Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bliski ideału męskiego piękna

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
Michał Grygowicz, młody gorlicki kulturysta, ma na sukces jedną receptę: samozaparcie, upór w dążeniu do celu, pracowitość. Nie wolno się przejmować chwilowymi niedogodnościami.

Ja? Schwarzenegger? No nieee - mówi ze śmiechem Michał Grygowicz.
Porównanie nie bez przyczyny. Gorliczanin bowiem kilka dni temu stanął na podium Arnold Classic Europe, konkursu dla kulturystów organizowanego przez wspomnianego gwiazdora. Impreza odbyła się tym razem w Barcelonie. A do walki o tytuły stanęli zawodnicy z całego świata. Michał w kategorii juniorów zdobył trzecie miejsce, w seniorach zaś szóstą lokatę.
- Jestem mega szczęśliwy - mówił rozemocjonowany tuż po werdykcie jury.

Zaraz jednak dodaje: - Ani ten wyjazd, ani mój sukces, jeśli można to tak nazwać, nie byłyby możliwe bez pomocy rodziny i najbliższych, którzy mnie w tym okresie bardzo wspierali. W szczególności cioci Karoliny Tarsy, która pojechała razem ze mną do Barcelony, żeby mi we wszystkim pomagać i mnie wspierać.

Kurczak razy cztery, najlepszy obiad

Dzwonię do Michała, ale telefon milczy. Oddzwania chwilę później. Co robił? Przygotowywał posiłki na cały dzień. I nie był to gar rosołu ani nawet pomidorówki.
- Gdy startuję, reżim w kuchni to podstawa - mówi z powagą, po czym przyznaje się, że właśnie zarzucił na patelnię dwa jajka, dwa białka, trochę papryki i cebulki. Do tego napój - odżywka białkowa.

Brzmi całkiem smacznie, nawet gdy doliczyć te dodatkowe białka. Brnę więc dalej - co na obiad? I tu okazuje się, że obiadu tak naprawdę nie ma. Są za to cztery posiłki z kurczakiem. Każdy z warzywami, a obecnie tylko dwa z nich z ryżem.
- W sumie około 90 dkg kurczaka dziennie - mówi.

Do tego, na kolację à la jajecznica z pięciu białek, ewentualnie omlet - też białczany, za to z dodatkiem specjalnej odżywki. Twierdzi, że ma słodki smak...
Cóż, wizja jedzenia kurczaka i jajek dzień po dniu przez cztery miesiące, wywołuje u mnie głębokie westchnienie: przecież takie jedzenie może zbrzydnąć po tygodniu, co dopiero po takim czasie! - To tylko szesnaście tygodni w całym roku! Czasem nawet mniej - oponuje Michał. - Można przeżyć bez kłopotów - zarzeka się.

Skąd cztery miesiące? Z kalendarza imprez kulturystycznych. Chłopak do tej pory startował w Polsce. Dopiero w tym roku zdecydował się na arenę międzynarodową i był to jego stuprocentowy debiut. A że udany, tym zadowolenie jest większe. - Muszę tutaj oddać sprawiedliwość Piotrowi Boreckiemu, znanemu polskiemu kulturyście, który wyszedł z pomysłem wyjazdu na tak prestiżową imprezę - zdradza. - Jako że ma znacznie większe doświadczenie w startach, podpowiada mi, jak ustawiać się przed sędziami, jaką pozycję przyjąć, by wyglądać najkorzystniej, i w których zawodach najlepiej brać udział - zdradza.

Wspomniany, gdy zobaczył Michała, zasugerował, że powinien iść dalej, pokazać się szerszej i międzynarodowej publiczności. - Wahałem się. Byłem przeświadczony, że jest trochę za wcześnie na tak głębokie wody, jednak mój trener Wiktor Gryboś również wierzył w moje możliwości i od razu dostosował cały plan treningowy do startu w Barcelonie - mówi szczerze.
Słowa trenera poparła rodzina. Michał zmienił zdanie. Jak spadać, to z wysokiego konia...

Idealny facet - osa w talii, niedźwiedź w barach

Ideał piękna nie jest zarezerwowany tylko dla kobiet. Okazuje się, że panowie nie chcą być gorsi. Przynajmniej ci pokroju Michała. - Idealny kulturysta w mojej kategorii jest wąski w talii, ma szeroką obręcz barkową, pełną klatkę piersiową, mocny brzuch - wylicza. - Obrazowo rzecz ujmując: składa się z kości i mięśni - tłumaczy.

Sam jest bliski ideału - 80 centymetrów w pasie, 112 w klatce, 6-7 procent tkanki tłuszczowej.
- A w barach? Cóż, nigdy nie mierzyłem - śmieje się. - Może faktycznie warto - mruczy pod nosem.

Zaczął cztery lata temu. Bakcylem ćwiczeń modelujących sylwetkę zaraził go wspomniany już Wiktor Gryboś. Michał wprawdzie przyznaje, że kiedyś za siłownią nie przepadał - bezsensowne wyciskanie kolejnych ton uważał za mało interesujące - ale chciał się lepiej poczuć sam ze sobą. Kolega pokazał mu ćwiczenia, które miały ładnie wyłuszczyć mięśnie. Choć na efekty trzeba było poczekać, to gdy się już pojawiły, wiedział, że chce kontynuować. Cel - mieć sylwetkę jak Jeremy Buendia. I tak dąży do niej każdego dnia - na siłowni, przed lustrem, gdy ćwiczy pozy, w kuchni, gdy przygotowuje posiłki.

- Uprzedzam pytanie - nie, nie spędzam całych dni na ćwiczeniach. Najwyżej dwie godziny dziennie. Ze wszystkim, czyli rozgrzewką, rozciąganiem, zasadniczymi ćwiczeniami i odpoczynkiem po nich - zapewnia.

Dwanaście litrów wody dziennie to norma

Oprócz prężenia mięśni potrafi zrobić ze swoim ciałem znacznie więcej. Jeśli ktoś widział chłopaka, który na jakiejś balustradzie w Gorlicach „zawisł” na rękach równolegle do ziemi, to na pewno był Michał. Ewentualnie można było go podziwiać, gdy spacerował po poręczy kładki na moście do parku, albo jak ćwiczył skoki po dachach nieczynnej cegielni. Tych, którzy wykorzystują różne przeszkody terenowe do akrobatycznych ewolucji, nazywa się parkurowcami.
- Utrzymania równowagi nauczyłem się, chodząc po zwykłym krawężniku czy niskim murku. Nie było tak, że od razu wszedłem na balustradę mostu - opowiada.

Popisy rejestrowali przyjaciele. Potem każdy taki filmik trafiał pod krytyczną opinię samego Michała. Ten zawsze znalazł jakiś błąd: a to niewyprostowane biodra, nieobciągnięte palce u stóp, ugięta ręka.
- Trenuję do perfekcji - podkreśla. „Wystarczająco” mnie nie zadowala. Musi być perfekcyjnie - podkreśla z mocą.

Tak samo jest w kulturystyce. Czteromiesięczny reżim, jeśli chodzi o dietę, jest stuprocentowy - nie pozwoli sobie nawet na malutkiego cukierka, kęs pizzy, malusie ciasteczko. Przed samymi zawodami mobilizuje się jeszcze bardziej. Skala? Wypicie dwunastu litrów wody dziennie w okresie nawadniania nie stanowi problemu. Wszystko po to, by mięśnie jak najwyraźniej się uwypukliły, by talia była szczupła i mocno oddzielała się od barków.
- Przygotowania wyczerpują fizycznie, bo to, co funduje się własnemu organizmowi, to naprawdę megawycisk - opisuje. - Przed samym startem bywam tak zmęczony, że na to, co zwykle zabiera mi godzinę, potrzebuję trzech - mówi szczerze.
I przestrzega: zanim weźmiemy się za intensywny trening, porozmawiajmy z fachowcem.

Siła tak, ale nie do wielkich ciężarów

Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała, po co ta góra mięśni. Może do przeciągania tirów...
- Strongmanem nie jestem - obrusza się Michał. - Nie trenuję, żeby podnosić samochody, tylko dobrze się czuć i dobrze - wedle moich kryteriów - wyglądać - śmieje się już.

Dłużej niż ćwiczenia wysiłkowe trwają te przed... lustrem. I nikt w domu się nie dziwi, że spędza przed nim więcej czasu niż kobieca część rodziny. Trzeba wiedzieć, jak się zaprezentować sędziom na zawodach, by widzieli tylko to, co najlepsze. Michał już wie, że musi stanąć do nich bokiem, ale nie za bardzo. Tak delikatnie, jakby od niechcenia, niby przypadkowo.
- Wtedy widzą barki, mięśnie, talia lekko się skręca i sprawia wrażenie jeszcze szczuplejszej niż jest - relacjonuje.

Ważne jest nawet oddychanie. Za nic nie można sobie pozwolić na to, żeby brzuch oddychał razem z płucami. Nieładnie to wtedy wygląda. Pasją zaraził rodziców - może nie aż w tak ekstremalnym wydaniu, ale zdrowy tryb życia, ćwiczenia, dieta są już na porządku dziennym. I przynoszą ponoć coraz lepsze efekty.
- Czasem pozwalamy sobie na wspólne kulinarne szaleństwa. Siadamy wówczas razem do stołu, mama robi bowiem najlepsze na świecie dewolaje. I zajadamy się do szaleństwa - śmieje się serdecznie.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska