Dobry nauczyciel nie musi mieć alkomatu, by spacyfikować uciążliwego smarkacza!
Ale nauczyciel dobry, to człowiek z misją, uzbrojony w odpowiednią wiedzę, zdolny do podjęcia najpoważniejszych wyzwań intelektualnych i odpowiednio zmotywowany.
Przed wojną, obok Związku Nauczycielstwa Polskiego, który głównie grupował kadrę pedagogiczną
z podstawówek, istniał Związek Profesorów Szkół Średnich i Wyższych, i samo to zestawienie już wiele mówi o ówczesnym statusie nauczyciela.
Status to brzmi dumnie i dziś jest określeniem mocno na wyrost, ale uczniowie, złośliwie małpy, świetnie wyczuwają wszelkie słabości belfra. Z własnych szkolnych czasów pamiętam naszą brutalność i bezwzględność, brak zrozumienia dla nauczycieli słabszych, którzy nie radzili sobie z klasą.
Dzieci, istoty, które nie zetknęły się jescze z całą złożonością świata nie znają uczucia empatii
i bezlitośnie wypunktują fakt, że belfer do szkoły nie dojeżdża autem, a zatłoczonym autobusem, zauważą dziurawe buty...
W kapitalizmie ktoś, kto zarabia mało jest człowiekiem drugiej kategorii i jeśli nie błyśnie specjalnie intelektem będą go (także jego uczniowie) mieli za hetkę-pentelkę. I żadna kamera, ochroniarz ani alkomat mu nie pomogą!