MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Byle tylko przetrwać do wiosny

Redakcja
archiwum
W koleżeńskim gronie na fejsbuku nowa awantura. Ledwie się wycofał (jak sam pisze, przestraszony stutysięcznym echem własnego pomysłu) twórca hasła "Dzień bez Smoleńska", a już się pojawiło coś nie mniej smacznego. Pan H., niegdyś gitarzysta, a obecnie felietonista jednego z tygodników, obraził był mianowicie na łamach samą Marylę Rodowicz. Tym razem poszło o przeszłość, nie o przyszłość (jak w sprawie smoleńskiej).

Wersja pana H.: rzucił swoją ówczesną pracodawczynię na znak bliżej niewyjaśnionego protestu (wiecie, rozumiecie) w czasie jakiegoś ubiegłowiecznego tournee po ZSRR. Wersja Królowej: owszem, usunęła niegdyś muzykanta H. za pijaństwo. Odzew pana H.: pani R. ma zanik pamięci, zapewne ze starości (ale wiecie, rozumiecie). Chór komentatorów (fałszywie): oj chyba, no no, ale dżentelmen, wiadomo Madonna RWPG, wstyd panie dziejku, Maryla jesteśmy z tobą…
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Takie prawo (zapisane w popularny szlagwort) obowiązywało przed wojną światową. Teraz jest inaczej. Gdy się czegoś nie ma, to się swe marzenie (albo urojenie) czyni faktem. Przynajmniej medialnym. Wszak nie liczy się to co było rzeczywiście, tylko to co ludzie usłyszą. Panu H. najwyraźniej brakuje kombatanckiej przeszłości do podkolorowania ciekawego przecież i bez niej życiorysu. Sugeruje więc rzekomą krzywdę sprzed lat, opierając się na przekonaniu, że tego nikt przecież sprawdzić nie może. A że przy okazji plwocina spada na but Maryli - to jeszcze lepiej. Ipeen zawsze gotów podjąć śledztwo w sprawie, która przyniesie mu rozgłos. A przedstawienie Królowej Polskiej Piosenki jako reżimowego siepacza, co w mrokach komunistycznej nocy, w głuszy azjatyckiej Rosji wyrzucał gitarzystów - to przecież temat jeszcze smaczniejszy niż sikanie do wody święconej przez noblistę. Może dobry temat na doktorat? Magistrze Z., do boju!

Co się dzieje z ludźmi niesytymi chwały… Pan H., jak podejrzewam, użył raczej fałszu z zapomnienia, z osobistej niechęci do Maryli itp. Dziwiłbym się, gdyby było inaczej, w końcu medal zasługi dostać już można nie tylko za aktywność w ruchu oporu. Szczęśliwie wywietrzały już opary durnej "polityki historycznej", wystarczy zrobić w życiu coś nietuzinkowego albo pożytecznego. Niedawne wawelskie spotkanie Pana Prezydenta Komorowskiego z artystami jest tego dowodem. A że nie wszyscy gitarzyści zostali zaproszeni? A dlaczego ogórek nie śpiewa? Przypomnę Poetę: "Jeżeli ogórek nie śpiewa i to o żadnej porze, to widać z woli nieba najprawdopodobniej nie może…"
A propos śpiewa: pan Czesław Mozil, uroczy piosenkarz znany pod firmą "Czesław Śpiewa", został właśnie zaproszony do jury nowego telewizyjnego programu rozrywkowego, w którym będzie się można popisać błyskotliwością, kosztem cudzych marzeń. Pewien tygodnik stwierdził nawet przy tej okazji, że telewizyjne jurorowanie to najlepsza fucha na świecie. Przy okazji odsłonił zasady pichcenia telewizyjnego show: bierzesz skandalistę, dodajesz celebrytę, na dodatek (ewentualnie, choć niekoniecznie) dopraszasz jakiegoś praktyka profesji, na której ludzkich zasobach oparto scenariusz. Ważne, by ów specjalista-praktyk pozostawał w mniejszości. Fachowcy nie gwarantują przecież powodzenia i oglądalności programu.

Wszystko to dokładnie odwrotnie niż w życiu nietelewizyjnym, czyli tak zwanym realu. Tam też odbywają się mniejsze i całkiem duże konkursy, tam też ocenia się predyspozycje, a nawet talenty. Ale w owym (jakże lekceważonym przez Naczelne Medium) życiu rzeczywistym wszyscy starają się raczej o to, by oceną cudzych umiejętności i możliwości zajmowali się specjaliści. Eksperci od umiejętności, zarówno od tzw. "warsztatu", jak i gustu. Dzięki całej sieci kompetentnych preselekcji, przeglądów, nominacji etc. - sublimuje się coś więcej niż walory czyjejś osobliwej struny głosowej, uroda, czy łatwość udawania murzyna. Masowe "castingi" do telewizyjnych tańców lub śpiewań bardziej służą pobudzeniu wyobraźni młodych (zazwyczaj) ludzi, niż ich świadomości co można i trzeba zrobić, by spełnić marzenia.

Niemal co tydzień spotykam się z młodymi ludźmi, którzy marzą o graniu, tańcowaniu, śpiewaniu. I sukcesie. Widzę i słyszę ich entuzjazm, optymizm i wiarę. Ale też trwoży mnie całkowity niekiedy brak fundamentów ewentualnej profesjonalnej kariery. Zwłaszcza elementarnej wiedzy. Tak, znam przekonanie niektórych artystów (minorum gentium), że wiedza nie jest potrzebna by tworzyć. Ale czy muszę ten pogląd podzielać? Wiem od swoich mistrzów (przyznaję, starych tak bardzo, że zazwyczaj już martwych), że najpierw trzeba się nauczyć języka, w którym chce się wypowiadać - a dopiero potem okazać się może, czy się ma coś ciekawego do powiedzenia. Talent - to coś własnego, co wyróżnia myśl lub emocję czyjąś z tłumu chętnych, wyposażonych przez naturę w predyspozycje… Ale o tym będzie pewnie jeszcze niejedna okazja pogadać. Wszak sezon wspomnianych konkursów i przeglądów cudzego marzenia właśnie się zaczął. Nie tylko w telewizyjnych fabrykach złudzeń. Zresztą wszystko idzie ku wiośnie. Doktor Pinkwart widział nawet dziką kaczkę, lecącą w górę Dunajca. Już niedługo.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska