https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Aż 10 straży gasi nocny pożar domu w Mochnaczce

Stanisław Śmierciak
Larum o ogniu na poddaszu jednego z domów w Mochnaczce koło Krynicy-Zdroju poderwało do akcji strażaków o godz. 19.49 w niedzielę. Powstrzymanie rozprzestrzeniania się płomieni okazało się trudne. Jeszcze około godz. 23 wprowadzano do akcji kolejne jednostki.

Do gaszenia płonącego poddasza domu w Mochnaczce skierowano ochotnicze straże pożarne z Mochnaczki Niżnej i Mochnaczki Wyżnej, a także trzy zastępy z Jednostki Ratowniczo Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Krynicy-Zdroju.

- Działania strażaków wewnątrz bardzo zadymionego budynku były możliwe jedynie w maskach z aparatami do oddychania - wyjaśnia oficer dyżurny sadeckiej komendy PSP. - Butla ze sprężonym powietrzem, która strażak ma na plecach, wystarcza na około 20 minut w miarę swobodnego oddychania. Po tym czasie w jego miejsce musi wejść kolejny ratownik, a temu pierwszemu wymienia się pustą butlę na napełnioną.

W samochodach OSP są zazwyczaj po dwie butle ze sprężonym powietrzem dla każdego z sześciu druhów stanowiących załogę wozu gaśniczego. Nieco więcej butli z powietrzem maja na wyposażeniu auta PSP.

Nawet dotarcie na miejsce pożaru w Mochnaczce wozów kolejnych OSP poderwanych do akcji nie zapewniło wystarczającej ilości butli ze sprężonym powietrzem. Konieczne było dowiezienie następnych z jednostki Ratowniczo Gaśniczje PSP w Nowym Sączu.

- Trudność nocnej akcji gaśniczej w Mochnaczce potęgował nie tylko srogi mróz - relacjonuje oficer sądeckiej straży pożarnej. - Najgorsze było przedostanie się ognia do wnętrza stropów. Jak się szybko okazało w stropach znajdowały się trociny, użyte przez budowniczych jako materiał ocieplający. W trocinach ogień może tlić się w utajeniu przez wiele godzin zanim rozgorzeje w pełni. Dlatego niezbędne było usuwanie całości ocieplenia.

Około godz. 23.30 strażacy nadal walczyli z pożarem domu w Mochnaczce.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Rydz
Problem jest w tym ze jak druhowie jada beczkowozami do pożaru to w wyniku mrozu zamarza im woda w beczkowozie wiec na miejscu nie maja czym lac. Musza wtedy rzucać lodem na pożar a to zajmuje czas bo lód trzeba rąbać siekierami. Lód spada na pożar i zanim sie stopi powoduje obciążenie stropu ktory sie wali. No wiec na tym pozare druchowie stoja i rzucają lód na pożar zamiast gasić woda z beczkowozu.
I wlasnie na tym polega problem.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska