Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby Krakowa. Frankowski: Czuło się, że na Cracovii nie kochają nas za bardzo

Bartosz Karcz
Tomasz Frankowski odpoczywa na urlopie w Chorwacji, ale derby Krakowa ma zamiar obejrzeć.
Tomasz Frankowski odpoczywa na urlopie w Chorwacji, ale derby Krakowa ma zamiar obejrzeć. fot. Wojciech Wojtkielewicz
Derby Krakowa już jutro. - Tomek Kulawik opowiadał, jak kibice potrafili przyjść na trening przed derbami jeszcze w II lidze z "bejsbolami". I wtedy podobno było nawet straszenie, że jak przegrają, to będzie źle. Ja czegoś takiego nie doświadczyłem - mówi były piłkarz Wisły Tomasz Frankowski.

Pamięta Pan pierwsze derby Krakowa, w których Pan zagrał?
Te zakończone remisem 0:0?

Dokładnie. Pewnie ciężko było się wam do nich przygotować, skoro zaledwie kilka dni wcześniej zaliczyliście wstydliwą wpadkę w Tbilisi.
Atmosfera w klubie była wtedy fatalna. Zresztą powiem szczerze, że ten mecz w Tbilisi siedzi we mnie głęboko do dzisiaj, podobnie jak porażka z Valerengą Oslo. Przed meczem z Dinamem pokonaliśmy przecież mistrza Gruzji 11:2 w dwumeczu. Gdy więc trafiliśmy na Dinamo, nikt nawet nie dopuszczał myśli, że cokolwiek złego może się stać. Po porażce było przygnębienie. Do meczu z Cracovią przystępowaliśmy jednak w roli lidera ekstraklasy, a derbowe zwycięstwo miało być rekompensatą dla nas i naszych kibiców za wpadkę w Tbilisi. Niestety, skończyło się tylko remisem.

Wyszliście na ten mecz z pomalowanymi w klubowych barwach włosami. Czyj to był pomysł?
To musiał wymyślić ktoś z grupy Stolarczyk, Szymkowiak, Żurawski. Oni co chwilę zmieniali fryzury, kolor włosów i o ile mnie pamięć nie myli, to właśnie oni rzucili taki pomysł w szatni. Wyszło chyba fajnie, a na pewno zaskakująco.

Nie udało się wam natomiast zaskoczyć Cracovii. Nie udało się wam wygrać.
To jest o tyle ciekawa sprawa, że to był jeden z nielicznych moich meczów w barwach Wisły, w którym grając w lidze u siebie, nie strzeliliśmy bramki.

To były pierwsze derby Krakowa po ośmiu latach przerwy. Czuliście wagę tego spotkania?
Sami się nakręcaliśmy, bo kibice byli przeświadczeni, że jako mistrz Polski poradzimy sobie bez problemów. Ten mecz, ale także następny, pokazały, że ranga tych spotkań jest tak duża, że aktualna sytuacja w tabeli nie ma większego znaczenia.

Mieliście wizytę kibiców na treningu przed meczem?
Wtedy akurat nie. Pojawili się natomiast przed rewanżem na Cracovii. Kibice prosili nas, żebyśmy nie odstawiali nogi. To było jednak pokojowe spotkanie, nie było gróźb, a jedynie prośba, żebyśmy bardzo poważnie potraktowali ten mecz. Pamiętam natomiast, że Tomek Kulawik opowiadał, jak kibice potrafili przyjść na trening przed derbami jeszcze w II lidze z "bejsbolami". I wtedy podobno było nawet straszenie, że jak przegrają, to będzie źle. Ja czegoś takiego nie doświadczyłem.

Rewanż na Cracovii wyszedł wam już lepiej, bo po pańskiej bramce wygraliście 1:0. Mieliście kilka innych sytuacji, ale ich nie wykorzystaliście, co mogło dla was źle się skończyć, bo w końcówce Majdan interweniował w stuprocentowej sytuacji.
No, od tego w sumie jest bramkarz... A co do samego meczu, to pamiętam, że dość szybko strzeliliśmy bramkę. Interesowało nas tylko zwycięstwo i to udało się osiągnąć.

Po meczu pod szatnią prowokował Pana jeden z kibiców Cracovii. Pamięta Pan to wydarzenie?
Szczerze mówiąc nie bardzo.

Próbował Pana obrażać, ale Pan ze spokojem zapytał go tylko, jaki był wynik.
Mogło tak być, a takich zaczepek w swojej karierze trochę miałem, i to nie tylko na Cracovii. Również w Warszawie, Poznaniu. Pamiętam, jak na Lechu jeden z czołowych kibiców "Kolejorza" ruszył do mnie w tunelu i miał pretensje, że za bardzo okazywałem radość po strzelonej bramce. Uratował mnie "Żuraw", który wtedy grał jeszcze w Lechu. Generalnie ja akurat z nikim zwady nie szukałem, choćby ze względu na swoją posturę...

W tamtych latach dysproporcja potencjału, siły między Wisłą i Cracovią była dość duża. Czuliście swoją wyższość nad "Pasami"?
Tak, ale to nie dotyczyło tylko Cracovii, a zdecydowanej większości drużyn w lidze. Mieliśmy taką przewagę, jeśli chodzi o potencjał, o siłę drużyny, że praktycznie przed każdym meczem nie zastanawialiśmy się, czy wygramy, a bardziej ile. Jeśli natomiast chodzi o potyczki z Cracovią, to w miarę upływu lat "Pasy" przyzwyczaiły się do meczów z Wisłą. Piłkarze Cracovii może zdawali sobie sprawę z tego, że piłkarsko są słabsi, ale zaczęli coraz mocniej wierzyć, że ambicją, wolą walki są w stanie zniwelować te różnice. Jak pokazało życie, w kolejnych latach trzy razy udało im się Wisłę pokonać.

Grając na stadionie Cracovii czuł Pan niechęć trybun i to, że jest to mecz inny niż wszystkie?
Jeśli chodzi o reakcję kibiców Cracovii, to na pewno. To się czuło, że nie kochają nas tam za bardzo... Nie było natomiast czegoś takiego ze strony piłkarzy "Pasów". Rotacja zawodników robiła swoje. Piłkarze nie identyfikują się tak z zespołami, jeśli nie występują w nich po trzy, cztery lata czy dłużej.

Wy akurat graliście razem dobre kilka lat i te więzy pozostały do dzisiaj. Ponoć spędza Pan nawet wakacje z Olgierdem Moskalewiczem i Maciejem Stolarczykiem.
Pierwsze dwa, trzy sezony, jakie spędziłem w Wiśle, mocno nas wszystkich scementowały. Nie tylko mnie, "Ola" i "Stolara". Jest spora grupa chłopaków, z którymi często się spotykamy. Grzesiek Niciński, Kaziu Węgrzyn, można długo wymieniać. Jesteśmy grupą byłych zawodników, którzy ze sobą dobrze grali i zwyciężali. I ciągle utrzymujemy kontakt.

Sukcesy tak was połączyły, że do dzisiaj trzymacie się razem?
Też, ale byliśmy grupą, która dobrze czuła się ze sobą nie tylko na boisku. Dobry kontakt miały ze sobą nasze dziewczyny, później żony i dzieci. Mimo upływu lat, to się nie zmieniło. Lata lecą, dzieci rosną, podobnie jak brzuchy, ale ciągle mamy ze sobą o czym rozmawiać.

O tym, jak wygląda sytuacja w Wiśle również? Martwicie się tym, co dzieje się przy ul. Reymonta od kilku lat?
W większości nie jesteśmy na co dzień w Krakowie, a i coraz mniej osób z naszych czasów w klubie pracuje. Ale z drugiej strony temat Wisły musi się przewijać. Fajnie, że wreszcie jest duży stadion w Krakowie, szkoda tylko że nie ma sukcesów na miarę obiektu. Trochę się to wszystko odwróciło. Za naszych czasów nie było nawet takiej murawy, jakiej chcielibyśmy, a były wyniki adekwatne do życzeń kibiców. Trzeba jednak wierzyć. Z całego serca naszemu byłemu koledze z boiska, Kaziowi Moskalowi życzymy, żeby tak poukładał ten zespół, żeby skończył sezon przynajmniej w pierwszej trójce.

Myśli Pan, że po tak gruntownej przebudowie przede wszystkim pomocy, jest szansa, że Wisła zacznie regularnie wygrywać?
Zawsze jest tak, że jak nie idzie, to mówi się, że trzeba cierpliwości i że trzeba dać czas trenerowi i zawodnikom. Im szybciej jednak ten zespół "odpali", tym łatwiej będzie nawiązać dobry kontakt trenerowi z zawodnikami i odwrotnie. Nic tak nie łączy, jak sukcesy.

Kibice Wisły mają prawo oczekiwać walki o czołowe lokaty, czy miejsce w ósemce to wszystko, na co może być stać ten zespół?
Na dwoje babka wróżyła... Jak przychodził do Wisły trener Smuda, to wiele osób mówiło, że nic z tego nie będzie, że walka o utrzymanie to maks. A jednak pierwszą rundę zespół zagrał bardzo dobrze. Albo weźmy inny przykład - Jagiellonię. Byłem jednym z pierwszych, który uważał, że przyjście Probierza i grupa zawodników, jaka jest w Jagiellonii, nie pozwoli tej drużynie nawet na awans do pierwszej ósemki. Widziałem "Jagę" w gronie zespołów, które będą cały sezon walczyły o utrzymanie. A tu proszę, Michał Probierz, który w Krakowie spalił za sobą chyba wszystkie mosty, w Białymstoku stworzył z młodych, tanich piłkarzy zespół, który dzisiaj może za chwilę awansować do następnej rundy Ligi Europy. Polska piłka bywa tak przewrotna, że trudno oceniać kogoś przed startem sezonu. Tak samo jest z Wisłą. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy ten zespół będzie walczył o czołowe lokaty, nawet o mistrzostwo. Może tak się stać, a może pójść to wszystko w zupełnie inną, gorszą stronę. Wiem jedno, dzisiaj już nie ma w polskiej lidze ani jednego zespołu, który tak jak my kiedyś, od reszty znacząco by odstawał. Przykład Legii z poprzedniego sezonu jest wymowny. Co z tego, że ma największy budżet, że może sprowadzić piłkarzy nawet na dobrym europejskim poziomie. A jednak okazało się, że przegrała mistrzostwo z Lechem, a niewiele brakowało, żeby sezon zakończyła nawet za Jagiellonią. Dlatego przy dobrej organizacji, przy dobrej pracy, Wisła może walczyć o mistrzostwo. A jak tego nie będzie, to może nie być nawet w pierwszej ósemce.

Inne nastroje panują ostatnio w Cracovii. Dla Pana te dziesięć meczów bez porażki "Pasów" to duże zaskoczenie?
Nie aż tak duże. Często mówi się, że zmiana trenera to nic dobrego i że skutek może przynieść tylko na krótką metę. No to u Jacka Zielińskiego ta "krótka meta" trwa i trwa. Zakończył dobrze poprzedni sezon, tak samo rozpoczął nowy. Cracovia jest na fali, gra teraz z Wisłą u siebie i pierwszy raz od wielu lat będzie faworytem. Tylko, że dla Wisły to może być również świetny moment, żeby największemu rywalowi tę świetną passę przerwać.

Takie zwycięstwo mogłoby pańskim zdaniem być jakimś przełomowym momentem dla Wisły?
Na pewno mogłoby podnieść znacząco morale drużyny. Odkładając na bok wszystkie rzeczy, które wydarzyły się w obu klubach w ostatnim czasie, trzeba sobie powiedzieć, że obie drużyny nie odbiegają od siebie poziomem sportowym. Wisła absolutnie nie może jechać na Cracovię z myślą, że rywal jest lepszy, że jest na fali. Trzeba uważnie zagrać w defensywie, a są w ekipie "Białej Gwiazdy" doświadczeni piłkarze, którzy są w stanie przechylić szalę wygranej na jej korzyść. Nie będę krył, że bardzo tego Wiśle życzę. Jestem wiślakiem i razem z Olkiem, Maćkiem i naszymi rodzinami w piątek będziemy oglądać derby tutaj w Chorwacji i mocno trzymać kciuki za Kazia Moskala i jego chłopaków.

DERBY KRAKOWA CRACOVIA - WISŁA. CZYTAJ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska