
Hebert (Piast Gliwice) – oddajmy Bogu, co boskie, a Hebertowi, co hebertowskie – obrońca Piasta zaliczył kilka naprawdę dobrych – może nawet profesorskich – interwencji. Problem w tym, że Portugalczyk zanotował jeszcze więcej błędów – zarówno tych mniej, jak i tych bardziej kosztownych. Hebert powinien zachować się lepiej przy pierwszej bramce, a krycia, które zastosował przy golu Hamalainena, szkoda nawet komentować. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia jeszcze sprokurowany rzut karny.

Vladimir Volkov (Lech Poznań) – na razie zimowy transfer Lecha nie broni się praktycznie niczym. Serb ma problem, żeby wywalczyć sobie miejsce w składzie, a jak już gra, to zazwyczaj nie na takim poziomie, jakiego wszyscy by oczekiwali. Było to widać w meczu z Cracovią – krakowianie wchodzili w jego strefę boiska jak nóż w masło. Można to było idealnie zauważyć przy pierwszym golu.

Patryc Fryc (Termalica Bruk-Bet Nieciecza) – trafienie samobójcze było jedynie podsumowaniem jego katastrofalnego występu. Nie dawał drużynie za wiele ani w ofensywie, ani w defensywie i aż dziw bierze, że Piotr Mandrysz nie zdecydował się zdjąć go z boiska.

Kamil Vacek (Piast Gliwice) – kiedy przeciwnik miał piłkę, Czech nie potrafił za bardzo pomóc drużynie. Natomiast kiedy czeski pomocnik otrzymał już futbolówkę, to Piast nie miał z tego większego pożytku. Vacek usilnie starał się zagrać piłkę za linię obrony Legii, ale koledzy nie byli w stanie dotrzeć do tych podań. Do tego szkoda nawet wspominać o groźnych stratach, jakie notował Czech.