10 najsłynniejszych miejsc w Małopolsce zachodniej. Spra...

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bartosz
Spory wyczyn, zazdroszczę i powiem, że wielki szacun. Ja to laik jestem w górskich wycieczkach jak na razie. Dopiero tylko raz byłem z biurem sportevents z Żywca na trekkingu na Teneryfie. I było ciekawie, widoki nie do opisania. Nogi trochę bolały nie powiem, że nie bo trochę się nachodziłem ale warto było, gdyby ktoś mnie zapytała czy bym zrobił to drugi raz to bym potwierdził. Pod względem organizacji również bez zastrzeżeń. Przewodnicy posiadają dużą wiedzę i doświadczenie, chętnie odpowiadają na zadawane pytania.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska