Skromny zakopiańczyk zapisał się na kartach światowego himalaizmu. W ekspresowym tempie wszedł na ośmiotysięcznik Manaslu. Potem zjechał z niego na nartach. Wprawdzie plan nie do końca wypalił, bo Andrzej miał przy zjeździe nie ściągnąć nart ani na moment, co uniemożliwiła mu gęsta mgła - ale i tak alpiniści mówią zgodnie: ten chłopak dokonał niemożliwego.
Chodzi o radość z gór
Wyprawa Andrzeja to część jego projektu Hic Sunt Leones (po łacinie "tam, gdzie są lwy" - tak określano dawniej białe plamy na mapie). Zakłada on zdobywanie najwyższych szczytów świata, a potem zjeżdżanie z nich na nartach. Łączenie wysokogórskiej wspinaczki z narciarstwem Bargiel tłumaczył niedawno "Gazecie Krakowskiej" w bardzo prosty sposób: w górach chodzi o radość. Himalajskie szczyty same się proszą, by zjeżdżać z nich na deskach.
W zeszłym roku 26-letni zakopiańczyk w ten sposób "zaliczył" Shishapangmę (8013 m). W tym roku wyruszył na połączoną wyprawę: na Manaslu i Czo Oju (8201 m). Ten drugi szczyt ma zamiar zdobyć w najbliższych tygodniach.
W wyprawie towarzyszą mu brat Grzegorz, ratownik TOPR, fotograf Marcin Kin i Dariusz Załuski, który kręci filmy.
Sam na szczycie
Andrzej Bargiel stanął na szczycie Manaslu wczoraj o godz. 8.25 polskiego czasu. Sam. Jego brat, Grzegorz, atakował szczyt razem z nim, ale zawrócił (podobnie stało się rok temu podczas wyprawy na Sziszapangmę).
Jędrek na Manaslu wszedł w rekordowym czasie 14 godzin i 5 minut. Dotychczasowy rekord wynosił 16 godzin.Wybitny himalaista Piotr Pustelnik nie ma wątpliwości: wyczyn Bargiela wprowadza nową jakość nie tylko do polskiego, ale i światowego himalaizmu.
- Jesteśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy - mówi Pustelnik. - Jędrek jest niesamowity. Cechuje go fantastyczna wydolność i niezwykła śmiałość, bez której ten wyczyn nie byłby możliwy. Jest bardzo młody, a na koncie ma już wielkie sukcesy. To zapowiada jeszcze bardziej spektakularne osiągnięcia - ocenia.
Manaslu, podkreśla Pustelnik, to bardzo trudna i zdradziecka góra. Jak bardzo, przekonał się sam 11 lat temu. - Miałem typową dla Manaslu pogodę: śnieżyca, ogromny wiatr wiejący 80 km/godz. W jedną noc straciliśmy wszystkie namioty w pierwszym i drugim obozie. Kiedy byłem na szczycie, pogoda jeszcze się załamała. Nie było w ogóle widoczności, poruszałem się tylko przy pomocy kompasu. Silny podmuch wiatru zepchnął mnie na partnera i razem polecieliśmy 50 metrów w dół. Na szczęście nic się nie stało, ale pogubiliśmy mnóstwo rzeczy. Wracałem na dół bez rękawiczek. Wspominam ten wyjazd koszmarnie. Tym większy szacunek dla Jędrka - mówi Pustelnik.
Wyczyn Andrzeja chwali też Bartek Dobroch, publicysta "Tygodnika Powszechnego", alpinista, współautor książki o dramatycznej wyprawie na Broad Peak. - To wspaniałe osiągnięcie. Andrzej jest jednym z najszybszych ludzi na świecie. Pełnym energii. A do tego niesamowicie skromnym, bez zadęcia. Po prostu nie da się nie trzymać za niego kciuków.
Co wiesz o Wielkich Derbach Krakowa? [POZIOM PODSTAWOWY]? WEŹ UDZIAŁ W TEŚCIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!