Nic dziwnego, że był jednym z najpopularniejszych krakowskich dziennikarzy, ale przede wszystkim - porządnym i życzliwym człowiekiem, kolegą. Wszyscy wiedzieli, że w razie finansowego krachu „Adaś” zawsze pożyczy pieniądze. Niewielu jednak miało pojęcie, że dzięki jego ojcowskim radom oraz wsparciu wyprowadził na dobrą drogę niejednego młodego. Pomagał nie tylko znajomym, ale i zupełnie obcym ludziom - czytelnikom „Dziennika”, którzy zwracali się do niego w różnych sprawach.
Był wyjątkowo pracowity i zorganizowany. Co rano szedł do sądu, zbierał materiał, a koło południa przychodził do redakcji i przez parę godzin pisał. Potem wracał do domu i ewentualnie znów przychodził do firmy na wieczorny dyżur.
Największą jego zasługą było zainicjowanie budowy Domów Pogodnej Jesieni. W blokach na krakowskim Prokocimiu znajdowały się małe mieszkania przystosowane do potrzeb seniorów, w których zapewniona była m.in. opieka pielęgniarska i lekarska. Powstały pół wieku temu!
Niestety, niewiele dziś z tego zostało, ale swego czasu mieszkańcy Domów Pogodnej Jesieni mówili o nich: „Tenetówki”. Czy dziennikarz może marzyć o czymś więcej niż o tym, że jego nazwisko stanie się symbolem czegoś dobrego?
