https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanowski szpital straszy pacjentów?

Magdalena Balicka
archiwum Polskapresse
Joanna Stasiak, mama siedmiomiesięcznego Antosia, oraz Katarzyna Kozłowska, mama Maciusia w tym samym wieku, zarzekają się, że już nigdy nie przekroczą progów chrzanowskiego szpitala. Zamierzają złożyć oficjalną skargę na personel oddziału dziecięcego, na którym wraz z dziećmi spędziły ponad tydzień.

- Pielęgniarki i lekarki są niekompetentne, nieuprzejme, a salowe leniwe i niedokładne - oskarżają chrzanowianki.
Joanna Stasiak przyjechała do lecznicy z Antosiem pod koniec lutego. Chłopczyk miał 38 stopni gorączki. Okazało się, że ma zapalenie oskrzeli.

- Pielęgniarki równe czterdzieści minut próbowały się wkłuć w ciałko synka, by założyć mu wenflon. Podziurawiły mu skórę jak sito, także na głowie. I tak im się nie udało - żali się pani Joanna. Ma żal także do lekarek, bo nie pozwoliły jej być przy zabiegu wkłuwania. - Męczyły mego synka prawie godzinę bez chwili wytchnienia, aż dziecko dławiło się własnymi łzami - opowiada. - Pielęgniarki wydarły się na mnie, że je stresuję, a poza tym dziecko jest nie do podkłucia - relacjonuje roztrzęsiona kobieta.
Ma żal do lekarek, że już w pierwszy dzień przeniosły jej syna na oddział biegunowy. - Tylko raz miał rozwolnienie po antybiotyku. Potem wszystko było dobrze. Tymczasem na biegunowym złapał wirus - żali się młoda mama. W sumie się nie dziwi, że tak się stało, bo gdy zobaczyła jak salowa najpierw wycierała sedes w toalecie pomarańczową szmatką, a następnie tą samą przemywała wanienkę dziecięcą w sali chorych oraz stoliki, o mało nie zemdlała. - Drobinki jedzenia pod łóżkami leżały kilka dni. Ani razu salowa nie umyła podłogi dalej niż sięgnął jej mop - twierdzi.

Katarzyna Kozłowska także trafiła na oddział dziecięcy z chorym synkiem. - Miał zapalenie płuc i 38 stopni gorączki, tymczasem zanim podano mu jakikolwiek lek, dyżurna przeprowadzała przez czterdzieści minut wywiad, pytając mnie o liczbę pokoi i okien w domu - denerwuje się na samo wspomnienie. Dziecko leciało jej przez ręce i w nerwach kobieta nakrzyczała na pielęgniarki, by ratowały jej synka, a nie wypytywały o głupoty. Następny szok matka Maciusia przeżyła, gdy dowiedziała się, że nie ma wolnych miejsc na sali i musi leżeć z dzieckiem na korytarzu, tuż przy oddziale biegunowym.

- W przeciągach i miejscu, gdzie przechodzi całe mnóstwo odwiedzających - opowiada kobieta. Po awanturze, jaką zrobił pielęgniarkom jej mąż, znalazło się dla nich miejsce w sali.

Pani Katarzyna twierdzi, że pielęgniarki żałowały nawet kleiku dla jej syna.
- Z łaską robiły kaszkę. Nigdy jednak nie przyniosły jej do sali, powtarzając, że ich nogi są w cenie - opowiada kobieta. Musiała w środku nocy budzić inne mamy, by przypilnowały dziecka i biegła długim korytarzem, by odebrać posiłek z kantorka. - Oczywiście większość leków musiałam kupić sama. Szpital podobno ich nie ma - żali się pani Joanna. Serce się im krajało, gdy widziały, jak jedno z dzieci, które na noc zostawało samo bez matki, jest traktowane przez personel.

- Gdy na zmianie były te niemiłe panie, dzieciak siedział przez cały czas sam, zanosząc się płaczem. Dyżurne wrzuciły mu do łóżeczka zimne mleko czy kaszkę i nawet nie sprawdziły, czy się nie zadławił - relacjonują kobiety.

Kłuło je w oczy, gdy widziały, że ta sama, nieuprzejma pielęgniarka, co dzień zanosi po dwa obiady do wyboru jednemu z małych pacjentów. Także łóżko dla mamy było co dzień posłane. Nie musiała spać na podłodze, choć trafiła na oddział później niż one.

- Okazało się, że to była osoba spokrewniona z pielęgniarką - twierdzą kobiety.
Przed opuszczeniem szpitala mamy małych pacjentów poskarżyły się ordynatorowi oddziału. Obiecał, że zajmie się sprawą. Kobiety zaznaczają, że jest kilka pracownic z powołania, ale to tylko jednostki.

Będzie skarga
Ewa Potocka, pełniąca obowiązki dyrektora chrzanowskiego szpitala, zaprasza panie do lecznicy. - Każdą skargę traktuję poważnie i przy każdej doprowadzam do konfrontacji. Jeśli panie przyjdą do mnie i opowiedzą o swoich bolączkach, poproszę także ordynatora, lekarzy i pielęgniarki oddziału, by wspólnie zastanowić się, co zrobić, by do podobnych sytuacji nie dochodziło. Podstawa to wysłuchanie racji obu stron - tłumaczy Ewa Potocka.
Joanna Stasiak i Katarzyna Kozłowska zamierzają skorzystać z zaproszenia.

Komentarze 14

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Mrt
Zgadzam się z paniami. Ten oddział to pomyłka. Leżałam z synkiem tam ostatnio 2 razy. Zapadła mi w pamięci szczególniej jedna lekarka która napewno nie ma predyspozycji do pracy z dziecmi.
M
MP
Jedna wielka porażka, a nie szpital. Jestem w 30 tygodniu ciąży. We wtorek na brzuchu pojawiła mi się wysypka. Z początku nie wyglądała groźnie i nie towarzyszyły jej żadne dodatkowe objawy( gorączka, wymioty, bóle), więc się nią nie przejęłam. W czwartek zaczęła się rozsiewać po brzuchu. Umówiłam się więc prywatnie do dermatologa. Z racji, iż do lepszych lekarzy terminy są zarezerwowane na pół roku do przodu udało mi się umówić do młodej dermatolog (na sobotę), która stwierdziła, że to może być półpasiec, może nie być. Dałaby mi leki przeciwwirusowe, ale w sumie to się trochę boi, więc ona zaleca puder płynny. Troszkę niepewna diagnozy postanowiłam od razu podjechać do szpitala na SOR. Tam Panie na wstępie dały mi do zrozumienia, że jest sobota. Mogłam sobie w tygodniu to u lekarza rodzinnego załatwić. Tłumaczę więc jak ludziom, że się dziś dowiedziałam, że to może być półpasiec, więc proszę ich o pomoc. Panie powzdychały, pokręciły głowami, pokomentowały, że to pewnie niegroźna "wysypeczka", ale skoro nalegam to mam się udać do "wstępnej segregacji" (nie wiem, czy tylko mi się to kojarzy z segregacją śmieci?). Tam znowu Pan dał mi do zrozumienia, że on jest bardzo zapracowany (ustala grafik!!!) i że też sobie termin w sobotę wymyślam. Zrobił wywiad i odesłał mnie na oddział ginekologiczno-położniczy. Kazali mi czekać na korytarzu. Zapytałam przechodzącą pielęgniarkę, czy to bezpieczne, że skoro mogę mieć półpaśca czekam na oddziale otwartym, gdzie wszędzie kręcą się kobiety w ciąży. Pani z uśmiechem stwierdziła, że w sumie to liczą na to, że nie zarażam. No cóż, to lepiej przemilczę. Po drodze przeszło kilka pielęgniarek, które stwierdziły, że "Dziś konsultacja za konsultacją. Słonko wyszło, więc widać panienkom się nudzi i na spacer do szpitala sobie przychodzą".Po chwili przyszła Pani ginekolog, która znowu z pretensjami do mnie, że czemu na oddział ginekologiczny mnie przysłali, jak to internista powinien ustalić leczenie. Skoro tak, to ona mnie przebada ginekologicznie. Była tak "delikatna", że aż mi oczy wyszły z bólu. Wziernik wpychała na siłę. Do tej pory plamię. Po wszystkich badaniach stwierdziła, że z jej strony to tyle. To najpewniej półpasiec, więc mam zejść na dół i poczekać sobie w kolejce do internisty. Na dole znów te same Panie mi powiedziały, że w adnotacji Pani doktor nie ma nic o interniście, ale skoro mam nadmiar wolnego czasu to mogę sobie poczekać, wtedy może "doktor coś mi skrobnie". Czekaliśmy z mężem z dwie godziny wśród ludzi kaszlących, zasmarkanych, połamanych. Gdy przyszła teoretycznie nasza kolej lekarz w ogóle nas nie wyczytał. Okazało się, że Panie nawet nie oddały mojej karty. Przechodzący Pan ze "wstępnej segregacji" mówi do tych Pań: A ta na co jeszcze czeka? Liczyła, że ją ktoś przyjmie z tym półpaścem?. Panie uśmiechając się ironicznie stwierdziły, że mówiły mi, że może lekarz nie da rady mnie przyjąć (ciekawe kiedy?), ale że się uparłam, to sobie czekam. W tym momencie wybuchłam. Już cała roztrzęsiona (po 3 godzinach plątania się po oddziałach) mówię, żeby się zdecydowali. Przychodzę po pomoc, a dowiedziałam się czego? Niczego. Tyle, że to półpasiec. I co ja mam z tym fantem teraz zrobić. Oni na to, że co, nie umiem czytać?! Pani ginekolog napisała mi w zaleceniach: Stała kontrola u lekarza prowadzącego. Koniec kropka. Sypnęłam im tam litanią, bo nie wytrzymałam. A oni na to, żebym się tak nie denerwowała, bo jestem w ciąży. Ręce opadają z bezradności.
m
mendi
Pani M.Wiórek ordynator z chrzanowskiego szpitala to,nie człowiek tylko potwór!!!
Zero podejścia do ludzi,krzyk nerwy,
D
Damian
Trzy dni lezec ze zlamana noga a operacja przekladana bez informowania pacjeta. Trzy dni na kroplowce i na czczo do popoludnia masakra jakas. A o odpiecie skonczonej kroplowku trzeba sie normalnie prosic bo nikt nie ma "czasu". Z dala od tego szpitala...
p
przyjezdna
chrzanowski szpital a dokładnie oddział oiom powinien zmienić w 90%swój personel z panią ordynator na czele.to babsko nie dosc ze odstrasza to i jest naj mądrzejsza a jej standardowy tekst gdy pyta sie o jakies badanie wyniki przy każdej rozmowie z podniesionym tonem odpowiada po co mają to robić co da w wiedzieć jakie są wyniki i tekst powalający proszę sobie przeczytać w internecie. i to jest podejście i odpowiedz pani ordynator.zaprzecza w sumie każdej wypowiedzianej odpowiedzi gdy zacznie się ją łapać za słowa z oburzeniem broni swoich racji i uważa że to człowiek sobie wymyślił i ona nic takiego nie mówiła.....od razu idzie wyczuć jak ustawi są pacjenci według stanu bytu....
