Gdy 26 kwietnia Eugeniusz Liana dzwoni bladym świtem, nie czeka na „dzień dobry”, tylko pyta zdziwionym głosem „to ty śpisz?”, znaczy, że... zaczął sezon grzybowy, co zresztą zapowiadał kilka tygodni temu, gdy pisaliśmy o czarkach szkarłatnych, których wysyp mieliśmy w Beskidzie Niskim.
Z grzybów tylko prawdziwki
Jak wiadomo najsłynniejszy grzybiarz Gorlickiego, spośród darów lasu uznaje tylko prawdziwki, bo reszta – i tu cytat – to paździerze, więc urokliwe czarki kompletnie go nie interesowały. Dzisiejszego poranka wybrał się w okolice Bartnego. Jak co roku o tej porze.
Ma tam swoje grzybowe miejsce.
- W lesie jest nawet mokro, ale trochę jeszcze zimno – mówi. - No, ale po próżnicy jeździć nie ma sensu, więc musiałem coś przywieźć – dowcipkuje.
I przywiózł. Trzy prawdziweczki. W jesieni uznalibyśmy, że są idealne do marynowania, dzisiaj jednak trafią do zupy. Dadzą namiastkę smaku.
- Na większe zbiory musimy jednak poczekać do połowy czerwca. Pod warunkiem oczywiście, że nie dopadnie nas susza – zastrzega.

Grzybobranie i fazy księżyca
Lianę gorliczanie znają doskonale, bo jest tutaj swoistą grzybową wyrocznią. Swoje prognozy zbiorów opiera na zapiskach z kilku dekad. Co więcej, każdego roku liczy, ile prawdziwków zebrał. Ponad dwadzieścia lat szczegółowych obserwacji dało mu podstawę do opracowania pewnych wniosków. Najważniejszy – grzybobranie jest zależne od faz księżyca. Gdy przybywa tego naszego naturalnego ziemskiego satelity, jest szansa, że leśne wypady zakończą się pełnym koszem. Choć nie do końca jest to takie oczywiste.
- Musi jeszcze popadać – wskazuje Liana. - Nie bez znaczenia, są zmiany, które zaszły w kilku ostatnich latach. Chodzi o to, że gdy zaczynałem obserwacje, to podczas pełni, nigdy nie padało, a od dziesięciu lat pada – wyjaśnia.