https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Aut już nie kochamy... ale czym je zastąpić?

prof. Ryszard Tadeusiewicz
fot. archiwum
Rok temu (dokładnie 9 maja 2012) przedstawiłem Państwu felieton zatytułowany "Czemu już nie kochamy aut?". Wskazałem w nim objawy narastającego sprzeciwu społecznego wobec modelu życia, w którym samochód zajmuje miejsce szczególne - nie tylko użytecznego środka transportu, ale także obiektu namiętności, niemal kultu.

Czytaj także:

Po tym felietonie dostałem dużo listów i e-maili od Czytelników, którzy zapewniali mnie, że się mylę, bo oni właśnie swoje auta kochają i nigdy ich kochać nie przestaną. Z miłością się nie dyskutuje. Redaktor Edwin Bendyk napisał w Polityce (w artykule "Odjazd czterech kółek"): "posiadanie samochodu nie ma nic wspólnego z racjonalnością".

Czy rozwiązaniem będzie mały elektryczny samochód miejski? Pracują nad nim producenci aut na całym świecie, a kolejne rozwiązania studialne są coraz bardziej funkcjonalne

Zgadzam się z tym poglądem, chociaż z zamieszczonymi dalej w tym samym artykule rozważaniami na temat erotycznej (!) natury relacji pomiędzy właścicielem samochodu a jego pojazdem - już raczej nie. No bo czy kogoś z Państwa przekonuje zawarte w tym artykule omówienie powieści "Crash" Ballarda: "(…) zerotyzowane opisy samochodowych katastrof, w których części pokiereszowanych maszyn splatają się ze zmasakrowanymi ludzkimi ciałami w ekstazie pełnego zespolenia"? Mnie nie!

Pomijając podejrzane pomysły na temat związków naszego stosunku do samochodów z erotyką - nie można odmówić słuszności tezie, że obecnie samochodom poświęcamy zbyt wiele. Zbyt wiele uwagi, pieniędzy, czasu... I zdrowia!

To jednak nie może trwać wiecznie. Zatłoczone samochodami ulice, coraz większe fragmenty przestrzeni publicznej przeznaczane na autostrady i parkingi, ogromne zużycie nieodnawialnych zasobów paliw opartych na ropie naftowej i gazie, rosnące zanieczyszczenie środowiska - wszystko to zmusi już niebawem do krytycznego spojrzenia na problemy komunikacyjne i na obecne formy ich rozwiązywania. I niezależnie od tego, czy naprawdę kochamy nasze auta, czy już nie - musimy przygotować się do konieczności odpowiedzi na pytanie:

Czym zastąpimy samochody, gdy już nie będziemy mogli ich używać?

Pod koniec cytowanego wyżej felietonu z maja ubiegłego roku o niekochanych autach wspomniałem, że na pytanie to starali się znaleźć odpowiedź angielscy socjologowie John Urry i Kingsley Dennis w książce "After the Car". Początkowo zamierzałem nawet omówić pomysły tych właśnie autorów w kolejnym felietonie w maju ubiegłego roku, ale po zastanowieniu się, zrezygnowałem z tego zamiaru, ponieważ pomysły panów Urry'ego i Dennisa ulokowane były zbyt daleko od naszych realiów.

Punktem wyjścia do ich rozważań jest dość rozpowszechniony dziś pogląd, że samochody w centrach wielkich miast to nieporozumienie. Z tym można się zgodzić. Autorzy sugerują, że można je stamtąd wyeliminować stosując wysokie opłaty za wjazd do centrum i za parkowanie. Tę część planu naprawczego władze Krakowa stosują bardzo gorliwie, więc wiemy dokładnie, jak to wygląda.

Jednak ciąg dalszy jest mniej różowy. Panowie Urry i Dennis zakładają, że ekonomicznej presji wyrzucającej auta ze śródmieścia towarzyszy dobrze rozwinięta komunikacja masowa, zwłaszcza metro. Wskazują oni, że modelowe rozwiązanie tego rodzaju posiada obecnie Londyn, a częściowo udało się osiągnąć podobny efekt w śródmieściu Wiednia. I tu leży pies pogrzebany.

Bogate miasta w bogatych krajach już dawno temu stworzyły bogatą, w znacznej części podziemną infrastrukturę komunikacyjną, na której mogą teraz opierać rozwiązania typu "Park & Ride". Zasada P&R jest prosta: Na dalekich przedmieściach, gdzie jest jeszcze sporo wolnej przestrzeni i ceny gruntów nie są niebotycznie wygórowane, buduje się wielkie parkingi. Są one umieszczone w pobliżu głównych tras dojazdowych do miasta, któremu chcemy zapewnić ochronę przed zalewem samochodów. To jest ta łatwiejsza część zadania.

Ale dalej jest trudniej, bo trzeba zapewnić szybką i wydajną komunikację od miejsca parkowania do tych miejsc w śródmieściu, do których przybysze docelowo zmierzają. Jeśli bazą tej komunikacji jest istniejąca w mieście sieć metra albo szybkie tramwaje i wszechobecne autobusy - to rzecz się może udać. Przynajmniej na jakiś czas, bo potrzeby komunikacyjne wciąż rosnących metropolii także ciągle rosną i każde rozwiązanie po krótkim czasie staje się przestarzałe i niewystarczające. Budowa nowych linii metra jest kosztowna i kłopotliwa, a wpuszczanie coraz większej liczby autobusów i tramwajów do ścisłego śródmieścia, nawet po jego opróżnieniu z pojazdów indywidualnych, napotyka na kłopoty związane z gabarytami tych pojazdów oraz z potencjalnym zagrożeniem pieszych, których także stale przybywa.

Czy jest rozwiązanie? Być może będzie nim mały elektryczny samochód miejski. Pracują nad nim producenci samochodów na całym świecie, a kolejne rozwiązania studialne, jakie się pokazują na wystawach nowości motoryzacyjnych, są coraz bardziej funkcjonalne. O możliwościach takiego pojazdu i o jego technicznych walorach napiszę w oddzielnym felietonie, który zaoferuję Państwu za tydzień.

***
Autor: biocybernetyk, automatyk, prof. dr hab. inż., trzykrotny rektor AGH, członek wielu organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN, PAU, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Wybrane dla Ciebie

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska