https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo długie kolejki do ślubnego kobierca

Anna Górska
Monika Kusek i Grzegorz Tylek musieli w dniu swojego ślubu wstać o świcie, aby zdążyć na ceremonię o godz. 9.30
Monika Kusek i Grzegorz Tylek musieli w dniu swojego ślubu wstać o świcie, aby zdążyć na ceremonię o godz. 9.30 Adam Wojnar
Urzędy stanu cywilnego pękają w szwach. Młodzi nawet pół roku mogą czekać na ślub. Wynajęcie dodatkowych sal albo zatrudnienie nowych urzędników nie rozwiązuje problemu, bo, zgodnie z przepisami, ślubu mogą udzielać tylko kierownicy USC i ich zastępcy.

Jeszcze gorzej jest w kościołach. Na ceremonię w najpopularniejszych świątyniach czeka się ponad rok.
Urzędnicy w USC pracują jak przy taśmie produkcyjnej - udzielają po dwanaście ślubów dziennie, jednocześnie w trzech salach - przy Lubelskiej, w Nowej Hucie i Dworku Biało-prądnickim. Od stycznia do maja tego roku "wyprodukowali" już około 600 małżeństw. Tylko w czerwcu pojawiło się 180 młodych par.

W tej fabryce szczęścia pracuje dwanaście osób, które ma uprawnienia do udzielania ślubów. Ale i tak ledwo nadążają z obsługą wszystkich, bo na ślubny kobierzec staje wyż demograficzny z lat 80. Młodzi, którzy chcą usłyszeć marsz Mendelssohna np. w październiku już się spóźnili. Najlepiej do urzędu zgłaszać się z półrocznym wyprzedzeniem. Spóźnialscy muszą zadowolić się uroczystością np. o godz. 9... Ale co wtedy robić przez cały dzień z weselnymi gośćmi?

Monika Kusek i Grzegorz Tylek musieli w dniu swojego ślubu wstać o świcie, by zdążyć na ceremonię o 9.30. Nie ukrywają, że woleliby zostać mężem i żoną w godzinach popołudniowych. - Wolnych terminów jednak już nie było, gdy przyszliśmy do urzędu dwa miesiące temu - zdradzają.

Małgorzata Zawadzka, zastępca kierownika USC, podkreśla, że jeśli para chce sama sobie wybrać datę i godzinę uroczystości, to najlepiej, by zgłosiła się jak najwcześniej. - W innym przypadku nie będą mieli wyboru, tylko te terminy, które nam zostały - informuje.

Radni miasta też nie mają pomysłu na rozładowanie kolejek nowożeńców. Radzą im brać ślub kościelny w mało popularnych parafiach, albo zaczekać… przez dwa lata. - Wówczas zostanie wybudowany nowy pałac ślubów przy ul. Dobrego Pasterza - mówi Kajetan d'Obyrn z PO.

Zdaniem Edmunda Olczaka, dyrektora USC, kolejek nie rozładuje dziś nawet wynajęcie dodatkowej sali, a nawet dwóch lokali. - Zatrudnienie nowych urzędników jest bowiem niemożliwe. Ustawowo udzielać ślubów mogą jedynie kierownicy USC i ich zastępcy - kwituje.

Rozwiązaniem może być ślub w podkrakowskich gminach np. Wieliczce, Gdowie, Kłaju. Henryk Uhryński z wielickiego Zamku Żupnego, gdzie odbywają się śluby, podliczył, że tydzień temu węzłem małżeńskim związało się tu aż pięć par z Krakowa, a w minioną sobotę - trzy. Podobnie jest w Gdowie. Alicja Żyła, zastępca kierownika gdowskiego USC mówi, że krakowianie godzą się nawet wziąć ślub w gabinecie wójta, bo pałacu ślubów tam nie mam.

Jeśli natomiast para marzy o uroczystości kościelnej w bazylice Mariackiej lub u św. Anny, powinna zgłosić się rok wcześniej. Terminy na r. 2009 wyznaczane będą po wakacjach.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska