Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cudowne uzdrowienie na Jasnej Górze. Kobieta odrzuciła kule i zaczęła chodzić. Pamiętacie? To już 42 lata od tego wydarzenia

RED
Cudowne uzdrowienie na Jasnej Górze. Kobieta rzuciła kule i zaczęła chodzić. To już 42 lata od tego wydarzenia
Cudowne uzdrowienie na Jasnej Górze. Kobieta rzuciła kule i zaczęła chodzić. To już 42 lata od tego wydarzenia arc Biuro Prasowe Jasnej Góry
Kobieta została cudownie uzdrowiona na Jasnej Górze. - Uzdrowienie z paraliżu kończyn dolnych jest trwałe. Dokumentacja lekarska stwierdza z bezwzględną pewnością kalectwo do dnia uzdrowienia - napisała Jasna Góra.

Mijają 42 lata od jednego z najgłośniejszych jasnogórskich cudów. To przypadek Janiny Lach, mieszkanki Białej koło Zgierza, która przed obrazem Matki Boskiej porzuciła kule i zaczęła chodzić.

Jak po latach wspominała w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim, wszystko zaczęło się w latach 70. Janina miała 19 lat, gdy zachorowała.

- Zaczęłam tracić przytomność, czułam, że moje nogi robią się bezwładne - wspomina. - Jeszcze dziś słyszę diagnozę lekarzy: pierwszy rzut stwardnienia rozsianego. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak straszna to choroba.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

Żyła tak jak wiele dziewczyn w jej wieku. Wyszła za mąż za Waldka. Urodziła się Ewa, potem Adam. Mieszkali wtedy w Łodzi. Jednak choroba zaczynała dawać znać.

- Po kolejnym rzucie choroby nie wróciłam już do pracy w biurze łódzkiego MPK. Dostałam pierwszą grupę inwalidzką, zaczęłam chodzić o kulach - mówi pani Janina.

Nie przeocz

Trudne życiowe momenty

W tym czasie odszedł od niej mąż. Ewa miała dwa lata i osiem miesięcy, a Adam rok. - Posłuszeństwa odmawiały nie tylko nogi, ale i ręce. Coraz gorzej widziałam, przestały pracować jelita. Zdałam sobie sprawę, że ostrzeżenia lekarzy się sprawdzają. Mówili, że powinnam się cieszyć, że jeszcze chodzę, a nie powinno to trwać długo. Będę kilka lat leżeć w łóżku i czekać na śmierć. Lekarstwa na tę chorobę nie wynaleziono. Miałam świadomość, że gdy stwardnienie rozsiane zaatakuje rdzeń kręgowy, to ze mną koniec. Ale ja chciałam żyć, dla dzieci! To mnie trzymało przy życiu. Marzyłam, by zostać z nimi jak najdłużej. Oprócz babci, nie miałam rodziny. Wiedziałam, że po mojej śmierci Ewa i Adam trafią do domu dziecka.

"Przyśniła mi się Matka Boska"

Zima w styczniu 1979 roku była mroźna, ze śnieżnymi zaspami. W którąś z takich mroźnych styczniowych nocy Janina Lach miała sen. Przyśniła się jej Matka Boska. Stanęła przed nią i powiedziała: - Przyjedź do mnie, na Jasną Górę! - Janina Lach zapewnia, że wcześniej nie wierzyła w sny. Jednak wtedy coś wewnątrz podpowiadało jej, że trzeba jechać do Częstochowy.

- Miałam 28 lat, ale nigdy wcześniej nie byłam w Częstochowie - mówi. - Postanowiłam jechać, choć był to dla mnie wielki wysiłek. Zabrałam ze sobą Ewę, która miała wtedy niecałe siedem lat. Adama zostawiłam u babci.

Był 28 stycznia 1979 roku. Do Częstochowy pojechały pociągiem. Potem taksówkarz zawiózł je pod sam klasztor. Gdy weszła z córką do kaplicy, w której znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Jasnogórskiej, była odprawiana msza święta. Głównym celebransem był ojciec Jerzy Tomziński.

- O tych kulach zaczęłam iść w kierunku krat, oddzielających cudowny obraz od wiernych - wspomina. - W pewnym momencie zaczęła bić stamtąd w moim kierunku jasność, poczułam, że ogarnia mnie wielkie ciepło. Zobaczyłam twarz Matki Boskiej, miałam wrażenie, że coś mówi do mnie. Więcej nie pamiętam. Czułam, że jestem w jakiejś ekstazie. Po chwili zobaczyłam, że stoję bez kul. Mała Ewa krzyczała: - Oddajcie mamie kule! A kule trzymały w rękach dwie kobiety - Wanda Kilnar z Głuchołaz i siostra zakonna Rafaela Marek z Częstochowy. Potem Wanda Kilnar opowiadała mi o tym, co się wtedy wydarzyło. Miała wrażenie, że kule same odchodzą od moich rąk! Pani Wanda i siostra Rafaela zaprowadziły mnie do zakrystii i powiedziały ojcom paulinom, co się stało. Gdyby nie one, to pewno nikt nie dowiedziałby się o tym cudzie.

Zobacz koniecznie

Lekarze potwierdzili, że kobieta jest zdrowa

By uzdrowienie zostało uznane za jasnogórski cud, Janina Lach musiała przedstawić dokumenty medyczne, w tym kartę informacyjną ze szpitala i złożyć zeznanie pod przysięgą. Dokumentacja, potwierdzająca jej uzdrowienie, liczy 69 stron.

Lekarze potwierdzili, że pacjentka jest zdrowa, gdy przeprowadzono badania po jej wizycie na Jasnej Górze. Zdarzenie jest potwierdzone licznymi świadectwami lekarzy, a także świadków tego uzdrowienia. Zdarzenie to odnotował o. Melchior Królik w „Księdze jasnogórskich cudów i łask”. Jako dokumentujący niezwykłe wydarzenia o. Królik potwierdza, że w ciągu ponad 600 lat istnienia Jasnej Góry wielu ludzi doznało za przyczyną Matki Bożej łask, wśród których szczególnymi są uzdrowienia na ciele.

Jeszcze w 2019 roku pani Janina odwiedziła sanktuarium w Częstochowie, by kolejny raz na własnych nogach dziękować za uzdrowienie.

źródła: na podstawie Dziennik Łódzki, Biuro Prasowe Jasnej Góry

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

Okazje

Szukasz prezentu dla dziewczyny, partnerki, żony?

Szukasz prezentu dla chłopaka, partnera, męża?

Słodki prezent sprawdzi się na pewno

A może coś bardziej szalonego?

Książka w prezencie? Świetny pomysł

Zmysłowe perfumy w dobrych cenach

Materiały promocyjne partnera

Odrobina relaksu należy się każdemu

Materiały promocyjne partnera
od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska