63-letni mieszkaniec Trzebini cudem przeżył. W piątek przechodził chodnikiem alei Henryka w centrum Chrzanowa, gdy runęło na niego wielkie drzewo. Chwilę wcześniej o konary zahaczył tir. Mężczyzna nie miał szans, by uciec. Policja sprawdza, czy nie doszło do zaniedbania, bo - jak się okazało - pień kasztanowca był całkowicie spróchniały. Mógł złamać się w każdym momencie.
Tir zahaczył o gałęzie
Do zdarzenia doszło około godziny 9 rano. Pan Henryk przyjechał do Chrzanowa z żoną. Zaparkowali toyotę obok apteki na alei Henryka, po drugiej stronie jezdni.
- Heniu miał załatwić coś w Urzędzie Miasta, a ja zrobić zakupy - opowiada żona rannego mężczyzny. Gdy wróciła, jej mąż leżał między konarami na chodniku. Strażacy uwolnili go i udzielili pierwszej pomocy, a następnie pogotowie zabrało do chrzanowskiego szpitala.
- Jest przytomny, ale bardzo źle się czuje. Lekarze mówią, że jego stan jest ciężki - twierdzi trzebinianka.
Jej mąż jest już po dwóch zawałach serca. - Nie pamięta zdarzenia ani momentu kiedy upadł przygnieciony - dodaje kobieta.
Będzie domagać się odszkodowania za wypadek. - To nie do pomyślenia, żeby człowiek idąc w centrum miasta chodnikiem mógł zostać przygnieciony przez drzewo. A gdyby tam było dziecko? Nie miałoby żadnych szans na przeżycie - zauważa kobieta.
Pani Agnieszka, która pracuje obok, widziała całe zdarzenie.
- Tir nie wjechał w drzewo, tylko zahaczył o konary, które zwisały nad jezdnią. Kasztanowiec złamał się u samej podstawy i w momencie przewrócił na przechodnia - relacjonuje - Gdyby drzewo było zdrowe, na pewno by się nie złamało. Zresztą gdy leżało na chodniku widać było, że jest mocno spróchniałe.
Maria Koźbiał wychodziła z pobliskiego sklepu obuwniczego, kiedy na miejsce dotarło pogotowie.
- Wzdłuż al. Henryka jest kilkadziesiąt podobnych drzew. Przy większej wichurze mogą runąć - martwi się starsza pani.
Drzewa ocenili ,,na oko”
Jarosław Dwojak z Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie zapowiada, że policjanci sprawdzą, czy nie doszło do zaniedbania, niezależnie od tego, że tir nie powinien jechać tą ulicą.
Magdalena Witek z wydziału ochrony środowiska w chrzanowskim magistracie przyznaje, że drzewa przy alei Henryka były przewidziane do zabiegów pielęgnacyjnych w przyszłym roku.
- To, które w piątek runęło, nie wyglądało na chore czy spróchniałe - twierdzi urzędniczka, precyzując, że ostatni raz kasztanowce były spawdzane około dwa lata temu „na oko”. - Jeśli jakieś drzewo budzi nasze wątpliwości, jest pochylone, wygląda niezdrowo, to wtedy zlecamy ekspertyzę przed ewentualnym wycięciem - mówi Witek.
Po ostatnim zdarzeniu urzędnicy mają uważniej skontrolować drzewa przy głównych ulicach. Kiedy i jak - nie potrafią na razie powiedzieć.
Jeśli chodzi o ewentualne roszczenia rodziny poszkodowanego mężczyzny, urzędniczka odpowiada, że gmina jest ubezpieczona od tego typu zdarzeń.