Ewentualna wygrana Polaka nigeryjskiego pochodzenia (ale urodzonego w Szczecinie - cóż za zbieg okoliczności) pozwoli mu wejść na salony. Nareszcie mowa o salonach pięściarskich, gdyż do tej pory szerszej publiczności był bardziej znany z brylowania na parkiecie jako uczestnik programu "Taniec z gwiazdami".
Ugonoh dopiero teraz dostał pierwszą szansę na stoczenie zawodowej walki w USA, mimo iż w Las Vegas trenuje od trzech lat. Odmiana nastąpiła wraz z podpisaniem kontraktu ze słynnym promotorem Alem Haymonem, ale i poniekąd przez przypadek, gdyż Breazeale’a otrzymał „w spadku” po Arturze Szpilce, którego kandydatury, mimo ustaleń Haymona i Andrzeja Wasilewskiego, nie zaakceptowała telewizja Fox.
Pierwotnie gali Premier Boxing Champions w Birmingham (Alabama) nie było w ofercie stacji działających na polskim rynku, ale i to się zmieniło – pierwsze wielkie starcie Ugonoha pokaże Canal Plus Sport (początek transmisji w nocy z soboty na niedzielę o godz. 2).
Polak darzy dwumetrowego rywala respektem, ale zapewnia, że się go nie obawia.
– Oglądałem walki Dominika jeszcze zanim dowiedziałem się, że będę z nim walczył – opowiadał Izu podczas wczorajszej konferencji w Alabamie. – Znam jego silne i słabe strony. Wszyscy moim sparingpartnerzy byli wyżsi ode mnie, więc nauczyłem się, jak bić się w ringu z olbrzymami. Dla mnie to walka o wszystko. Po to ciężko trenuję, by zostać mistrzem świata, a teraz dostałem szansę, by się przybliżyć do celu i zamierzam ją wykorzystać. Chcę mieć z tego frajdę i dam z siebie wszystko. Sądzę, że to będzie wybuchowy pojedynek. Jestem w formie, w jakiej jeszcze nigdy nie byłem. Przygotowałem się na lepszego Breazeale’a, niż ten, który mierzył się o tytuł IBF z Anthony’m Joshuą (porażka w czerwcu ubiegłego roku przez TKO w 7. rundzie – przyp.). To będzie piękna noc.
Post udostępniony przez Dominic Breazeale (@troublebreazeale) 23 Lut, 2017 o 4:12 PST
Co byśmy nie napisali o potyczce Breazeale – Ugonoh, będzie ona tylko przygrywką do pojedynku wieczoru w Legacy Arena z udziałem mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC. Naprzeciw siebie staną Deontay Wilder (37-0, 36 KO) i Gerald Washington (18-0-1, 12 KO). Ten drugi skorzystał na głupocie Andrzeja Wawrzyka, który w połowie stycznia, podczas przygotowań do walki życia z Wilderem, został złapany na stosowaniu środków dopingujących. Dzierżący tytuł mistrza 31-letni Amerykanin mierzy w starcie unifikujące z Australijczykiem Josephem Parkerem (22-0, 18 KO). Tego ostatniego, mistrza świata WBO, czeka jednak najpierw pojedynek z Anglikiem Hughie Fury’m (20-0, 10 KO).
Zupełnie inny kaliber ma walka Zimnocha z Mollo. 37-letni Amerykanin to półzawodowiec, bo jego podstawowym zajęciem jest czyszczenie zbiorników wodnych na dużych wysokościach. Pierwszy pojedynek Polak przegrał i odgraża się, że rewanż przywróci mu utraconą markę. Zupełnie innego zdania jest Szpilka, który – zamiast zajmować się swoją podupadającą karierą – szczuje Mollo na polskiego rywala. Podtekst tej gry jest dość czytelny, bo jeśli wieliczaninowi nie wyjdzie podbijanie świata, zostaną mu właśnie rywale pokroju Zimnocha. W budowaniu napięcia wokół takiej walki z pewnością pomoże odwoływanie się do mowy nienawiści, w której obaj pięściarze czynią systematyczne postępy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska