Jeśli chodzi o grzyby, to Eugeniusz Liana, jest w Gorlickiem, małą wyrocznią. Zazdrośnicy czasem mu wytykają, że mówił, że grzyby miały być, a ich nie było, ale trzeba być szczerym – zdecydowanie częściej trafia ze swoimi prognozami, niż pudłuje.
- Miałem pięć lat, gdy ojciec po raz pierwszy zabrał mnie na grzyby – wspomina. - Początkowo mnie to specjalnie nie interesowało, ale z czasem wszystko się zmieniło. W 1987 roku zacząłem prowadzić własne notatki. Na początki spisywałem tylko, ile jakich grzybów zebrałem – wspomina dalej.
Zapiski z trzech dekad. Najstarsze już pożółkły
Na dowód pokazuje pożółkłe kartki. I już wiemy, że w 1987 roku zebrał 1151 prawdziwków, 65 osiczaków i 518 kozaków. Kolejny rok był lepszy – bo samych prawdziwków miał blisko dwa i pół tysiąca. Z czasem do tych cyferek dołączyły literki. I malutkie obrazki. Litery po to, by określić miejsce zbioru, a wspomniane obrazki były odzwierciedleniem faz księżyca.
- Teraz, zanim wybiorę się do lasu, wystarczy, że spojrzę. I już wiadomo, czy jest po co iść, czy nie – mówi z dumą.
Ponad dwadzieścia lat szczegółowych obserwacji dało mu podstawę do opracowania pewnych wniosków. Najważniejszy – grzybobranie jest zależne od faz księżyca. Gdy przybywa tego naszego naturalnego ziemskiego satelity, jest szansa, że leśne wypady zakończą się pełnym koszem. Choć nie do końca jest to takie oczywiste.
- Musi jeszcze popadać – wskazuje Liana. - Nie bez znaczenia, są zmiany, które zaszły w kilku ostatnich latach. Chodzi o to, że gdy zaczynałem obserwacje, to podczas pełni, nigdy nie padało, a od dziesięciu lat pada – wyjaśnia.
Prognozuje więc, że w tym miesiącu będzie podobnie, a wysyp zacznie się pod koniec lipca i potrwa kilka tygodni.
- Tak do początku września – dodaje.
Dziesiątki tysięcy prawdziwków w koszyku
Tak w ogóle, grzybobranie Liany zaczyna się wczesną wiosną. Wyrusza wtedy w beskidzkie lasy.
- Od mniej więcej 28 kwietnia – wtedy pełnia jest - zaczynam już regularnie chodzić, oczywiście w lasy bukowe. w dolinkach i nasłonecznionych miejscach można znaleźć prawdziwe buczaki. W tym roku, na dobry początek sezonu znalazłem dwa prawdziwki, w kolejnych dniach pięć, osiem i tak po kolei – dodaje.
Wypady na grzyby na podstawie notatek przyniosły mu – licząc od 1987 roku – dokładnie 149 752 prawdziwki w koszyku. Trzeba tutaj nadmienić, że gorliczanin, koncentruje się tylko na prawdziwkach.
- Najwięcej w 2010 roku, po powodziach. Wtedy jednego dnia wyniosłem z lasu 1102 prawdziwki – wspomina z dumą.