Swoistym uosobieniem grzybów w Gorlickiem jest oczywiście Eugeniusz Liana. Gorliczanin od lat instruuje, a czasem wróży z faz księżyca i ilości opadów, kiedy wysyp nastąpi. W tym roku wszelkie prognozy wzięły jednak w łeb, pogoda oszalała, a Liana pierwsze grzyby znalazł 19 kwietnia.
- Z moich zapisków wynikało, że przed 27 kwietnia nie ma po co do lasu iść, ale zmobilizowaliście mnie i dwa piękne okazy wpadły mi do koszyka. Na zupkę w sam raz – dowcipkował trzy miesiące temu.
Fazy księżyca a grzybobranie
Zgodnie z jego obliczeniami, kolejny wysyp miał zacząć się około 10 czerwca. Liana tłumaczył, że w tym roku wszystko jest wcześniej – truskawki, czereśnie, leśne borówki i czerwcowych grzybów to też dotyczy. Niestety, szybko okazało się, że grzybnia i leśna głusza za nic mają jego wyliczenia i przewidywania. Albo grzyby się po prostu przed nim chowają. Bo ich nie znajduje. Przynajmniej w takiej liczbie, w jakiej by chciał. Dzisiaj (13 czerwca) przeczesał gęstwinę pomiędzy Wójtową a Pagorzyną. Efekt?
- Dwanaście sztuk. Ładne, zdrowe, ale to jeszcze nie to – skarżył się. - Liczyłem, że co najmniej dwieście dzisiaj zbiorę – przyznaje szczerze.
Zawiedziony postanowił sprawdzić okolice Biecza i Strzeszyna. Jak po nitce wszedł do lasu, do doskonale znanych sobie miejsc. Mapa dotarcia do tychże była nieco skomplikowana, ale to nic dziwnego, bo każdy szanujący się grzybiarz swoich miejsc nie zdradza.
- Taka polanka jest i stare korzenie widać. Jak tam nie ma, to znaczy, że nigdzie nie ma – opisywał telefonicznie.
Niestety, grzybów nie było absolutnie nigdzie. I to żadnych, nawet – jak to określa Liana – paździerzy, czyli niejadalnych.
Granicą Magura Małastowska
Nieco lepiej jest po drugiej stronie Magury Małastowskiej, w okolicach Zdyni, Gładyszowa i Koniecznej. Nawet nie trzeba wchodzić głęboko w las, by natrafić na naprawdę konkretne okazy. Relację ze swoich łowów złożyła nam Monika Wąsacz, zdynianka.
- Czerwcowe grzybobranie opiera się na zasadzie miejscowych wyrzutów – zaczyna szczerze. - Trzeba po prostu trafić na czas i miejsce. Mnie się tak udało. I choć byłam w lesie jakieś piętnaście minut, to i tak znalazłam kilka naprawdę ładnych i zdrowych sztuk. Wystarczyły i na zupę i na na to, żeby zasuszyć też – dodaje.
Liana z całą mocą twierdzi, że głównym wysyp wciąż przed nami. Z jego notatek wynika, że w grzyby obfitować powinien najbliższy weekend, a pewną datą jest… piąty lipca.
- Nie ma siły, wtedy grzyby będą na pewno i wszędzie – twierdzi twardo.
- Strażackie zawody w Mszance. Sześć drużyn na starcie. Która najlepsza?
- Pułkowe święto w Bieczu. Przed farą i na rynku stanęło kilkunastu jeźdźców
- Perełki i cudeńka na Pchlim Targu w Pałacu Długoszów. Było w czym wybierać
- Cztery drużyny w gminnych zawodach pożarniczych. Kto na czele?
- Szymbark pełen najbardziej oryginalnych instrumentów. Takich dźwięków nie znacie!
- Muzyka spod pędzla Nikifora na scenie Bieckiego Jarmarku Kultury
