https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Sikorowski z córką ujawniają sekrety rodzinne

Joanna Weryńska
fot. Tomasz Sikora
Na przekór panującej modzie i trendom muzycznym śpiewają utwory z kręgu piosenki literackiej. Teraz postanowili ujawnić sekrety rodzinne. W przyszłym tygodniu do sklepów trafi nowa płyta Mai i Andrzeja Sikorowskich pt. ,,Sprawa rodzinna". Tytuł jest jak najbardziej adekwatny.

Na przekór panującej modzie i trendom muzycznym śpiewają utwory z kręgu piosenki literackiej. Teraz postanowili ujawnić sekrety rodzinne. W przyszłym tygodniu do sklepów trafi nowa płyta Mai i Andrzeja Sikorowskich pt. "Sprawa rodzinna". Tytuł jest jak najbardziej adekwatny.
- Ostatnio żartuję sobie, że zostałem akompaniatorem własnego dziecka. Jestem też dostarczycielem repertuaru - śmieje się Andrzej Sikorowski.

Nie oznacza to, że na taką pozycję narzeka. - Fakt, że Maja chce napisane przeze mnie piosenki śpiewać, jest dla mnie szczęśliwą okolicznością. Przecież mogła sobie upodobać muzykę heavymetalową. W takim przypadku nie pomógłbym jej. To nie moja działka - mówi.
Tyle że córka wcale w ostrych klimatach nie gustuje. - Wychowałam się na tekstach grupy Pod Budą i dobrze mi z tym - mówi . - Nie zależy mi też na robieniu show i ubieraniu się w lateksy. Jak występowaliśmy w Rybniku przy -16 stopniach, to miałam na sobie ciepłą kurtkę puchową.

Druga po krążku "Kraków-Saloniki" wspólna płyta ojca i córki burzy stereotypy, jak choćby ten o blondynkach. Przykładem może być piosenka "Blondynka blues", gdzie w mądrym i nieco przekornym tekście Andrzej Sikorowski sprzeciwia się typowemu myśleniu o poziomie intelektualnym jasnowłosych niewiast. Autor napisał ją inspirowany wieloletnim doświadczeniem w wychowaniu córki-blondynki. Piosenkę Maja zaśpiewała razem z aktorką Sonią Bohosiewicz.

To niejedyna niespodzianka, jaka czeka na słuchaczy. Wśród 13 utworów, które znalazły się na krążku, jest też piosenka o pewnej pani Zosi, którą Andrzej Sikorowski i Grzegorz Turnau mieli okazję poznać przed laty w jednym z krakowskich lokali. Artyści wykonują ten utwór wspólnie. - Z Grzesiem śpiewam już od 12 lat, więc siłą rzeczy i tu nie mogło go zabraknąć - wyjaśnia Sikorowski.
Album jest zróżnicowany stylistycznie, w myśl zasady jaka zawsze przyświecała Sikorowskiemu. Głosi ona, że piosenka ma być mądra i przebojowa, bez względu na gatunek, do jakiego zaklasyfikują ją krytycy.

Nowy krążek zwraca uwagę już samym wyglądem. Na jego okładce widzimy artystę przy stole, zajadającego obwarzanka, a wokół niego Maję... w pięciu różnych wersjach. Autorem tych niezwykłych zdjęć jest Tomasz Sikora, również przyjaciel rodziny. - Jestem niewdzięcznym obiektem do fotografowania. A już krew mnie zalewa, gdy fotograf każe mi się uśmiechać. Pytam go wtedy, jaki mam ku temu powód. Przecież nic śmiesznego nie ma dookoła. Z Tomkiem pracuje się inaczej - mówi Sikorowski.

Natomiast praca z własną latoroślą wpływa na muzyka odmładzająco. - Obcując z Mają i młodymi artystami ciągle się czegoś uczę, choćby młodzieżowego języka - wyjaśnia. - Nie bez powodu w jednej z piosenek napisałem "A kiedy przyjdzie świata koniec, kiedy ostatnia zgaśnie gwiazda, staniemy obok na balkonie, powiemy sobie ,,ale jazda". Faceci 60-letni tak nie mówią - śmieje się artysta, który w trakcie pracy nad płytą nieraz musiał podporządkować się córce. Kiedy Mai nie podobała się melodia jednej z piosenek, sama postanowiła ją skomponować. - Coś nie do końca mi się zgadzało. Spróbowałam sama nakreślić kilka nut. Usiadłam przy fortepianie i jakoś się udało. Tata to zaakceptował - opowiada córka muzyka.

- W moich relacjach z Mają nie ma żadnego "na kolanach". Nie jestem jej wyrocznią. Jak ojciec zrobi coś do kitu, to ona potrafi mu to powiedzieć - mówi Sikorowski, nie ukrywając, że stara się pomóc córce rozwinąć muzyczne skrzydła.

Maja najpierw zaczęła pojawiać się w grupie Pod Budą. Jednak wchodząc na estradę musiała udowodnić, że znalazła się na niej nie dlatego, że jest córką Sikorowskiego, tylko dlatego, że potrafi śpiewać. Od paru lat nikt już co do tego nie ma wątpliwości. - Ale gdybym dziś miał startować jako Andrzej Sikorowski z całym swoim dorobkiem, to dalibóg nie miałbym zielonego pojęcia do kogo się zgłosić, żeby ktoś chciał mnie posłuchać - komentuje dzisiejszą sytuację młodych muzyk.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska