Maszkowice: atak Romów na orszak weselny. Bili gości i niszczyli samochody
W poszarpanych ubraniach, z sińcami na ciele, przyjechali na wesele goście nowożeńców z gminy Łącko. W sobotę w drodze na imprezę starli się z Romami z Maszkowic, którzy zatrzymali orszak, domagając się wódki i placków.
Z relacji weselników wynika, że ich samochody zostały zatrzymane przez romskie dziecko, które położyło się na drodze. - Dorosły Rom siedział na poboczu - opowiada "Krakowskiej" uczestnik zajścia. - W pewnym momencie podniósł się i uderzył krzesłem w samochód. Gdy pasażerowie wysiedli z auta, doszło do bójki.
Na początku uczestniczyło w niej pięciu weselników. Potem włączyli się kolejni, którzy pospieszyli im na pomoc. - Nie mieliśmy szans, bo Romów było dziesięć razy więcej - ocenia nasz rozmówca. - Zbiegła się ich ponad setka.
Mieszkańcy romskiej osady niechętnie mówią o zajściu. Reportera "Krakowskiej" długo przetrzymali na moście, prowadzącym do ich wioski, zanim zdecydowali się wpuścić obcego na swój teren.
Oddelegowany do rozmowy Bronisław Szczerba całą winą za incydent obarczył weselników. - Grupa młodych zrobiła na drodze bramę, by zgodnie z polską tradycją poprosić o wódkę weselną - opowiada Szczerba. - Zrobiło się nerwowo, gdy jeden z Polaków bez powodu uderzył chłopca.
Ofiarą miał być 15-letni Trojan, który rok wcześniej przeszedł operację serca. - Jakiś mężczyzna wyskoczył z auta i kopnął mnie w nogę - opowiada Trojan. - Gdy się pochyliłem z bólu, dostałem kopniaka w twarz. Na chwilę straciłem przytomność.
Według Romów, pobicie nastolatka sprowokowało ich do działania. Stanęli w obronie chłopca i doszło do gwałtownych przepychanek z weselnikami.
- To bzdura! - oburza się gość państwa młodych. - Nikt nie pobił młodego Roma. To my jesteśmy ofiarami napaści.
Rzeczniczka sądeckiej policji mł. asp. Iwona Grzebyk-Dulak podkreśla, że jako pierwsza interwencję podjęła trójka nieumundurowanych policjantów, którzy akurat byli w pobliżu. Kilka minut później na miejsce dojechały radiowozy ze Starego i Nowego Sącza. Nerwową sytuację bardzo szybko opanowano.
- Na miejscu nikt nie złożył oficjalnego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa - podkreśla rzeczniczka. Dodaje, że policjanci chcąc ustalić okoliczności zdarzenia, sami dotarli do świadków. Na podstawie ich relacji zdecydują, czy wszczynać postępowanie z urzędu dotyczące uszkodzenia ciała.
Romowie z Maszkowic podkreślają, że po incydencie z weselnikami obawiają się o życie. W nocy z soboty na niedzielę ich osady pilnowali policjanci. Radiowozy patrolowały teren także przez cały poniedziałek.
- Bramy weselne robiliśmy od lat i nigdy nie było z tym problemu - podkreśla Bronisław Szczerba. - Kolejnych już nie będzie, żeby nie prowokować bójek.
Tymczasem mieszkańcy Maszkowic stają w obronie weselników. Twierdzą, że ich romscy sąsiedzi potrafią zrobić nawet kilka bram na krótkim odcinku drogi, wymuszając w ten sposób datki.
- Nigdy nie mają dość - oburza się 70-letnia mieszkanka Maszkowic. - Zwłaszcza ci młodzi są nienasyceni. Nie można się od nich opędzić.
Zbigniew Piekarski, pełnomocnik zarządu powiatu nowosądeckiego ds. mniejszości narodowych uważa, że dopóki Romowie będą stłoczeni w jednym miejscu, dopóty będą z nimi problemy.
- W osadzie żyje ich ponad dwustu - wylicza Piekarski. - Tylko dwóch pracuje. Pozostali są bezrobotni, bo chociaż zrobili kursy krawieckie, florystyczne czy murarskie, nikt nie chce ich zatrudnić. W społeczeństwie wciąż panują bowiem uprzedzenia wobec tej mniejszości narodowej.
W powiecie nowosądeckim największym skupiskiem Romów jest właśnie osada w Maszkowicach. Mniejsze grupy żyją też we Florynce (15 osób) i Marcinkowicach (jedna rodzina). Nie stwarzają tam żadnych problemów.
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!