Jeszcze u schyłku komunizmu dzietność kobiet pozwalała Polsce zachować liczbę ludności na niezmienionym poziomie ok. 38 mln. Po 1990 r. szybko zapomnieliśmy o współczynniku dzietności gwarantującym tzw. zastępowalność pokoleń, czyli 2,1.
W ciągu dekady zjechaliśmy do 1,2, plasując się pod tym względem na przedostatnim miejscu w Europie. W 2002 r. na jedną krakowiankę w wieku rozrodczym przypadało jedno dziecko! Dwa razy mniej niż w tragicznych i biednych latach stanu wojennego.
Doświadczeni demografowie przyznają zupełnie otwarcie, że jeszcze w latach 80. około połowy polskich pociech pochodziło z tzw. wpadek. Można skwitować: i bardzo dobrze. Ale te czasy już raczej nie wrócą. Nie oznacza to, że nie wzrośnie dzietność Polek!
Kraków. Zobacz, jak wyglądają najlepsze porodówki w naszym m...
Polska idzie tu wyraźnie w ślady krajów bardziej rozwiniętych i bogatych, jak Francja, Irlandia, Szwecja, Wielka Brytania, które w ostatnich latach z mozołem odbudowują dzietność. Laików zawsze zadziwiało, że krakowianka, która nie chciała powić ani jednej pociechy w Krakowie, tak chętnie rodzi trójkę dzieci w Londynie lub Dublinie.
A rozwiązanie tej łamigłówki było proste: w cywilizowanych, względnie zasobnych krajach większość ludzi stara się postępować odpowiedzialnie, a to skłania do zadawania pytań typu: w jakich warunkach będzie dorastać moje dziecko, czy nasza i jego przyszłość rysuje się raczej w różowych, czy czarnych barwach? Chodzi o zasoby finansowe, ale też cały ekosystem przyjazny rodzinie i wychowaniu dzieci (w tym modę!).
W Krakowie, z kilku powodów, przeżywamy ostatnio boom gospodarczy przerastający mocno europejską średnią, wieje wicher optymizmu („może będzie normalnie, jak w Dublinie”) i… bociany mają pełne dzioby roboty.
ZOBACZ KONIECZNIE:
