Jest czwartek. Dochodzi godz. 21. Dyżurny dębickiej policji odbiera anonimowy telefon o mężczyźnie na torach kolejowych w rejonie Wisłoki. Wysyła na miejsce patrol mieszany złożony z policjanta i strażnika miejskiego.
- Funkcjonariusze przeszli cały odcinek, ale nic szczególnego nie zwróciło ich uwagi. Poszukiwanego mężczyzny nie było na torach - relacjonuje Waldemar Mytkoś, rzecznik prasowy dębickiej policji.
Gdy mieli już wracać i wsiadać do radiowozu, dostrzegli nogi zwisające z najwyższego przęsła mostu. Okazało się, że kilkanaście metrów nad nimi siedzi desperat, który chce skoczyć. Rozpoczęły się trudne, trwające kilkanaście minut negocjacje z desperatem.
- Rozmowy z 23-latkiem podjął się niewiele starszy od niego policjant. To sierżant z referatu patrolowo-interwencyjnego z trzyletnim stażem w policji, który nie jest zawodowym negocjatorem - opowiada Waldemar Mytkoś. Tłumacząc się zarządzeniem komendanta, nie chce zdradzać na razie jego nazwiska.
Jak mówi, fakt że desperat i policjant byli rówieśnikami, w dużym stopniu ułatwił dotarcie do psychiki niedoszłego samobójcy.
Ten - jak wyjaśnił funkcjonariuszom - chciał targnąć się na życie z powodu zawodu miłosnego, który go ostatnio spotkał. Ostatecznie jednak dał się przekonać i zdecydował się zejść na dół. Nie było to łatwe, gdyż wcześniej poważnie zranił się nożem w rękę. - Ponieważ krwawił bardzo mocno wymagał natychmiastowej pomocy pogotowia ratunkowego - dodaje Waldemar Mytkoś.
Do czasu przyjazdu karetki 23-latkiem zajęli się interweniujący na moście funkcjonariusze. Doraźnie zabezpieczyli ranę i zatamowali krwotok. Niedoszły samobójca został przewieziony do dębickiego szpitala, gdzie poddany został specjalistycznym zabiegom okaleczonej ręki.
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu