Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elektryczne miejskie cacko

prof. Ryszard Tadeusiewicz
profesor Ryszard Tadeusiewicz
profesor Ryszard Tadeusiewicz archiwum
W zeszłym tygodniu opowiedziałem Państwu o tym, jak władze wielkich miast próbują z nich "wypchnąć" samochody. Wypchnąć łatwo, wystarczy tylko stale zwiększać opłaty za parkowanie - ale czym je zastąpić? Nowoczesnym pomysłem na rozwiązanie tej komunikacyjnej łamigłówki są małe samoobsługowe taksówki elektryczne.

Jeszcze wprawdzie ich nie ma, ale prototypy już kończą testy w laboratoriach badawczych i zapewne niebawem ujrzymy je na ulicach naszych miast. Czym się one będą charakteryzować? Głównie tym, że będą elektryczne, a więc ciche i niewydzielające spalin.

Współczesnym kierowcom to rozwiązanie może się wydawać zbyt awangardowe. Na prąd może być tramwaj albo wożący turystów meleks, ale porządny samochód powinien być na benzynę, na ropę, no może jeszcze ewentualnie na gaz. Tymczasem elektryczny napęd w samochodach nie jest bynajmniej tak nowym wynalazkiem, jak by się mogło wydawać. Co więcej, samochód elektryczny powstał wcześniej niż spalinowy! Kiedyś o tym więcej napiszę, bo to mało znana, ale ciekawa, karta z dziejów rozwoju techniki.

Samochody elektryczne, które mają (w założeniu) konkurować z samochodami tradycyjnymi, produkują dziś wszyscy znaczący producenci aut. Nie będę tu wymieniał żadnych konkretnych marek czy firm, żeby nie być posądzonym o to, że robię im reklamę. Ale warto wpisać w Google hasło "samochód elektryczny" i obejrzeć wyniki.

Większość producentów nastawia się jednak na to, żeby w zwykłym samochodzie, jakiego używamy na co dzień przy dojazdach do pracy, zastąpić silnik benzynowy silnikiem elektrycznym, bak z benzyną akumulatorami, a stację benzynową dostępnym na parkingu gniazdkiem elektrycznym, pozwalającym na doładowywanie akumulatorów przy każdym postoju. To ostatnie jest ważne, gdyż samochody elektryczne cechuje w większości niewielki zasięg, jaki można przejechać po jednorazowym naładowaniu akumulatorów. Właśnie z tego powodu samochody elektryczne nieprędko zastąpią spalinowe, bo wprawdzie do pracy jeździć nimi można i przy wyprawach aprowizacyjnych do supersamu lub przy wyjazdach do kina też potrafią zdać egzamin. Nawet przy niedzielnych wycieczkach za miasto też sobie poradzą. Ale nie na długich trasach. Po przejechaniu dystansu od stu do trzystu kilometrów samochód elektryczny trzeba będzie podładować, a w odróżnieniu od napełnienia baku benzyną - to trwa. Czasem trzy, czasem cztery godziny ...

Pozostawiając na uboczu kwestię, czy nasze zwykłe samochody przejdą wszystkie na elektryczną dietę, wrócę do tematu małych elektrycznych samochodów miejskich będących uzupełnieniem omawianego w zeszłym tygodniu rozwiązania typu "Park & Ride". Jak wspomniałem na wstępie tego felietonu - być może właśnie takie elektryczne autka będą nas dowozić z parkingów na obrzeżach miasta, na których pozostawimy samochody - do dowolnego miejsca wewnątrz miasta. Na krótkich dystansach, co elektryczne auta lubią, i z częstymi postojami, kiedy autko czeka na następnego klienta i może naładować akumulator.

W pracach studialnych zakłada się, że samochodziki te będzie się wypożyczać za pomocą smartfonów. Wysyłając z takiego telefonu sygnał zapotrzebowania otrzymamy zwrotny komunikat wskazujący, gdzie stoi najbliższy wolny samochodzik elektryczny (ewentualnie ze wskazówką, jak tam można dojść). Po jego odnalezieniu użytkownik odpina go od kabla, którym ładował on swoje akumulatory i jedzie nim do żądanego miejsca w centrum miasta. Po drodze samochodzik elektryczny sam stale doradza, jaką wybrać drogę, bo potrafi to ustalić dzięki wykorzystaniu systemu GPS oraz bieżących informacji o utrudnieniach ruchu, które stale otrzymuje poprzez sieć bezprzewodową. Użytkownik może więc nie znać miasta, po którym się porusza i nawet może nie mieć prawa jazdy, ponieważ samochodzik zapewnia bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa dla niego i dla pasażera. Gwarantuje także pełne bezpieczeństwo dla innych użytkowników dróg (w tym zwłaszcza pieszych), bo stale kontroluje otoczenie za pomocą sensorów zbliżeniowych i w razie potrzeby włącza automatyczne hamowanie zapobiegając kolizjom. Samochodzik jest bardzo mały (dla dwóch osób bez bagażu), więc zręcznie porusza się nawet po bardzo wąskich uliczkach i nie sprawia kłopotów przy parkowaniu. Może być tani, bo jego nadwozie ma tylko chronić przed wiatrem i deszczem, ale nie musi chronić przed kradzieżą, bo tego zdalnie sterowanego cacka ukraść się po prostu nie da. Po wykorzystaniu pozostawia się go na jednym z licznych wyznakowanych miejsc postoju, na którym jest także kontakt do podładowania akumulatorów autka. Smartfon, którym zamówiliśmy tę samoobsługową taksówkę, posłuży nam także do uregulowania płatności za korzystanie z takiego elektro-maluszka. Za chwilę skorzysta z niego inny użytkownik, a my w drodze powrotnej na parking znajdziemy inne elektryczne sprytne maleństwo.

Miejmy nadzieję, że ta wizja już wkrótce stanie się rzeczywistością!

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska