Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Comarch Cracovia. Rudolf Rohaczek: Kibice gospodarzy docenili naszą klasę

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Rudolf Rohaczek cieszył się z triumfu wraz z zawodnikami
Rudolf Rohaczek cieszył się z triumfu wraz z zawodnikami cracovia.pl
Z Comarch Cracovią zdobył już wszystko jeśli chodzi o krajowe podwórko. Medale mistrzostw Polski ze wszystkich kruszców, Puchary i Superpuchary Polski. Wreszcie przyszła kolej na trofeum międzynarodowe – zespół pod jego wodzą sięgnął po Puchar Kontynentalny.

Gratulacje, zrobiliście fantastyczny wynik! Mógł pan spać w nocy z soboty na niedzielę?

No, było z tym ciężko, noc była przespana powiedzmy w połowie. Emocje były zbyt duże, by spokojnie spać. Dopiero dzień później tak naprawdę wszystko do mnie dotarło. Odczuwam zmęczenie po tych dwóch dniach turniejowych. Dopiero teraz dociera do mnie to, co osiągnęliśmy. Cieszymy się, że napisaliśmy historię polskiego klubowego hokeja.

Wasz występ w Aalborgu wyglądał trochę jak sen – wychodzicie na mecz z Saryarką Karaganda i po początkowych trudnościach przechylacie szalę na swoją korzyść i wygrywacie. Potem w meczu z gospodarzami – Aalborg Pirates uwidoczniła się jeszcze większa wasza dominacja. Szczypał się pan, że to może jednak sen, że to się nie dzieje naprawdę?

Ten pierwszy mecz był bardziej wyrównany, w drugim była dominacja. Bardzo, bardzo mocno trenowaliśmy w przerwie między sezonem zasadniczym polskiej ligi, a fazą play-off. Wiedziałem, że ta ciężka praca musi zaprocentować. Zdominowaliśmy zespół rywala fizycznie. Oczywiście taktycznie też, co zostało potwierdzone bramkami, ale przede wszystkim nasza przewaga była po stronie fizycznej.

Przed turniejem nawet pan mówił, że faworytem to są Duńczycy…

Tak, ale myśmy ich zdominowali. Graliśmy po prostu tak dobrze, że we wszystkich elementach byliśmy lepsi. Jeśli chodzi o agresywność, jazdę na lodzie itp. Nie było tak, że Duńczycy byli słabi, tego nie można powiedzieć. Ale to my byliśmy lepsi.

Jeśli chodzi o skład, to mieliście pewne kłopoty. Czy można powiedzieć, że nie było to wasze najmocniejsze zestawienie, jakie teoretycznie mógł pan wystawić?

Trzech Rosjan nie otrzymało wiz, Oksanen był chory, Saur kontuzjowany, Muller nie grał w drugim meczu, bo borykał się z poważnymi kłopotami zdrowotnymi. Żłobin grał dwie tercje w pierwszym meczu, pół drugiego. Ci którzy występowali, pokazali charakter, udowodnili, że potrafią, pokazali umiejętności, ale przede wszystkim – co podkreślam, zadecydowała nasza lepsza kondycja.

Na pewno jakoś rozpracowywał pan rywali, czym się pan posiłkował?

Z Kazachami graliśmy w Krakowie w turnieju półfinałowym. Nie zmienili od tamtego czasu stylu gry, tak więc wyeliminowaliśmy ich mocne strony. Choćby taką, że w turnieju u nas zaskoczyli nas grą w naszej tercji. Zwracaliśmy zawodnikom uwagę na to i wyeliminowaliśmy błędy w obronie. Zdobyliśmy ładne bramki, jedną w osłabieniu, drugą podczas gry czterech na czterech. Oglądałem mecze Aalborga, te ligowe, trzy spotkania. Wiedziałem, co prezentuje rywal.

Podkreśla pan wasza dominację fizyczną. To był klucz do sukcesu?

Tak, to była podstawa. Oczywiście ważne są umiejętności, wiadomo, jakie zawodnicy je mają, ale to był fundament.

Tak, ale najlepsze przygotowanie fizyczne by nie pomogło, gdyby nie kapitalna postawa Pieriewozczikowa w bramce.

Zgadza się. To też się bierze stąd, że ciężko pracowała reszta zespołu. Bramkarz plus zespół, obrona, atak. Nie można tego rozpatrywać osobno. Tak to wszystko funkcjonowało.

Niektórzy twierdzą, że bramkarz to 90 procent wartości zespołu. Też pan to tak wymierza?

Tak daleko bym się nie posunął, bo jednak zawodnicy bardzo mu pomagali, bardzo wiele strzałów blokowali. Ale bez 100-procentowej dyspozycji bramkarza nie osiągnęlibyśmy tego, co jest.

Powrót Damiana Kapicy na pewno zrobił swoje, widać było, że ten zawodnik absorbuje rywali, potrafi też szybko jeździć. Może nie jest jeszcze w tej swojej optymalnej formie, ale na pewno przyczynił się bardzo mocno do tego sukcesu.

Oczywiście, to wszystko skleiło się w całość. Kapica grał, piątki były wyrównane, Rosjanie też dobrze grali, pierwszy atak również. Sprawdziło się to wszystko.

Trenerze, dwie pieczenie upiekliście przy jednym ogniu. Nie dość, że triumfowaliście w Pucharze Kontynentalnym, to jeszcze zapewniliście sobie udział w kolejnych rozgrywkach Ligi Mistrzów.

Tak, Cracovia wygrała wszystko co się da wygrać w polskim i europejskim hokeju, tylko nam brakuje triumfu w Lidze Mistrzów (śmiech). To bardzo fajnie, że znowu będą puchary.

Przed wyjazdem do Danii nie wiedział pan, jak będziecie się prezentować w tych rozgrywkach, gdy zespół jest w trakcie fazy play-off. W nich idzie wam ciężko, przegrywacie z Tychami 1:3 w rywalizacji do czterech wygranych. Czy rewelacyjna postawa w Pucharze Kontynentalnym może być punktem zwrotnym tego sezonu i zespół będący na zwycięskiej fali odwróci losy tej rywalizacji?

Wszyscy wiemy, co musimy zrobić, abyśmy awansowali, abyśmy zagrali w półfinale. Nie ma co tego powtarzać w kółko. Rozegraliśmy bardzo dobre mecze w Pucharze Kontynentalnym i jestem w stu procentach przekonany, że to będzie procentować w play-offiach.

Gdyby, odpukać, się nie udało, to sezon z dwoma trofeami – Pucharem Kontynentalnym i Pucharem Polski uzna pan za udany?

Nie mówię na ten temat, nam się uda!

Kolejny puchar do kolekcji Cracovii, ale też do pańskich osiągnięć. Co panu się jeszcze marzy, by zdobyć z Cracovią?

Jest jeszcze jedna rzecz, w której jesteśmy gorsi od konkurentów. To liczba złotych medali mistrzostw Polski. To mnie jeszcze kusi, byśmy okazali się lepsi od Podhala, byśmy zostali najlepszym polskim klubem hokejowym (obecnie Podhale ma 19 złotych medali MP, Legia Warszawa – 13, a Cracovia – 12 – przyp.).

Wracając do Ligi Mistrzów, to inna półka, trudno marzyć o osiągnięciach w tych rozgrywkach, ale choćby pojedyncza wygrana byłaby bardzo cenna.

Liga Mistrzów to jest duża sprawa. Przyszłość pokaże, jak to będzie wszystko wyglądać, sytuacja jest dynamiczna. Czeka nas fajna przygoda. Trzeba będzie się mocno przygotować do tego. I grać z zespołami ze Szwecji, Finlandii, Czech, Szwajcarii, Niemiec. To inny świat, ale będziemy zmierzać do niego, oby nam się udało.

Spotkał się pan w Danii z gestami niedowierzania ze strony gospodarzy, którzy wyrażali wam szacunek, nie spodziewając się, że zespół z Polski ich pokona?

Pierwszy raz w życiu spotkałem się z czymś takim – gdy schodziliśmy z lodu, duńscy kibice bili nam brawo. Na polskich taflach jest to niemożliwe. Fani byli wyraźnie zaskoczeni. Trenerzy i zespół Aalborga byli zaskoczeni in minus, bo nie spodziewali się, że my możemy zagrać w takim stylu. Mam ogromny szacunek do duńskich kibiców, bo nigdy w życiu z czymś takim się nie spotkałem. Widać, że docenili naszą klasę.

Zmęczenie jest ogromne, ale pod względem psychicznym czujecie się chyba rewelacyjnie.

Zmęczenie jest, ale jak się wygrywa, to się go nie czuje. Psychika jest na wysokim poziomie. Wracamy i od wtorku zabieramy się do roboty, w piątek czeka nas mecz z Tychami.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska