Wczoraj na os. Gile w Białym Dunajcu odbyła się kolejna odsłona Parady Gazdowskiej, czyli góralskiej imprezy konnej na śniegu. Tym razem swoje konie i sanie pokazało blisko 30 gazdów z całego Podhala.
- Pogoda na szczęście się nam udało, choć powiem szczerze były obawy, czy przez wysokie temperatury w ostatnich dniach uda się rozegrać zawody - mówi Bartek Kudasik, organizator Parady i dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Białym Dunajcu. Na szczęście śnieg na trasie nie roztopił się i w niedzielę można było się pobawić. Na imprezę zjechali górale z różnych stron Podhala -od Ludźmierza aż po Zakopane. - Mamy mnóstwo chętnych, by się pokazać. Dla górali to przede wszystkim tradycja i świetna zabawa - mówi Kudasik.
- Parada Gazdowska to wieloletnie tradycja góralska. Są już zapiski, że taka impreza odbywała się w 1933 roku - mówi Andrzej Skupień, prezes zakopiańskiego oddziału Związku Podhalan, który sam startował w zawodach. Przyznaje on, że przygotowanie się do imprezy do łatwych nie należy. - Trzeba wyryktować i konia, i sanki. Sam gazda i gaździna muszą się przygotować, żeby się dobrze prezentowali w sankach - mówi i dodaje, że zarazem on i jego oddział przygotowują się na przyszły weekened. Wtedy to odbędzie się ostatnia w tym roku Parada Gazdowska - w Zakopanem na Butorowym Wierchu.
- Mamy wytyczoną trasę. Gazdowie wiedzą o imprezie, więc liczymy, że się u nas licznie stawią. Każdy musi pamiętać, żeby się ubezpieczyć przed startem: zarówno fiakier, jak i gaździna, czy ci co będą startowali w konkurencjach skiring i ski-skiring - mówi Skupień.
W Paradzie Gazdowskiej w Białym Dunajcu, oprócz górali startujących w zawodach, wzięło udział kilkaset osób, którzy podziwiali konie i zaprzęgi. Byli wśród nich i miejscowi, jak i turyści.