Nierówna walka z glejakiem kierowcy spod Tarnowa
12 stycznia 2020 roku. W tym dniu spokojne dotąd życie rodziny Kłusków z Woli Lubeckiej
wywróciło się do góry nogami.
- Oglądaliśmy akurat razem skoki narciarskie w telewizji. W pewnym momencie Andrzej nagle poczuł się gorzej. Miał problemy z wysłowieniem się, dostał ataku epilepsji. Od razu wezwaliśmy pogotowie. Zabrali męża do szpitala świętego Łukasza. Tam wykonano mu tomografię głowy – opowiada żona Magdalena.
Bliscy początkowo myśleli, że to udar, ale wynik badania nie pozostawiał żadnych wątpliwości. W głowie Andrzeja ukrył się glejak wielopostaciowy- najbardziej agresywny i złośliwy guz mózgu. Zdradliwy, bo nie dawał wcześniej objawów do niepokoju.
Czasu na działanie było niewiele. Rodzina szybko znalazła lekarza i klinikę w Gliwicach, gdzie operacyjnie wycięta została duża część nowotworu, który zagnieździł się w płacie czołowo-skroniowym. Potem była długa i obciążająca terapia chemią i radioterapią.
Niestety ponowione na wiosnę tego roku prześwietlenia wykazały nawrót choroby. Potrzebna była kolejna operacja, aby wyciąć guza, gdyż komórki nowotworowe znowu zaczęły się namnażać. Skutkiem obu operacji jest m.in. niedowład prawej części ciała, stąd Andrzej cały czas przechodzi rehabilitację. - Najgorsze dla niego, ale i dla nas, którzy z nim jesteśmy było to, kiedy musiał usiąść na wózku inwalidzkim. Dotąd był zawsze w pełni sprawny, lubił grać w piłkę, a teraz nie był w stanie samemu przejść kilku kroków – opowiada Magdaena.
Szansą dla Andrzeja - terapia w Niemczech
Kłuskowie mieli chwile załamania i zniechęcenia, ale z pomocą wielu życzliwych im osób pokonali je. Rozpoczęła się właśnie szeroka – prowadzona na kilku frontach – akcja, która skutkować ma wyjazdem 45-latka do specjalistycznej kliniki w Niemczech, gdzie poddany zostanie immunoterapii, czyli nowatorskiej metodzie, która daje szansę na zahamowanie rozwoju choroby.
- Od dwóch lat nie mogę dopuścić myśli, że mogłoby go zabraknąć. Zagrożenie patrzy mu w oczy, a on przyjmuje je z odwagą i nie daje się zastraszyć! W tej trudnej sytuacji stara się wesprzeć i pocieszać żonę oraz dzieci, więc my nie możemy pozostawić go samego. Póki są możliwości i nadzieja, musimy próbować! - napisała na portalu Siepomaga Marta Wiśniowska – siostra Andrzeja.
Odzew był natychmiastowy. Na internetowej skarbonce szybko zaczęły przybywać pieniądze.
[
](https://www.siepomaga.pl/andrzej-klusek "Siepomaga - akcje charytatywne")
Na początek potrzeba co najmniej 160-170 tysięcy złotych, ale nie wiadomo, czy nie dojdą dodatkowe koszty. Stąd inne, spontaniczne inicjatywy, jak organizowane w internecie licytacje (grupa na FB: Andrzej potrzebuje biletu do zdrowia), na które sąsiedzi i znajomi lubianego kierowcy wystawiają najróżniejsze rzeczy czy oferują przeróżne usługi.
Ze swoim kolegą po fachu jednoczą się firmy przewozowe, zabierając symbolicznie Andrzeja na zagraniczne wycieczki i wpłacając na konto równowartość biletu, a strażacy i przedsiębiorcy nominują się nawzajem w sieci i przekazują datki dla niego.
- Każda wpłacona złotówka to dla nas promyczek nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Dziękujemy gorąco za każdy okazany gest wsparcia. To dodatkowo mobilizuje i dodaje sił w tej nierównej walce – mówi Magdalena Kłusek.
Istotny jest czas. Jeżeli uda się w miarę szybko zebrać potrzebną kwotę, to Andrzej mógłby pojechać na leczenie do Niemiec już w listopadzie.
Bądź na bieżąco i obserwuj
FLESZ - Jest szczepionka na malarię!