S
SQ
Aha i ciekawostka aby rodzic mógł zostać z dzieckiem (bez rodzica dziecko jest pozostawione samemu sobie :( ) trzeba zapłacić 10zł za łóżko (co mogę zrozumieć choć z drugiej strony wszyscy płacimy składki) ale Proszę Państwa opłata 7zł za stare drewniane krzesło na którym ciężko siedzieć a co dopiero spać TO JEST KPINA!!! Czy to w ogóle jest legalne żeby żądać opłaty za KRZESŁO!?!?
S
SQ
Potwierdzam relacje obu Pań mimo iż minął rok z tego co czytam nic się nie zmieniło na lepsze. Rodzice Z DALEKA przywieziecie dziecko z drobnostką a będziecie mieli szereg dodatkowych schorzeń u dziecka i nerwicę u siebie...
i
iras
chrzanowskim szpitalem powinna zainteresowac sie prokuratora
w
wnuczka
Mój dziadek czekał 2 lata i 6 miesięcy na przyjęcie do szpitala na oddział rehabilitacyjny, po 1 dniu został wypisany; okazało się, że personel szpitala nie ma zamiaru zajmować się chorym (alzheimer, chora tarczyca, itd...), 82-letnim pacjentem, dla nich jest to za duże obciążenie; zero konsultacji ze specjalistami, brak badań, został wywalony ze szpitala jeszcze przed obchodem porannym (nie wiem nawet czy jest to dozwolone). Według personelu szpitala, ludzie schorowani zwłaszcza w tym wieku, powinni jak najszybciej umrzeć i nie zajmować łóżek szpitalnych
P
Pacjętka
Zarejestrowanie się telefoniczne na badanie eeg lub emg jest po prostu nie możliwe od prawie miesiąca codziennie próbuje się dodzwonić do rejestracji żeby ustalić termin i albo nikt nie odbiera albo zajęty.Dodam ,że dzwonię z dwóch telefonów jednocześnie i jak na jednym jest zajęte to na drugim nikt nie odbiera i słyszę " POŁĄCZENIE NIE MOŻE BYĆ ZREALIZOWANE" To jest skandal żeby trzeba było przejechać szmat drogi żeby się dowiedzieć np.będziemy od jutra rejestrować .Gdzie jest Dyrekcja szpitala pani po prostu nie chce się tam pracować a może telefon za ciężki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
t
tttt
Też miałam wątpliwą przyjemnośc "goszczenia" na tym oddziale...Również ja i dziecko otrzymalismy pamiatkę w postaci zakażenia rotawirusem. Jednak, nie moge narzekac na pracę pielęgniarek czy większości lekarzy. Fakt, że w toaaletach brakuje papieru toaletowego, a w większości pokojów nie ma w dozownikach mydła ani środka dezynfekującego, a penie salowe" jadą" po podłodze wyznaczona trasą, to myślę,że problem jest o wiele szerszy.Przeraziło mnie to, że dzieci wraz ze swoimi opiekunami wtłaczani są w małe salki 4- osobowe, co daje aż 8 osób każdej nocy i każdego dnia. Sale dla dzieci powinny byc 2- osobowe, bo tak naprawdę to żaden luksus, a myslę, że i zakażeń w postaci rota zdarzałoby się mniej. Co do pobierania krwi dziecku- rodzic ma obowiązek byc przy tym, więc myslę,że pielęgniarki ni emogły wyprosic rodzica, chyba że było ich dwóch.
J
Joanna
Moje dziecko gościło na tym oddziale trzy razy, nigdy ze strony personelu nie doświadczyliśmy nic złego. Zgodze się jedynie z opinią na temat sprzątania, pielęgniarkom, lekarzom nie mam nic do zarzucenia. Jeśli oddział był aż tak przepełniony jak opisano w artykule tzn, że pielęgniarki miały pod swoją opieką około 30 dzieci. Fakt podczas trzech naszych pobytów na oddziale było może maxymalnie połowę tej lczby, nigdy nie wyproszono mnie z gabinetu zabiegowego, może dlatego, że nie przeszkadzałam pielęgniarkom w pracy a wręcz przeciwnie, dla dobra mojego dziecka starałam sie pomóc uspokoic malucha. Nigdy tez na leki nie wydaliśmy ani złotówki. Jeśli personel upominał pacjentów lub opiekunów to słusznie np za bieganie po korytarzu i chodzenie do sal innych dzieci, gdzie można było złapać inne choroby. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że szpital to szpital a nie hotel 5* all inclusive. Dla porównania szpital w Chrzanowie oferuje rodzicom możliwość spania przy dziecku za symboliczne parę złotych a np Oświęcim za tą samą kwotę miejsce na podłodze na przyniesiony z domu materac. Niestety poznaliśmy już trzy szpitale i nie wydaje mi się, zeby nasz chrzanowski był miejscem, które należy omijać. Oczywiście obu paniom życzę aby w przyszłości nie było konieczności wizyt w szpitalu.
Proszę może zwrócić uwagę na fakt, który mnie kiedyś zdziwił ale teraz widzę to inaczej.Maluszki z zapaleniem oskrzeli przyjmowane są na oddział a nie odsyłane do domu z receptą, skutecznie leczone i wypisywane do domu po 5-7 dniach. Przy tych tragicznych przypadkach o których słyszeliśmy ostatnio to raczej dobre świadectwo odpowiedzialności szpitala za młodych pacjentów. Może szpital w Chrzanowie to nie Leśna Góra ale taka opinia jaką czytam w artykule stawia oddziałowi dziecięcemu niesprawiedliwą ocene.
s
sthur
Jesteś Polakiem - nie dyskutuj o małej Madzi.
Wklejaj to przynajmniej 10x dziennie na wszystkich forach, jakie są ci dostępne.

Szanowni Politycy
Przedstawcie nam plan spłaty polskiego zadłużenia.
Kiedy i czym planujecie spłacić WASZ dług.
Na nasze dzieci i wnuki nałożyliście kontrybucję na całe ich życie.
Urodzą się i umrą - niewolnikami.
Co naszego chcecie sprzedać, aby dochód wystarczył na te długi?
Przemysł stoczniowy - sprywatyzowany - nie produkuje.
Przemysł samochodowy - sprywatyzowany - nie przynosi zusku.
Przemysł wydobywczy - ledwie zipie - sprowadzacie energię i surowce.
Hodowla bydła i trzody - spada.

Co NASZEGO chcecie sprzedać, aby spłacić WASZE długi?
Chcecie sprzedać Śląsk?... Pomorze? - na pewno wystarczy?
m
marek popiela
Mysle ze naprawe szpitala w Chrzanowie nalezy zaczac od zmiany nazwy Oddzialu biegunkowego na Oddzial sraczkowy bo to bardziej wymownie przekazuje obraz i role tego oddzialu. Wkuwanie sie weflonem nalezy pozostawic matce jezeli nie lubi jak robia to pielegniarki. Kleik tez se sama moze ugotowac, a poza tym co to za matka ktora karmi dziecko kleikiem i zaluje na cukierki albo czekoladki.
Poza tym te matki sa doscyc uczulone na fakt placzu dziecka a przeciez jest normalnym ze bachory sie dra jak czegos nie dostaja wiec to nie powod do awantur. Wszyscy wiemy ze lekarze i pielegniarki biora lapowki za wszystko co robia wiec byc moze te panie po prostu za malo daly i nastepnym razem trzba dac wiecej. A moze one nic nie daly.....?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska