Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Dąbrowski: Telefon od menedżera nie wywołuje już we mnie żadnych emocji

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Damian Dąbrowski do treningów wrócił 12 września. 26-letni pomocnik ma na koncie 127 ekstraklasowych występów w barwach „Pasów”
Damian Dąbrowski do treningów wrócił 12 września. 26-letni pomocnik ma na koncie 127 ekstraklasowych występów w barwach „Pasów” Andrzej Banaś
Rozmowa. - Wierzę, że jeszcze zdołam nadrobić stracony czas - mówi Damian Dąbrowski, piłkarz Cracovii, który wrócił na boisko po dwóch poważnych kontuzjach kolan. I wierzy, że wrócił na dobre.

Wrócił Pan do gry w ligowym meczu z Wisłą Płock - epizod, ale Cracovia wygrała pierwszy raz w sezonie. Kilka dni później wyszedł Pan w podstawowym składzie w spotkaniu Pucharu Polski w Rybniku - znów zwycięstwo. Przypadek?
Są takie żarty, ale lepiej tak niż w drugą stronę. Poza tym, Piotrek Giza dołączył niedawno do sztabu i ma podobną statystykę.

Jak trudno jest wrócić po tak długiej przerwie? Na dobrą sprawę można by powiedzieć, że trwała rok. Jedna kontuzja kolana po drugiej, w ubiegłym sezonie zagrał Pan raptem przez 71 minut.
Nie jest kolorowo. W tym momencie najważniejsze jednak dla mnie jest to, że dyspozycja fizyczna jest na dobrym poziomie. To jest główny fundament, do którego teraz trzeba dołączyć dyspozycję piłkarską. Nad tym codziennie teraz pracuję, jednemu to szybciej przychodzi, drugiemu wolniej. To przetarcie w Pucharze Polski, gra od początku, było dla mnie supersprawą. Poczułem, że fizycznie daję radę oraz przede wszystkim, że z nogami jest wszystko w porządku.

A te cztery minuty z Wisłą Płock? Z jakimi uczuciami wchodzi się w takiej sytuacji na boisko?
Nie ma tu uniesień. Mi towarzyszyło uczucie, że to tylko cztery minuty. Choć to naturalne, po takiej przerwie do formy trzeba dojść małymi krokami. Dla mnie to nie było jednak nic specjalnego. Wyjątkowe było tylko przywitanie kibiców. To był taki sygnał, że nie jestem w tym wszystkim sam, że ludzie mnie wspierają. I to było fajne uczucie. A sam fakt powrotu? Każdy dzień, który spędziłem w trakcie rehabilitacji, był równie ważny.

Stan kolan można najlepiej zdiagnozować takim pytaniem: jest Pan gotowy na walkę w derbach Krakowa?
Na pewno tak. Jeśli zagram, to bez cienia bojaźni. Wiem, co mnie czeka na boisku.

Jest Pan pewnie już tym zmęczony, że od pewnego czasu wywiady są na jedno kopyto. Co pół roku prośba: porozmawiajmy o powrotach, emocjach, bólu.
Oczywiście, że jestem na to zły, ale tak to się potoczyło. Co zrobić? Choć jeszcze niedawno do naszego rzecznika prasowego mówiłem jasno: poczekajmy z wywiadami. Wiedziałem, że mogę zagrać w Pucharze, a to już jest jakaś podstawa do rozmowy. Również o piłce, perspektywach, a nie tylko o szczegółach rehabilitacji.

Znalazł Pan medyczne wyjaśnienie tych urazów czy to po prostu niewiarygodny pech? Pan jest mocno zbudowanym zawodnikiem, takich sportowców poważne kontuzje raczej nie prześladują.
Nie ukrywam, że szukałem rozwiązania. Pech - na pewno, ale doszukałem się też czegoś takiego, że przez wiele lat, już od wieku trampkarza, miałem złe wzorce ruchowe. Po prostu uważałem, że są dobre, a wcale takie nie były. Bo rzeczywiście, ta fizyczna strona u mnie jest dobra, nigdy nie zaniedbywałem treningów, wręcz przeciwnie, ale jest też kwestia, jak ćwiczenia wykonywałem.

Ten bilans zrobiłem z myślą o przyszłości, a nie po to, żeby grzebać w trupach i rozważać, co by było gdyby

Czyli na przykład nieprawidłowo wykonywane przysiady ze sztangą?
Właśnie. Chodzi o te pozaboiskowe sprawy, choć to również miało potem przełożenie na technikę biegu, sposób poruszania się, itd. Ten bilans zrobiłem jednak z myślą o przyszłości, a nie po to, żeby grzebać w trupach i rozważać, co by było gdyby. Najważniejsza była wiara w to, że wrócę na boisko.

I te stare błędy są dziś do skorygowania?
Tak, oczywiście. Miałem cały rok, żeby wprowadzić różne zmiany. Myślę, że teraz jestem na właściwych torach. Przede wszystkim zyskam, w co wierzę, na tym zdrowotnie, na dodatek jestem w stanie coś podpowiedzieć innym chłopakom. Widzą, co robię, więc z ciekawości pytają, co to są za ćwiczenia i jak je wykonuję.

Po pierwszej kontuzji kolana opowiadał Pan, że żona miała z Panem urwanie głowy. Drugie pół roku było jeszcze trudniejsze?
To ciekawe, ale nie. Nie miałem w sobie aż tyle emocji. Od początku byłem pozytywnie nastawiony, może też z tego względu, że wiedziałem, co mnie czeka, jak będzie wyglądał mój harmonogram. Dużo szybciej i gładziej poszło.

Trudno przestawić myśli na opcję: ważne, co przede mną?
Nie musiałem się przestawiać, bo nie miałem myśli, że coś straciłem. Często słyszałem te pytania, że coś mi uciekło. Euro uciekło, mundial uciekł. Może tak było, ale ja naprawdę się nad tym nie zastanawiałem. Pracowałem i pracuję ciężko, bo wierzę, że jeszcze jestem w stanie to nadrobić.

Trudniejsze jest opanowanie ciała czy umysłu?
Decydujące jest wiele rzeczy, które schodzą się w jedną całość. Dobre nastawienie, dobry chirurg, dobry rehabilitant. Teraz miałem wszystko ustalone. Operacja w Rzymie, wiedziałem, gdzie będę kontynuował rehabilitację, nie musiałem się niczym martwić. Przy pierwszej kontuzji bardzo dużo myślałem, gdzie i co robić. Za dużo nałożyłem sobie na głowę, kolano nie goiło się w takim tempie jak powinno. A teraz miałem w sobie spokój.

Takie perypetie zdrowotne oduczają piłkarza marzyć?
Ubrałabym to w inne słowa. Takie perypetie uczą, przynajmniej mnie, żeby mieć całkowicie chłodną głowę. Żeby nie podniecać się tym, że jest się w fenomenalnej formie. Żeby nie ekscytować się telefonem od menedżera, że coś się będzie działo. Kiedyś mnie to rajcowało, a teraz po tym okresie rekonwalescencji mam do tego wielki dystans. Wiem, że tylko rzetelnym wykonywaniem swojej pracy jestem w stanie sobie pomóc, a na niektóre sprawy nie mam wpływu.

Wrócił Pan do zespołu, a tu prawie całkiem nowa ekipa.
To prawda. Nawet niedawno rozmawiałem z drugim trenerem, że jedno to forma fizyczna, drugie forma sportowa, a trzecie to nowi partnerzy. Gdyby tak cofnąć się o rok i porównać… Niewielu chłopaków zostało. Trzeba znaleźć wspólny język. W szatni panuje jednak niezła atmosfera, więc będzie o to łatwo.

Konkurencja jest dziś większa niż wcześniej?
Jest podobnie. Poza tym, moje podejście jest takie, że największym konkurentem jestem sam dla siebie. To ja muszę zapracować sobie na prawo gry. A że są mocni zawodnicy, to tym lepiej. Tylko dzięki temu drużyna może się rozwijać.

Bez Miro Covilo jest teraz smutniej w szatni?
Nie jest smutniej, przyszli nowi, z nowymi kawałami i pomysłami. Powiało trochę świeżością, ha ha. A co do Mira, to jestem z nim w stałym kontakcie. Często rozmawiamy przez telefon, żartujemy sobie, więc nic nie uciekło.

Wakacje w Szwajcarii Pan już planuje?

Bez przesady, że od razu wakacje, ale chętnie - i o tym już rozmawialiśmy - bym go tam z synkiem odwiedził, gdyby nadarzyła się okazja. Złapaliśmy taką więź, taki kontakt, że o sobie nie zapomnimy.

A Cracovia złapie w końcu rytm?
Mam nadzieję. Mam wrażenie, że weszliśmy na lepszą ścieżkę i wierzę, że nią teraz pójdziemy.

Pan w Cracovii gra już od pięciu lat. To budowanie lepszej przyszłości zawsze idzie wam z mozołem, więcej było rozczarowań niż powodów do euforii.
I mam nadzieję, że to się zmieni. Mam marzenie, żeby przyszły tu sezony, gdy regularnie będziemy grać w czołówce. Wtedy wszyscy ludzie związani z klubem uwierzyliby w to, że się da. Z trenerem Jackiem Zielińskim wywalczyliśmy czwarte miejsce i europejskie puchary, poczuliśmy smak czegoś lepszego, ale to bardzo szybko uleciało. Gdybyśmy zagrali jeden dobry sezon, potem przypieczętowali to dobrym wynikiem w kolejnym, to dużo łatwiej byłoby utrzymać się na właściwych torach.

I wtedy telefon od menedżera mógłby wywołać większe emocje.
Ha ha, wtedy może tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska