FLESZ - Od października zmiany przy wjeździe do Wielkiej Brytanii

– W weekend moja córka potrzebowała pilnie pomocy dentysty. Gdy zaczęłam szukać gabinetu, który pełniłby dyżur, ze zdziwieniem odkryłam, że w tak dużym mieście jak Kraków nie ma bezpłatnej świątecznej opieki stomatologicznej. Byłam więc zmuszona skorzystać z wizyty w prywatnym gabinecie, zapłaciłam ponad 300 zł. Co jeśli kogoś nie stać na taki wydatek? Jak wytłumaczyć dziecku, że musi wytrzymać z bólem do poniedziałku? - pyta pani Anna, jedna z naszych czytelniczek.
Nie jest to nowa sytuacja. Bezpłatna, doraźna pomoc stomatologiczna w Krakowie nie działa już bowiem od ponad trzech lat. Po tym, jak z leczenia bolących zębów nocami, w weekendy oraz święta zrezygnowali specjaliści z przychodni „Stomedyk” przy ul. Strzeleckiej, tłumacząc się brakami kadrowymi, które uniemożliwiały zapewnienie obsady dentystów na nocnych dyżurach oraz trudną współpracą z pacjentami. Pomimo rozpisania przez NFZ kilku konkursów w tym zakresie, żadna z placówek dentystycznych nie wyraziła zainteresowania udzielaniem takiej pomocy w Krakowie.
W efekcie krakowianie (także Ci najmłodsi), których ząb rozboli poza godzinami pracy dziennych przychodni, są zmuszeni poczekać na ich otwarcie albo szukać pomocy w… Trzebunii – wsi w powiecie myślenickim, oddalonej o jakieś 40 km od stolicy województwa. To właśnie tam działa jedyne bezpłatne pogotowie stomatologiczne w regionie, które zapewnia chorym opiekę także w weekendy i święta. Pod Wawelem na doraźną konsultację dentysty można liczyć jedynie w prywatnych placówkach. Taka wizyta to jednak spory wydatek. Jej koszt w zależności od rodzaju potrzebnej interwencji może wynosić nawet kilkaset złotych.
Od lat pacjenci zadają sobie pytanie, dlaczego krakowscy stomatolodzy nie chcą dyżurować nocami i w święta? Kwota, jaką NFZ proponuje za dyżur - 900 złotych ryczałtu (czyli niezależnie od tego, ilu pacjentów przyjmie lekarz) za 12 godzin pracy, nie jest dla nich kusząca.
- Trudno się dziwić, że chętnych brakuje. Jest to po prostu nieopłacalne i generuje koszty, których nie pokrywa wynagrodzenie oferowane przez NFZ. Do tego dochodzą również problemy z pacjentami. Szczególnie w nocnych poradniach zdarza się, że chorzy są roszczeniowi i agresywni. W takich miejscach najlepiej zatrudniać więc również ochronę – tłumaczy lek. dent. Robert Stępień, przewodniczący Komisji Stomatologicznej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Krakowie.
I dodaje, że za te pieniądze trzeba opłacić materiały, czynsz za wynajmowane pomieszczenia, wynagrodzenia dla pracowników czy pokryć koszty zużywającego się sprzętu. Ponadto na takie dyżury niejednokrotnie trafiają osoby z ropnymi stanami zapalnymi, ze złamanymi zębami i kośćmi szczękowymi. Trzeba nacinać ropnie, ewakuować tę ropę, robić zdjęcia pantomograficzne. To wszystko generuje koszty, za które w prywatnym gabinecie trzeba byłoby zapłacić kilkaset złotych za godzinę.
- Około półtora roku temu robiono takie wyliczenia z których wynikało, że aby dla przychodni było opłacalne uruchomienie takiego 12-godzinnego dyżuru to NFZ musiałby za niego zapłacić około 1200 złotych. Dzisiaj gdyby zrobiono podobną symulację cena ta byłaby zapewne wyższa, choćby z uwagi na znaczący wzrost cen środków ochrony osobistej spowodowany pandemią – dodaje dr Stępień.
Przedstawiciele Funduszu zapewniają, że nie zrezygnują z prób zakontraktowania tego rodzaju świadczeń pod Wawelem.
- Ogłoszenie najbliższego konkursu ofert jest planowane z początkiem 2023 r. – w związku z końcem obowiązywania umów w zakresie leczenia stomatologicznego. Jeśli jednak wcześniej pojawi się placówka zainteresowana zawarciem umowy i dyżurami stomatologicznymi, podejmiemy działania, by ogłosić potrzebny konkurs – zapewnia małopolski oddział NFZ.