
Grzegorz Bonin (Górnik Łęczna) – jeżeli nie chce zaliczyć kolejnego spadku z Ekstraklasy, to nie może grać tak, jak ostatnio. Od niego wymaga się, żeby był liderem zespołu, a nie człowiekiem, który ucieka od boiskowej odpowiedzialności i szuka najprostszych rozwiązań. Tym bardziej zaskakujący jest fakt, że Bonin przebywał na boisku niemal do ostatniej minuty.

Przemysław Frankowski (Jagiellonia Białystok) – zastanawiamy się, jaki wynik otrzymalibyśmy, gdybyśmy policzyli wszystkie sytuacje zmarnowane przez „Franka” w tym sezonie. W meczu z Wisłą miał po prostu obowiązek doprowadzić do remisu. A że tego nie zrobił, to już po przerwie nie wybiegł na boisko.

Łukasz Zwoliński (Pogoń Szczecin) – co się dzieje z tym człowiekiem… „Zwolak” przeobraził się z jednego z ciekawszych napastników Ekstraklasy w dość mizernego grajka. Po wyleczeniu kontuzji dał radę zdobyć tylko jedną bramkę, co mówi samo za siebie. Spotkanie z Zagłębiem to natomiast kolejny mecz, który mu nie wyszedł – napastnik po przerwie nie wyszedł już na boisko.

Bartosz Śpiączka (Górnik Łęczna) – na jego ocenę najbardziej rzutuje oczywiście niewykorzystana jedenastka. Kasprzik, który obronił rzut karny, przypomniał zresztą po meczu, że razem ze Śpiączką grali we Flocie i tam też radził sobie z uderzeniami napastnika. Pytanie brzmi więc: dlaczego zawodnik lubelskiej drużyny w ogóle podszedł do wykonania jedenastki?