Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Wilk: każdy mecz dla nas będzie o najwyższą stawkę

Redakcja
archiwum
- Musimy wygrywać wszystko jak leci. Każdy mecz dla nas będzie o najwyższą stawkę - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" piłkarz Wisły Kraków, Cezary Wilk.

Daniel Brud: Chcę, żeby licznik przyspieszył

- Jesteście po pierwszym zgrupowaniu przedsezonowym. Nogi są ciężkie?
- Nie jest tak źle. Mamy dość specyficzny, bo bardzo krótki okres przygotowawczy. Dlatego treningi też nie są takie, jak to bywało w poprzednich latach. Teraz oczywiście wszyscy dochodzą do siebie po dość intensywnych zajęciach, ale z każdym dniem świeżości powinno być coraz więcej.

- Przygotowania trenera Kazimierza Moskala różnią się czymś od tego, co preferował Robert Maaskant?
- Trudno to porównywać, bo tak jak powiedziałem, w tym roku mamy specyficzną sytuację. Generalnie jest wiele podobnych elementów, jest też trochę nowości. Zobaczymy, jaki to przyniesie efekt.

- Nowym elementem jest spora dawka treningów na siłowni. Podobają się Panu takie zajęcia?
- Rzeczywiście, u trenera Maaskanta siłowni nie było. Teraz jest, co powinno nam pomóc w dotrzymaniu kroku rywalom.

- Takim piłkarzom jak Pan siłownia jest szczególnie potrzebna. W środku pola trzeba się przecież mocno rozpychać.
- Myślę, że pozycja nie jest tutaj tak istotna, każdemu zawodnikowi tego typu treningi się przydają.

- Wisła znalazła się w takiej sytuacji, że nie może być mowy o pomyłce już na starcie. Jeśli nie zaczniecie regularnie wygrywać od pierwszego meczu, to sezon w ekstraklasie może się dla was skończyć błyskawicznie. Macie tego świadomość?
- Zdajemy sobie sprawę z tego jak wygląda sytuacja i wiemy, że od pierwszego gwizdka musimy grać na sto procent. Musimy wygrywać wszystko jak leci. Każdy mecz dla nas będzie o najwyższą stawkę. To jednak dobra sytuacja. O to przecież w piłce nożnej chodzi i na takie mecze wszyscy czekają. Nie będzie spotkań o nic. Każdy mecz będzie trzeba zagrać nawet na 200 procent. Cóż, zapowiada się ciekawa runda.

- Zgodzi się Pan, że waszym atutem będzie terminarz? Najtrudniejszych rywali podejmiecie przy Reymonta.
- To fakt, z czołówką gramy u siebie. To nam powinno pomóc. Tylko, że my nie mamy już marginesu błędu, więc każdy mecz będzie równie ważny.

- Gracie na trzech frontach. Jaki to może mieć wpływ na dyspozycję drużyny?
- Postanowiliśmy, że koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu. Nie ma znaczenia, w jakich to będzie rozgrywkach. Mamy wyjść na boisko, zagrać, wygrać i dopiero wtedy myśleć o następnym spotkaniu.

- Jesienią było sporo złych momentów w Wiśle. Mecz z Twente, awans w Lidze Europy, a następnie urlopy pozwoliły wam zapomnieć o tych wszystkich zakrętach?
- Do końca o tych kiepskich momentach nie da się zapomnieć, bo one gdzieś tam w psychice zostają. Natomiast szczególnie awans w Lidze Europy miał bardzo duży, pozytywny wpływ na drużynę i dlatego z większym optymizmem przystąpiliśmy do przygotowań.

- Dla Pana będzie to runda ważna również z tego powodu, że jako jedyny wiślak znalazł się Pan w szerokiej kadrze na mistrzostwa Europy. Jest o co walczyć.
- Na każde pytanie o Euro i moją osobę w tym kontekście, odpowiadam w ten sam sposób. Tylko dobra gra dla Wisły może przekonać kogoś do mnie. Nie chcę natomiast sam oceniać czy nadaję się do kadry czy nie.

- Ale chyba marzy Pan o występie na Euro?
- Gdybym powiedział, że nie, to skłamałbym. Każdy z polskich zawodników chciałby zagrać w tym turnieju. Ja również.

- A nie pomyślał Pan, że skoro jest podstawowym zawodnikiem mistrza Polski, to miejsce w reprezentacji powinno się Panu należeć?
- Ani przez moment tak nie pomyślałem. W kadrze na mojej pozycji prócz Rafała Murawskiego, grają zawodnicy występujący w ligach zachodnich. To jest szczebel wyżej. Żeby nawiązać z nimi walkę o miejsce, trzeba być moim zdaniem jednym z pięciu najlepszych piłkarzy w naszej ekstraklasie.

- Dudka, Polański, Matuszczyk, Murawski i Pan to jest ta grupa piłkarzy, spośród której trener Smuda będzie wybierał w kontekście Euro 2012?
- Mnie podoba się jeszcze gra Ariela Borysiuka. On jest pomijany, a ja włączyłbym go do tej grupy walczącej o miejsce na mojej pozycji.

- Nie czuje się Pan lepszym piłkarzem od Borysiuka?
- Nie lubię takich porównań. Co miałoby na celu, żebym teraz powiedział, że jestem od Ariela lepszy? Gramy na tej samej pozycji w klubach, które walczą o podobne cele. Jeśli dojdzie do naszej konfrontacji na boisku, to wtedy każdy może sobie porównać kto jest lepszy, kto lepiej wykonuje zadania taktyczne. Teraz takie dywagacje nie mają sensu.

- No to może dojść do waszej konfrontacji bardzo szybko, bo już 11 lutego.
- I właśnie wtedy będzie można nas porównać.

- Skoro tak łagodnie przeszliśmy do tematu Superpucharu, to proszę powiedzieć czy wy już też zaczynacie odczuwać takie ciśnienie, związane z tym meczem, jak kibice?
- Docierały oczywiście do nas informacje o ogromnym zainteresowaniu kibiców tym meczem. Na razie jednak podchodzimy spokojnie do tematu. Może dlatego, że byliśmy daleko od tego wszystkiego i koncentrowaliśmy się na treningach. Skoro jest jednak tak, jak mówiłem, że koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu, to Superpuchar jest w tej chwili dla nas najważniejszy.

- Radosław Sobolewski ciągle nie jest w pełni sił. Czy to, co się z nim dzieje, wpływa na pańskie podejście do gry czy robi Pan swoje i czeka na powrót "Sobola"?
- Nie tylko ja czekam na jego powrót, ale dotyczy to całej drużyny. Jest to postać, która ma ogromny wpływ na zespół. Jeśli natomiast chodzi o moją osobę, to bez względu na to czy Radek jest czy go nie ma, pracuję tak samo. A Radkowi życzę jak najlepiej, bo to przecież kolega.

- Wszystko wskazuje na to, że nikt do was nie dołączy, nikt też nie odejdzie. To dość nietypowe okienko transferowe dla Wisły. Jak Pan to skomentuje?
- Może tak się wydawać, ale jeśli spojrzeć na dwa okienka w tył i na poprzednie, to okaże się, że tych transferów było sporo. Drużyna w tym czasie mocno się zmieniła. Może zatem przyszedł najwyższy czas na pracę w tym samym gronie. Teraz wszyscy się już dobrze znamy, a rywalizacja o miejsce przecież jest. Mamy po dwóch piłkarzy na każdą pozycję. Trener Moskal powiedział wyraźnie, że najważniejsze jest, żeby wszyscy byli zdrowi.

- Rywale, Polonia czy Śląsk dokonują jednak wzmocnień.
- Oczywiście wiemy o tym, ale koncentrujemy się na sobie. Dla nas liczy się tylko Wisła i to co dzieje się w naszym zespole.

- Kiedyś powiedział Pan, że zaszczytem jest pracować na boisku dla takiego zawodnika, jak Maor Melikson i wykonywać za niego czarną robotę, żeby on miał więcej miejsca na zaprezentowanie swoich możliwości. Dalej podtrzymuje Pan to zdanie?
- Nie zmieniam zdania w tej kwestii. Maor to piłkarz, dla którego kibice przychodzą na stadion. Chcą oglądać jego zagrania, sztuczki techniczne. Tam samo jest np. w przypadku Ivicy Ilieva. Pamiętamy przecież, jak przerzucił piłkę nad Dudu z Widzewa. Dla takich zagrań przychodzi się na stadion.

- A nie przychodzi się dla jeżdżącego na tyłku Cezarego Wilka?
- Każdy ma swoją robotę do wykonania. Mnie to nie przeszkadza, że moim bieganiem mogę pomóc komuś innemu w fajnej, efektownej grze.

- Nie korci Pana, żeby wykonać taką sztuczkę techniczną, jak wspomniany przez Pana Iliev?
- Obawiam się, że mogłoby się to zakończyć salwą śmiechu... Może nie będę zatem próbował.

- Wracając do Meliksona. Doszedł już do swojej normalnej dyspozycji?
- Myślę, że nikt z nas nie jest jeszcze w optymalnej formie. Jestem jednak pewien, że jest na najlepszej drodze do swojej najwyższej dyspozycji.

- W Hiszpanii na zgrupowaniu był z wami młody Alan Uryga. To piłkarz w podobnym typie do Pana. Jak Pan myśli, ile on jeszcze potrzebuje czasu, żeby zadomowić się w pierwszym zespole?
- To jest bardzo trudne pytanie. Może dostać szansę gry jutro i będzie fantastycznie, a może chłopakowi ten mecz nie wyjść i każdy powie, że to jeszcze za wcześnie. Myślę, że Alan zagrał bardzo fajnie w drugim sparingu. Teraz musi ciężko pracować i wszystko przed nim. Podobnie zresztą jak przed Michałem Szewczykiem, który również był z nami w Hiszpanii.

- Trzy z czterech bramek w sparingach w Hiszpanii straciliście po stałych fragmentach gry. Tak było też jesienią i nie widać w tym elemencie postępu.
- Rzeczywiście w tych momentach wkradło się w naszej szeregi rozluźnienie. Szczerze jednak mówiąc, nie przywiązywałbym aż tak dużej wagi do tego. Nogi były zmęczone po ciężkich treningach, reakcja była trochę spóźniona. Myślę, że w meczach o stawkę takie błędy nie będą już nam się przytrafiać.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska