Bartosz Słatyński ma duszę pełną rocka

Pod koniec stycznia ukazał się drugi teledysk do Pana debiutanckiej płyty. O czym on opowiada?

Bohaterem piosenki i teledysku „Mały ktoś” jest mój syn Antoś. O dziwo, przed kamerą zagrał jak stary wyjadacz. Jestem z niego bardzo dumny, bo pomimo tego, że było bardzo zimno, daliśmy radę. Teledysk mówi o relacji syn - ojciec, o wspólnych sprawach i zabawach. Antoś skończył właśnie 4 lata, to ważny okres w jego malutkim życiu, jestem przy nim w radości i w potrzebie, tak jak w piosence.

Teledysk został nakręcony w Brzeszczach, dlaczego?

Od dawna staram się promować miasto Brzeszcze, gdyż tutaj się urodziłem, dorastałem i mam tu swoich ludzi. Jestem lokalnym patriotą. Tym bardziej, że to właśnie tu na lokalnym stadionie rozpoczynałem swoją karierę artystyczną, grając koncert dla garstki osób. Teraz mam szansę występować z własnym repertuarem na biletowanych imprezach w całej Polsce. To znaczy, że w moim życiu wydarzyło się sporo.

Jak zaczęła się Pana przygoda z muzyką?

Gdy miałem 6 lat, rozpocząłem naukę w szkole muzycznej w Oświęcimiu. Tam uczyłem się gry na skrzypcach. Mimo że nie zostałem skrzypkiem, jestem wdzięczny moim rodzicom, że zaszczepili u mnie tę wrażliwość muzyczną, która pomaga mi teraz tworzyć własne utwory. Przy ostatniej płycie nagrałem sporo partii smyczkowych.

Ile płyt do tej pory Pan wydał?
Wydałem trzy płyty ze swoimi zespołami oraz jedną pod własnym nazwiskiem. Myślę że nadszedł czas, by robić więcej na swoje konto.

Z ilu członków składa się Pana zespół?
W zespole jest pięć osób, z czego trzon tworzę ja wspólnie z Pawłem Basakiem „Bacą”. Znamy się 20 lat i niejedno przeżyliśmy razem.

Jakie plany na przyszłość?

Kilka koncertów jeszcze przed wakacjami. Powoli też przygotowuję się do pracy nad nowym materiałem. Chciałbym w miarę możliwości wydać kolejny album w 2017 r. Na szczęście pomysły mnie nie opuszczają, wciąż mam coś do zaśpiewania.