Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Tomala: To nie medale Roberta Korzeniowskiego zachęciły mnie do chodu

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Dawid Tomala: To nie medale Roberta Korzeniowskiego zachęciły mnie do chodu
Dawid Tomala: To nie medale Roberta Korzeniowskiego zachęciły mnie do chodu fot. adam jankowski / polska press
W historii możemy już nie mieć takiego chodziarza, jak Robert Korzeniowski. No, chyba że mnie - żartował mistrz olimpijski z Tokio Dawid Tomala.

Robert Korzeniowski miał wpływ na pana sukces?
Znamy się już bardzo długo, chyba od 2003 r. Rozmawiamy na luzie. Przed igrzyskami, gdy byłem na zgrupowaniu w Zao Bodairze w Japonii, Robert przede wszystkim mówił mi, żebym się zaadaptował do warunków i żebym szedł spokojnie. Jednak jestem już doświadczonym zawodnikiem, w końcu trenuję 18 lat. Na 30. kilometrze stwierdziłem, że zaszaleję i dzięki temu mam na szyi to, co mam.

Gdy zaczął pan trenować, Korzeniowski miał już trzy z czterech złotych medali. Te sukcesy sprawiły, że zaczął pan uprawiać chód?
Nie, choć oglądałem sukcesy Roberta i myślę, że żyła nimi cała Polska. Jego medale są czymś niedoścignionym dla sportowców. U nas Anitka [Włodarczyk - red.] po to idzie. Tego być wielkim sportowcem, żeby tego dokonać. Chapeau bas dla Roberta. W historii możemy już nie mieć chodziarza, który tyle osiągnie. Chyba że ja, no nie?

Uśmiecha się pan.
Ja lubiłem biegać, zwłaszcza, że tata był trenerem. Ale miał wielu zawodników i pochłonęła go praca, zaproponował więc, żebym poszedł do klubu UKS Maraton Korzeniowski w miejscowości obok. Jaka sama nazwa wskazuje, to jeden z wielu klubów stworzonych przez Roberta. Moja pierwsza trenerka - Katarzyna Śledziona, którą serdecznie pozdrawiam - powiedziała, żebym zobaczył, czy mi się spodoba. Łatwo przyszła mi technika i progres. To mnie zachęciło. Natomiast pierwszą motywacją było to, że zawodnicy jeździli na mistrzostwa Polski, które wtedy były dla mnie czymś takim, jak teraz igrzyska. Byłem leszczem, a po roku trenowania zdobyłem brązowy medal.

Dziś prawdopodobnie jest pan najbardziej wyluzowanym mistrzem olimpijskim.
Tak? Kurczę, ale taki jestem. Musiałbyś zapytać moich znajomych. Lubię się śmiać i podchodzić do wszystkiego z dystansem, na luzie. Tak było podczas startu na igrzyskach. Oczywiście przy zachowaniu profesjonalizmu w 100 proc., ale to nie znaczy, żeby się spinać.

Teraz zacznie się „Tomalomania”?
Może... Niech będzie! Sam podchodzę do tego spokojnie. Wciąż mam tą samą rodzinę i znajomych, a za nogi nikt mnie nie musi trzymać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dawid Tomala: To nie medale Roberta Korzeniowskiego zachęciły mnie do chodu - Sportowy24

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska