Ostry konflikt limanowskich władz z właścicielami firm przewozowych trwa od jesieni ubiegłego roku. Wtedy to radni podjęli uchwałę nakazującą korzystanie z dworca autobusowego administrowanego przez miasto, ale faktycznie należącego do spółki Pasyk & Gawron, która wykupiła wcześniej limanowski PKS. Burmistrz Władysław Bieda twierdzi, że chodzi o stworzenie jednego centralnego miejsca odjazdowo-przesiadkowego autobusów, co stanowiłoby ułatwienie dla podróżnych.
Protestujący przewoźnicy, dla których limanowski PKS jest poważną konkurencją, odmówili korzystania z jego dworca.
"Na dworcu jest tylko 9 stanowisk dla prywatnych przewoźników, a w szczytowych godzinach w ciągu dnia busy odjeżdżają nawet po sto razy na godzinę - czytamy w informacji kolportowanej przez busiarzy. - Przepustowość zatoczek nie daje możliwości utrzymania wszystkich dotychczasowych odjazdów".
- Na dworcu PKS nie mielibyśmy czasu na dłuższy postój, a czasem trzeba czekać kilkadziesiąt minut na odjazd - wyjaśnia Kazimierz Łazarkiewicz, kierowca jednej z firm przewozowych. W samochodzie, podobnie jak inni, wozi kartki z informacją o poniedziałkowych utrudnieniach w komunikacji w mieście i ulotkę zachęcającą do solidarności z protestującymi.
Większość busiarzy korzysta z miejsc postojowych przy ulicach Kilińskiego i Zygmunta Augusta, dzierżawionych przez szefa firmy przewozowej Maxbus Bogumiła Pietruchę. Choć jest on mózgiem protestu, to niechętnie wypowiada się publicznie.
- Proszę mnie określać jako jednego z przewoźników, bo to nasza wspólna sprawa - powiedział nam wczoraj szef Maxbusa.
Uchwała radnych z października 2012 r. została przez przewoźników zaskarżona do wojewody małopolskiego. Zmienił jej treść na tyle, że busy prywatne z dworca korzystać mogą, ale nie muszą.
Wojna z miastem toczy się teraz głownie o przystanki miejskie. "Po remoncie ronda przy ul. Targowej przystanki zachowano, ale przewoźnikom zabroniono korzystania z nich" - skarżą się busiarze w "Informacji o działaniach burmistrza niedopuszczających swobodnie do rynku przewozu".
W związku z protestem policja przygotowała objazdy, na które będą kierować auta funkcjonariusze drogówki.
Trudno zrozumieć powody protestu
Burmistrz Limanowej Władysław Bieda:
- Jeden przystanek z zatoczką przy ulicy Targowej, w pobliżu dworca PKS, jest przeznaczony na postój dla taksówek, drugi - dla pasażerów wysiadających z autobusów. To jest dla ich wygody, tak jak jedno główne miejsce odprawy autobusów w mieście. Trudno mi zrozumieć powody poniedziałkowego protestu, ponieważ cały czas przewoźnicy mogą korzystać z dworca PKS za bardzo niskie stawki - 50 gr i 1 zł. Miasto umowę ze spółką Pasyk & Gawron podpisało na 20 lat i nic przez ten czas się nie zmieni. Protest wprowadza jedynie ogromne utrudnienia w Limanowej. Odczują je przede wszystkim mieszkańcy.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+