Wszyscy wchodzą do przedwojennego budynku przychodni. Na pierwszym piętrze kierują się w lewo. Siadają na krzesłach przed gabinetem jednego z lekarzy. Słońce mocno świeci przez otwarte na oścież boczne okno. Wychodzi pielęgniarka. Spod białego czepka wystają jej krucze włosy. Pyta, po co przyszli. Po chwili znika za drzwiami. Poszkodowany siedzi grzecznie. Po jakichś dziesięciu minutach kobieta znowu wychodzi z gabinetu. Tym razem zaprasza do środka.
Malec stara się utrzymać powagę, choć w środku jest przerażony. W głowie ma jedną myśl: co teraz będzie? Pielęgniarka odwija prowizoryczny opatrunek z bandaża, podchodzi lekarz i ogląda ranę. Odwraca się do ojca chłopaka i stwierdza, że wszystko jest w porządku, rana prawidłowo się zrasta. Ranę ze szwami poniżej kolana przemywa żółtym środkiem dezynfekcyjnym. Z chromoniklowej kasety - takie pojemniki ze strzykawkami i innym sprzętem medycznym były gotowane w celu odkażenia w specjalnym urządzeniu - wyjmuje nożyczki. Sprawnie rozcina kolejne szwy. Cały czas, kątem oka obserwuje małego pacjenta, gdy specjalnymi szczypcami wyciąga nici. Chłopak odczuwa to jak łaskotanie. Lekarz ponownie przemywa ranę i pyta małego pacjenta: bolało? Pada odpowiedź, że nic a nic. Przecież nikt z Dworzyska nie mógł przyznać się nigdy, że coś go bolało!
Lekarz w mundurze, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca
Tego dnia dyżur w ambulatorium miał doktor Władysław Falisz. W Gorlicach - nietuzinkowa postać. Pracę w tym mieście rozpoczął w 1963 roku, najpierw w przychodni przy ulicy Hanki Sawickiej, później w Gliniku. Do Gorlic przyjechał z Binarowej.
W czerwcu 1936 r. ukończył biecką podstawówkę, a od września zaczął naukę w gimnazjum w Gorlicach. Pewnie wtedy nie przyszło mu przez myśl, że ukończy ją dopiero w 1946 roku. Opóźnienie nie wynikało jednak z jego złej woli. Gdy trwała wojna, kilkakrotnie wpadał w ręce hitlerowców. Za każdym razem udało mu się jednak uciec.
Po tym, jak zdał egzamin dojrzałości, wyjechał do Wrocławia na studia medyczne. Czasy były trudne, kilku jego starszych kolegów już tam było, ale dostać się na studia nie było łatwo. Jeden z profesorów uniwersytetu, Ludwik Hirszfeld poradził mu zatrudnić się jako sanitariusz-pomocnik lekarza w pobliskim Szpitalu Wszystkich Świętych.
Hirszfeld już wtedy był znanym lekarzem i naukowcem, gdyż w latach 1907-1911 wraz z Emilem von Durgenem w Zurychu pracowali nad odkryciem grup krwi. Dla młodego studenta medycyny z Binarowej był opiekunem i jednocześnie wielkim autorytetem. Na posadzie pomocnika lekarza, Falisz pracował pięć i pół roku. Ta praca zapewniała mu utrzymanie przez całe studia, które ukończył w listopadzie 1952 roku. O absolwenta medycyny szybko upomniała się armia, więc ostatecznie w wojsku przepracował osiem lat. Jak to z oficerami bywało, przenosił się z jednostki do jednostki. Najpierw służył we Wrocławiu, potem kolejno w Elblągu, Tarnowskich Górach, Chorzowie. Nigdzie nie pozwolono, by zagrzał miejsca zbyt długo. W 1960 roku przeszedł w końcu do rezerwy i zaczął pracę w Lipinkach. W 1963 roku przeniósł się z rodziną do Gorlic i rozpoczął pracę w przychodni naprzeciw kina „Wiarus”. W wojsku ukończył specjalizację z dermatologii, co wykorzystywał przez czterdzieści lat pracy w Gorlicach.
Leczył marynarzy ze wstydliwych chorób
Co jakiś czas o oficera rezerwy upominało się wojsko. Musiał więc Władysław Falisz jeździć na ćwiczenia. I tak w 1970 roku został zamustrowany - jako lekarz okrętowy - na statek Polskich Linii Oceanicznych „Kraszewski”. Były to czasy zimnej wojny, które wymuszały na Polsce, jako członku Układu Warszawskiego, obecność oficjalnych cywilnych jednostek handlowych w rejonach konfliktów zbrojnych z USA. W tym przypadku w Wietnamie. Doktor Falisz wyruszył więc w trwający kilka miesięcy rejs, podczas którego statek handlowy musiał opłynąć Afrykę, Indie, Syjam, Hongkong, by zawinąć do dwóch portów chińskich na wschodnim wybrzeżu Państwa Środka. Wynikało to z tego, że w wyniku konfliktu pomiędzy Izraelem a Egiptem Kanał Sueski był nieczynny dla żeglugi, przez co skrócenie drogi morskiej przez niego było niemożliwe.
Przez cały pobyt na Dalekim Wschodzie „Kraszewski” był obserwowany przez amerykańskie samoloty gotowe w każdej chwili zaatakować rzekomo podejrzany transport. Falisz zabrał na statek mikroskop, atlasy medyczne, sprzęt laboratoryjny i niezbędne medykamenty. Tutaj, pośród szumu fal morskich robił preparaty laboratoryjne, analizy krwi i leczył marynarzy ze „wstydliwych chorób”.
Słyszał tylko słowa uznania i szacunku
Mimo trudów i niebezpieczeństw dr. Faliszowi udało mu się wrócić do domu całym i zdrowym. Zaczął pracę w cywilu. Trzeba tutaj wspomnieć, że poza medycyną, interesowała go historia gorlickiego szpitala.
Był inicjatorem i fundatorem wmurowania pamiątkowej tablicy poświęconej Henrykowi Klimontowiczowi, twórcy gorlickiej lecznicy. Do jego gabinetu w przychodni w Gliniku trafiali także sportowcy z klubów przyzakładowych. Szczególnie zapaśnicy, gdyż ten kontaktowy sport powodował liczne otarcia o zabrudzone maty i trzeba było dużo zachodu ze strony medyka, aby rana zagoiła się bez powikłań.
Z przychodni w Gliniku chodził na przystanek obok Matizolu. Do centrum, gdzie mieszkał, jeździł autobusem. Doktor Władysław Falisz był wielkim społecznikiem i prawie wszyscy w Gorlicach i okolicach go znali. Gdy szedł ulicami miasta, słyszał słowa uznania i szacunku.
FLESZ - Polacy żyją krócej. Co nas zabija?
- Gorlice. Stary szpital zmienia swoje oblicze
- Album „Kolej na Stary Dworzec”, czyli doprawiona historia
- Tu niemal codziennie jest małe Boże Narodzenie ZDJĘCIA
- Zakonnik miał wysyłać ministrantowi pornograficzne zdjęcia
- Klęczany. Gmina wydała milion złotych. Mają przedszkole
- Gorlice. Adam P. skazany za łapówkarstwo
