Piotr Rąpalski: Pan też uwielbia, jak większość Polaków, siedzieć na działeczce, podziwiać rosnące kwiaty i pomidory?
Oczywiście. Pan Bóg ofiarował mi osobisty kawałek ziemi, wskazał mi palcem działkę w Tabaszowej nad Jeziorem Rożnowskim. Uwielbiam tu przebywać, znam wszystkie nazwy kwiatów, krzewów, traw. Z uprawy pomidorów jednak zrezygnowałem.
Nie lubi Pan pomidorów prosto z gruntu?
Wyliczyłem, że uprawa jedngo pomidora kosztuje mnie 27 zł 50 gr: z dojazdami, podlewaniem itd. Nie ma sensu. Co innego azalie, rododendrony. Są grzeczne i posłuszne, same rzucają mi się w oczy swoimi kolorami i zapachami. Jak modlę się, zawsze proszę Pana Boga, by nie brał mnie do nieba, tylko zostawił w Tabaszowej.
Myślałam, że z Pana prawdziwy mieszczuch...
W każdym z nas jest kawałek dziecka. I każdy z nas ma coś wiejskiego w sobie. Ja też. Zresztą wychowałem się u babci pod Babią Górą, więc wieś mam w genach. Ale jestem za tylko kilkudniowym "działkowaniem".
Dlaczego?
Bo działka jest potrzebna po to, by nabrać sił na życie i pracę w mieście. Trzeba się relaksować przy ognisku, z piwkiem. Wielotygodniowe działkowanie jest bezmyślne. Nie można zmieniać się w jakiegoś robola.