Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

As honorowy Rudolf Rohaczek: Nie było lepszego klubu od Comarch Cracovii w ostatnich 20 latach [ROZMOWA]

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Rudolf Rohaczek - trener Comarch Cracovii
Rudolf Rohaczek - trener Comarch Cracovii Wojciech Matusik
Rudolf Rohaczek, trener Comarch Cracovii, otrzymał tytuł Asa Honorowego podczas 32. edycji plebiscytu 10 Asów Małopolski. W Comarch Cracovii przez ostatnie 20 lat stał się instytucją. Człowiekiem kojarzonym z największymi sukcesami. W XXI wieku „Pasy” są najlepszym zespołem hokejowym w Polsce – 7 tytułów mistrza Polski, 3 Puchary Polski, 3 Superpuchary, a przede wszystkim Puchar Kontynentalny świadczą o tym dobitnie.

10 listopada minie 20 lat od początku pańskiej pracy w Comarch Cracovii. Pamięta pan ten moment, kiedy to klub się zwrócił do pana i kto konkretnie wystąpił z propozycją?

Było to w październiku 2004 r. Trenowałem wtedy Krynicę, ale były problemy. Adam Zięba zadzwonił z propozycją. Hokej pod wodzą prof. Filipiaka rozpoczynał wspaniałe dwie dekady. Profesor stworzył warunki, podpisywał wieloletnie kontrakty, a ja z trenerami asystentami zaczęliśmy coś tworzyć. W skali ostatnich 20 lat nie ma lepszego klubu w Polsce. Była to więc moja bardzo trafna decyzja, a współpraca z panem profesorem przyniosła wiele satysfakcji klubowi, było bardzo dużo radości.

Już wtedy prof. Filipiak roztoczył przed panem wizję, że chce stworzyć w Krakowie mocny zespół, który będzie walczył o mistrzostwa Polski?

Pan profesor był maksymalistą, zawsze chciał osiągnąć jak najwięcej. Wiadomo było, żeby ten pierwszy sezon 2004/2005 jak najlepiej zakończyć. Udało się nam zdobyć brązowy medal, sensacyjnie. Było mega mocne Podhale choćby z Krzysztofem Oliwą. Przed meczami odbyła się wspólna konferencja obu klubów w Krakowie. I nowotarżanie złożyli jasną deklarację, że wygrają 3:0, a to my wygraliśmy 3:0 i poszliśmy dalej. W kolejnym sezonie presja była ogromna, bo to był rok stulecia klubu – 2006. Sprostaliśmy zadaniu, zdobyliśmy pierwszy po 57 latach tytuł mistrzowski.

W sumie za pana kadencji było siedem mistrzostw, cztery srebrne medale, dwa brązowe, Puchary Polski, Superpuchary i Puchar Kontynentalny. Czy to ostatnie osiągnięcie to największy sukces za pańskiej kadencji?

Z międzynarodowego punktu widzenia to na pewno, ale o tym Pucharze Kontynentalnym dzisiaj nikt nie mówi, jakby tego nie było… A to największy sukces klubowy w historii polskiego hokeja.

Jak pan sądzi, dlaczego się o tym nie pamięta?

Zazdrość? Nie wiem, nie mam pojęcia.

To była ogromna niespodzianka. Nie zagrał zespół białoruski HK Homel, który byłby wyraźnym faworytem, ale to nie umniejsza waszego sukcesu.

Tak, faworytem był Aalborg, był zespół z Kazachstanu Saryarka Karaganda. Wygraliśmy z gospodarzami 4:0. Cud? Nie, myśmy tak dobrze grali, że gazety duńskie pisały, że „Cracovia supernowoczesną grą zaskoczyła Aalborg” – cytuję nie siebie, ale media. Jest cisza o tym, a to przecież duże osiągnięcie.

Może pan jakoś porównać wasze mistrzowskie tytuły?

Medal na stulecie, jak wspominałem, był wywalczony pod presją. Pamiętam słynny już finałowy mecz z Tychami, w którym na 27 s przed końcem przegrywaliśmy dwoma bramkami, wyrównaliśmy, a potem wygraliśmy w karnych. To była niespodziewana sprawa. Albo ostatnie mistrzostwo zdobyte w ostatnim meczu w dogrywce w Tychach, a w serii przegrywaliśmy już 1:3. To są niesamowite wspomnienia.

Podobnie pewnie z Jastrzębiem, gdy w serii wygrywaliście 3:0 i w czwartym meczu po I tercji, a potem się coś zacięło, było 3:3, ale koniec końców wygraliście rywalizację.

Taki jest sport, taki jest hokej. Nie da się wszystkiego wygrać, ale walczyliśmy.

Jak pan patrzy na 19,5 roku pracy to pewnie pan nie przypuszczał, że będzie w Krakowie tak długo?

Na pewno nie. Kontrakt był jednak przedłużany co 2 – 3 lata.

Koledzy trenerzy się dziwią? Jest pan ewenementem, myślę, że na skalę europejską.

Nie jest to standardem, ale tak było – profesor przedłużał ze mną kontrakt. Były wyniki, choć też i niepowodzenia. Profesor się znał na ludziach. Wiedział, dlaczego ze mną przedłuża kontrakt. Niektórzy tego nie rozumieli, ale on tak. I tak zostało do dnia dzisiejszego.

Znakomita większość sezonów kończyła się sukcesem, nie mówię tylko o złotych medalach. Srebrny to też sukces, były puchary. W sumie 15 sezonów z 19 dotychczasowych z jakąś konkretną zdobyczą.

Liczymy medale, puchary, wspomnę jeszcze, że zespół trzy razy grał w Lidze Mistrzów. Szybko w przyszłości polski zespół nie będzie grać w tej lidze tak często.

Był taki moment, że poczuł się pan wypalony, że znudziła się panu praca w Krakowie?

Nie rozumiem, co znaczy wypalony?

Chodzi np. o zmęczenie psychiczne.

Ale czym? Stres jest, ale jeżeli człowiek lubi, kocha pracę, to w czym problem? Jestem de facto 55 lat na lodowisku. Czym mam być wypalony? Wiadomo, że pojawiają się nowe metody treningowe. Myśmy zaczęli kiedyś ćwiczyć na gumach, kajakach. Możliwe, że ktoś powie, że to on był pierwszy, ale wdrażaliśmy takie treningi. Zawsze jest coś nowego. Ci, co piszą, że trener jest wypalony, albo, że to jest stara szkoła, to się nie znają na tym. Jest jeden hokej – skuteczny. Nie stary, nowy. Co to jest? Zdecydowanie w tych latach byliśmy bardziej skuteczni niż nieskuteczni. A to, że ktoś mówi takie rzeczy, to chyba chodzi o zazdrość.

Z pewnością podchodzi pan z energią do każdego sezonu, bo jak się któryś nie udał, byliście poza strefą medalową, to w kolejnym znowu były sukces. Może gdyby była passa kilku sezonów bez sukcesu, to może łatwiej byłoby zrezygnować, zmienić środowisko.

Oczywiście, w każdym roku grało się o coś. Ustalaliśmy z panem profesorem, jak ma wyglądać następny sezon.

Momentu zniechęcenia nie było więc?

Z mojej strony nie.

Ze strony profesora Filipiaka też nie, bo nie podpisywałby z panem kontraktów.

Pan profesor pokazał wiele razy, że dla niego nie ma znaczenia na ile lat jest podpisany kontrakt. Trener Stawowy podpisał na 10 lat i po miesiącu go nie było… Dla prezesa nie było problemem wyrzucić trenera, ale z jakiegoś powodu nie wyrzucał… Powtarzam, znał się na ludziach.

Nie było wypalenia, przesytu, ale na pewno po sezonie było zmęczenie.

Jakie zmęczenie? Czym? Wypoczywam pracując fizycznie, mam dom, działkę, ogród. Nie jest tak, że człowiek żyje tylko hokejem. Musi być rowerek, spacer, siłownia. Lubię odpocząć pracując fizycznie. Będąc w Krakowie dużo jeżdżę na rowerze. Ciężki teren jest w Lesie Wolskim. Zawodnicy też tam trenowali, dwa razy w tygodniu jeździliśmy na rowerach. Ja jeżdżę na rowerze górskim, na antyku z 1998 r. Jadę sobie spokojnie, tyle, ile chcę. Idę też na basen, do sauny.

Nadawaliście z profesorem Filipiakiem na tych samych falach z pożytkiem dla klubu. Teraz jest nowy prezes. Mówił, że ma plan na hokej, czy przedstawił panu konkrety, jak to ma wyglądać w przyszłości?

Na ten temat nie chciałbym mówić, bo na razie spotkaliśmy się na krótko, trzeba omówić wiele szczegółów. Bardzo mnie cieszy to, że hokej będzie, że kibice będą mogli się tym cieszyć. O szczegółach porozmawiamy po sezonie.

Podczas pobytu w Cracovii miał pan szansę poprowadzić reprezentację Polski przez trzy lata. Było to wyróżnienie dla pana, ale i dodatkowe obciążenie. Jak pan godził te funkcje?

Da się to pogodzić. Nie mamy tysiąca hokeistów rozrzuconych po całym świecie. Za granicą byli tylko Czerkawski, Płachta, Borzęcki, reszta grała w polskiej lidze, mogłem oglądać mecze. Graliśmy do ostatniego meczu o awans do elity. Niestety, nie udało się, bo były mocne zespoły – jak np. Austria, Francja. Zawsze graliśmy do końca. Były przerwy w lidze i wtedy wyjeżdżaliśmy na zgrupowania, a w Cracovii moi asystenci Mietek Nahuńko, Andrzej Pasiut pracowali.

Miał pan zresztą wielu zawodników z Cracovii w reprezentacji.

Teraz trenerzy robią długie zgrupowania, np. w sierpniu, 10 – 12 dni, przygotowują pod jakiś turniej. A w tym okresie zawsze się najwięcej trenuje, tak zawsze robiłem, bo potem zawodnicy nie byliby w formie. Nie chodzi jednak o wynik w sierpniu, czy we wrześniu, ale później. Na to się trzeba napracować. Jeśli nie pracuję latem, nie mogę mieć wyniku w kwietniu.

Reprezentacja Polski wreszcie po 22 latach awansowała do elity. Jak pan widzi jej szanse w elicie?

Musimy grać jeden mecz np. z Francją czy Kazachstanem, możemy go wygrać. W pozostałych możemy trochę liczyć, że ktoś nas zlekceważy, możemy „urwać” punkty. Nie ma logicznych podstaw, by liczyć na punkty, ale wiele przypadków w historii pokazało, że w hokeju nie ma logiki, że może się wydarzyć wszystko. Życzę sobie i kadrze, by to „coś” się wydarzyło i żeby utrzymała się w elicie. To byłoby dobre dla hokeja.

Pamięta pan taki mecz, w którym byliście skazani na pożarcie, a udało się wygrać?

Graliśmy z Kazachstanem na MŚ w Chinach. Artur Ślusarczyk spod linii niebieskiej strzelił w „okienko”, wygraliśmy 5:2. To była duża niespodzianka, bo oni mieli awansować, a awansowała Francja. A w Comarch Cracovii to ten brąz z 2005 r. i potem konfrontacje z Tychami. Myśmy nigdy nie byli faworytem. Oni mieli większy budżet, lepszych zawodników, a aż sześć finałów wygraliśmy.

Wielu zawodników przewinęło się przez pańskie ręce. Miał pan jakiegoś hokeistę, który zrobił niesamowity progres, którego się pan nie spodziewał.

To jest trudność jeśli miałbym wyróżnić kogoś z zawodników, a było mnóstwo dobrych, ale uważam, że bez jednego nie byłoby tych złotych medali, chodzi o bramkarza Rafała Radziszewskiego. Ma siedem mistrzostw. W play-offach po prostu zamykał bramkę. Był Aron Chmielewski, poszedł do czeskiej ekstraklasy do Trzyńca, był Paweł Zygmunt – trafił do Litvinowa, można powiedzieć, że zrobili spory progres.

Miał pan ulubionego zawodnika?

Trener nie może mieć takich, których lubi i takich, których nie lubi. Bo jeżeli to zespół rozezna to nie jest to dobre. Musi być sprawiedliwy. Nie zawsze się to da zrobić w stu procentach. Zawsze ktoś będzie się czuł pokrzywdzony. Mogę przywołać przykład z Krynicy. Był Jaworski – bramkarz numer jeden. Przyszedł Batkiewicz i powiedziałem mu, że będzie numerem dwa. Jaworski złapał kontuzję, wszedł do bramki Batkiewicz i zagrał dwa mecze bez straty gola. Na kolejne spotkanie wystawiłem Jaworskiego. Nie do końca to zrozumiał Batkiewicz i ja to rozumiem. Tak po prostu było to ustawione.

Po czasie doszedł pan do wniosku, że w jakimś przypadku mógł pan postąpić inaczej?

Tu się zawodnicy eliminowali sami. Byli tacy, którzy nie chcieli dalej grać, albo tacy, którzy nie pasowali do systemu, albo tacy, którzy chcieli więcej zarabiać. To jest naturalna kolej rzeczy, wszędzie się to dzieje.

Zawsze pan podkreślał kwestię hokejowej młodzieży narzekając, że nie ma ligi. Walczy pan z tym, a nikt pana nie słucha…

Ja z tym walczę i nie mogę tego przeforsować. Jeśli nie będzie tej ligi, zawodnicy nie będą się rozwijać. Jeśli zawodnik chce grać profesjonalnie w hokeja, to musi w wieku 14 lat wyjechać za granicę. W Polsce nie ma żadnych podstaw do rozwoju. Gdzie są ludzie, którzy o tym decydują?

Miał pan przez lata różnych asystentów. Jaka była ich rola w sukcesach?

Współpracowaliśmy, bo bez tego nic nie ma. Współpraca układała się dobrze, ale potem z różnych powodów się kończyło. Teraz sztab jest szerszy, nagrywa się np. mecze. Jak będzie taka możliwość, to będziemy jeszcze poszerzać skład, by zwracać uwagę na szczegóły.

Niedawno doszedł nowy asystent w miejsce Dominika Salamona – Dusan Brinco.

Jest krótko, dogadujemy się normalnie.

I na koniec wróćmy do momentu pańskiego zatrudnienia w Comarch Cracovii – czy były wtedy wahania z pana strony?

Nie, nie było. To była decyzja w stu procentach trafna. Firma Comarch już wtedy coś znaczyła. Skoro poważna firma bierze się za hokej, a opiekuje się też piłką, to przeanalizowałem, że to jest dobry kierunek.

Sukcesy przerosły pańską wyobraźnię?

Na pewno nie wierzyłem, że zagramy w Lidze Mistrzów, że zdobędziemy Puchar Kontynentalny, że tyle razy będziemy mistrzem, że zdobędziemy tyle pucharów. Powtarzam, nie ma lepszego klubu w Polsce w skali ostatnich 20 lat.

Rodzina przyjęła spokojnie ten pański pobyt w Polsce – że w kolejnym roku w domu nie ma męża, ojca?

Nie ma problemu, są autostrady, za niecałe 2 godziny jestem w domu w Ostrawie, rodzina do mnie też przyjeżdża.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska