Za barem stanął przypadkowo pięć lat temu. Zastąpił kolegę, który wyjechał za granicę. Nie ukrywa, że za trikami z butelkami, kubkami i innym sprzętem barmańskim przy przyrządzaniu koktajli i drinków kryje się dużo pracy. – To jest po prostu moja wielka pasja i hobby – mówi Rafał Kozak z Oświęcimia, który niedawno został mistrzem Polski barmanów flair w kategorii junior podczas wielkich międzynarodowych zawodów Bar Fighters 2016 w Rzeszowie.
Weekendy za barem
Faktycznie barmanem jest tylko w weekendy w Heladzie, jednej z sal weselnych w Oświęcimiu.
Na co dzień pracuje w oświęcimskim magistracie, gdzie zajmuje się obsługą strefy płatnego parkowania. Na hobby muszą mu wystarczyć popołudnia, o ile pozwalają na to jeszcze rodzinne obowiązki. Kilka razy w tygodniu żona Marta przymyka oko i udaje mu się wyrwać do garażu, gdzie urządził sobie salkę do ćwiczeń. Najważniejsza jest tutaj podłoga wyłożona gumową matą, aby ograniczyć liczbę rozbitych butelek. Ile ich stłukł, aby dojść do mistrzostwa, tego nie da się policzyć.
– Osiem do dwunastu godzin tygodniowo ćwiczą amatorzy. Tyle czasu nie mam, ale staram się, aby było to przynajmniej cztery do pięciu godzin – mówi Rafał Kozak.
Przez dwa miesiące przed zawodami w Rzeszowie w ogóle nie mógł trenować z powodu poważnej kontuzji ręki. W rezultacie na przygotowanie się do startu w mistrzostwach miał niespełna dwa tygodnie. W ostatecznym rozrachunku to nawet wyszło mu na dobre. Pojechał do Rzeszowa, nie mając nic do stracenia. Mistrzostwa składają się z dwóch części. Pierwszego dnia odbyły się eliminacje.
Mistrzostwo na luzie
W jego kategorii junior było 25 zawodników, w tym kilku zagranicznych. Każdy z uczestników miał zaprezentować trzyminutowy show, podczas którego miał przygotować koktajl własnej kompozycji. Poza umiejętnościami technicznymi konkursowe jury bierze pod uwagę choreografię, kontakt z publicznością, a także aromat, smak, wygląd i nazwę koktajlu.
Rywale byli bardzo spięci, a stres na scenie potrafi sparaliżować niejednego zawodnika. Oświęcimianin przystąpił do swojego pokazu na luzie. –W większości mój występ składał się z tego, co prezentuję podczas wesel – mówi. Specjalnie jednak na te mistrzostwa przygotował nowy koktajl Amol’e Mio.
Był całkowicie zaskoczony, słysząc swoje nazwisko w składzie finałowej „piątki”. W jeszcze większym szoku był podczas uroczystej gali na koniec zawodów, gdy został ogłoszony zwycięzcą. Jego, tym razem pięciominutowy pokaz finałowy podobał się zarówno jury, jak i publiczności. Kontakt z widzami okazał się jego mocną stroną. Dostał statuetkę, 300 euro i sprzęt barmański.
Pierwszy konkurs w życiu
Pokazami zajmuje się od 2012 roku. Konkurs w Rzeszowie był pierwszym barmańskim, w jakim wziął udział. Kilka razy przymierzał się do tego startu. Obawiał się, że nie ma zbyt wielkich szans w rywalizacji z barmanami z dużych lokali i miast.
W tym roku chciałby jeszcze wystartować w Igrzyskach Sztuki Barmańskiej. Co będzie dalej? – Raczej nie będę miał już zbyt wiele czasu na treningi. Pod koniec roku spodziewamy się z żoną dziecka, na którym chciałbym skupić najwięcej uwagi – dodaje Rafał Kozak.