Ultra-Trail du Mont-Blanc lub jak kto woli Bieg Rzeźnika to jeden z najbardziej znanych ultramaratonów w Europie może i na świecie. Jest dużym wyzwaniem dla górskich biegaczy. Co roku w Chamonix spotyka się światowa czołówka, by walczyć ze sobą w różnych biegach i na różnych dystansach. Trasa UTMB liczy 170 kilometrów z łączną sumą przewyższeń 10000 metrów. Wśród śmiałków, którzy odważyli się wystartować w tej prestiżowej imprezie biegowej, jest gorliczanin, Marek Niedźwiecki.
W cieniu Białej Góry
- UTMB to ultramaraton górski - opowiada pan Marek. - Pomijając świetną organizację, myślę że zawdzięcza swoją popularność lokalizacji. UTMB to właśnie bieg poprowadzony wokół Białej Góry. Start i meta zlokalizowane są w Chamonix - dodaje.
Mogłoby się wydawać, że by wystartować w takim biegu, trzeba mieć za sobą długie lata treningów, a zwłaszcza startów.
- Mój debiut startowy to nie taka odległa przeszłość. O ile pamiętam, był to rok 2012. To była pierwsza edycja maratonu z Gorlic do Wysowej - wspomina. - Zachęcony i może troszkę zmuszony przez kolegę, wytrawnego maratończyka z Gorlic, Ryszarda Fiegę, pobiegłem na 42-kilometrowej trasie. Mieszkam w Wysowej, więc przyjemnie było pobiec z Gorlic do domu - dopowiada uśmiechnięty.
By wystartować w biegu wokół Mount Blanc, trzeba się legitymować odpowiednimi osiągnięciami. Każdy z chętnych do startu musi ukończyć odpowiednio punktowane co najmniej trzy ultra biegi górskie w ciągu dwóch lat poprzedzających start.
- Dla mnie takimi biegami był TDS w Alpach na dystansie 119 kilometrów, Łemkowyna Ultra Trail 150 i Niepokorny Mnich w Szczawnicy, gdzie do przebiegnięcia było 97 kilometrów - opowiada.
Po akceptacji zadeklarowanych biegów przez organizatora można było wziąć udział w drugim etapie, czyli w losowaniu. Kilka tysięcy osób stara się o udział w UTMB, a losuje się spośród nich 2300 zawodników. Z Ryśkiem mieliśmy szczęście w losowaniu i mogliśmy zmierzyć się z tą trasą - dodaje.
W górach jak w domu
Marek Niedźwiecki lubi każdą aktywność w górach. Biegi są dla niego wspaniałą przygodą, a nie zawodami.
- Dobiegam do sześćdziesiątki i mam inne oczekiwania co do swoich startów - relacjonuje. - Moim celem jest ukończenie biegu. Każdy lepszy wynik bardzo mnie cieszy.
Optymistycznie planował ukończyć bieg w czasie, w jakim ukończył go rok temu nasz świetny ultramaratończyk Tomasz Barszcz, czyli zejść poniżej 40 godzin. - Skręciłem staw skokowy na 77 kilometrze i musiałem zweryfikować plany - mówi. - Przybiegłem na metę po 41 godz. i 26 min na 704. pozycji, drugi wśród Polaków w kategorii wiekowej. A na mecie byłem szczęśliwy, że ukończyłem bieg w dobrym zdrowiu.
Rodzinny doping na trasie
Wielkim wsparciem dla Marka jest też zawsze rodzina, w czasie każdego startu towarzyszą mu bliscy, dopingując na trasie.
- Tak było też oczywiście i teraz. Na trasie w Alpach swoją obecnością wspierała mnie żona i jeden z kolegów - opowiada. - Dzień i noc byli ze mną na punktach odżywczych. Bardzo im dziękuję, ich obecność była dla mnie dopingiem.
W tym roku w ramach przygotowań do UTMB przebiegł w górach około 1500 kilometrów. Treningi w Beskidzie Niskim nie są dla niego męczarnią, ale przyjemnością.
- Trening muszę podporządkować pracy. Biegam więc wieczorami lub o 5 rano. Bardziej komplikuje się organizacja, gdy przygotowujemy się z Ryśkiem do zawodów triathlonowych - mówi. - Wtedy dochodzi jeszcze trening na rowerach i basenie. Myślę, że do biegania nie trzeba już nikogo zachęcać. Mogę jedynie namawiać do zejścia z asfaltu i biegania w górach - dodaje, znacząco się uśmiechając.