- Na zebraniu zarządu głównego podjęta została uchwała o wejściu w spór zbiorowy z dyrektorami placówek przez wszystkie oddziały terenowe naszego związku – informuje w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” dr Tomasz Dybek, szef Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii. - Po wejściu w spory zbiorowe będziemy żądać podwyżek w kwocie 750 zł dla tych, których wynagrodzenia wzrosły w ostatnim czasie o 450 zł oraz w kwocie 1200 zł dla tych, którzy zarabiają najmniej, bo do tej pory nie otrzymali żadnych dodatkowych pieniędzy.
W spory zbiorowe z dyrekcjami placówek związkowcy zamierzają wchodzić od lutego. Jeśli to nic nie zmieni, wiosną urządzą w centrum Warszawy „białe miasteczko protestacyjne”.
- Trzeba powiedzieć sobie wprost, że podwyżki w wysokości 1200 zł nie otrzymała do tej pory ani jedna osoba – mówi dalej dr Tomasz Dybek. - Kwota, o którą pracownicy będą wnioskować w ramach sporu zbiorowego będzie stanowiła różnicę między tym, co dostali do tej pory a 1200 zł. Jeśli np. ktoś otrzymał już 250 zł, to będzie apelował o kolejne 950 zł. Wnioski będą więc indywidualne.
Przypomnijmy, że swój protest fizjoterapeuci rozpoczęli już na początku maja br., biorąc masowo udział w akcji oddawania krwi. Później był strajk włoski, a na końcu – głodówka.
Ile zarabia fizjoterapeuta? Porównaj zarobki w różnych miast...
Protest został zawieszony po kilku tygodniach, po zapewnieniach Ministerstwa Zdrowia, że placówki, zatrudniające fizjoterapeutów, dostały od NFZ środki, które powinny wystarczyć na podwyżki. Zdaniem medyków, tak się jednak nie stało, stąd podjęta 23 września decyzja o wznowieniu protestu.
Wśród głównych postulatów protestujących wymienić należy: godną płacę (1200 zł netto podwyżki), bezpłatne szkolenia, adekwatną wycenę świadczeń, a także łatwiejszy dostęp pacjenta do fizjoterapii i badań laboratoryjnych.
- Dla polskich pacjentów rok 2020 może być przełomowy: dla wielu z nich zabraknie refundowanej opieki fizjoterapeutycznej. Jestem o tym przekonany – ostrzega dr hab. n. med. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów. - W 2020 roku może zniknąć nawet ok. 40-50 oddziałów rehabilitacyjnych z ok. 1570 działających oraz ponad 100 podmiotów świadczących refundowane usługi fizjoterapeutyczne z ok. 5100 dzisiaj świadczących te usługi. Dziś doba pobytu na oddziale stacjonarnym rehabilitacji wyceniona jest na ok. 100 zł. To mniej niż w średniej klasy hotelu, a takiemu pacjentowi poza noclegiem, wyżywieniem trzeba zapewnić fachową opiekę wielu specjalistów, w tym m.in. fizjoterapeutę, psychologa, logopedę. Prosty rachunek pokazuje, iż nie jest to możliwe.
A kolejka chorych stale rośnie.
- Dziś to już blisko 2 mln osób, w tym dzieci, osoby niepełnosprawne, pacjenci po urazach i zabiegach operacyjnych. W przypadku tych pacjentów oczekiwanie na rehabilitację bardzo negatywnie wpływa na ich stan zdrowia i ogranicza szansę na powrót do sprawności – mówi dalej dr hab. n. med. Maciej Krawczyk.
- Póki więc nie osiągniemy postawionego na początku celu, nie odpuścimy. Jeśli chodzi o Pomorze, podwyżki na poziomie 400-500 zł przyznane zostały m.in. w Słupsku. Z kolei w Wejherowie nie było żadnego wzrostu wynagrodzeń. Będziemy cały czas wywierać na pracodawcach presję i korzystać z uprawnień związków zawodowych. Bo sukces można osiągnąć tylko konsekwentnym działaniem – podsumowuje dr Tomasz Dybek.
Jak działają SOR-y na Pomorzu? Wielki raport na temat stanu ...
