MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Donosiciele wchodzą w butach do łóżka. Wiedzą nawet, kto z kim śpi

Halina Gajda
Halina Gajda
Plaga donosów z czasów PRL-u nie znikła. Może już nie jest ich aż tak dużo, ale nieraz są uciążliwe. W redakcyjnej poczcie donosów nie brakuje. Przypominamy: na anonimy nie odpowiadamy!

Pieniędzmi odłożonymi na wymarzony samochód trzeba było zapłacić kaucję za ojca, który trafił do aresztu. On pędził bimber. O karalnym procederze poinformował władze uprzejmy sąsiad - opowiada Marian Wszołek, gorliczanin. - Inna sprawa, że ów sąsiad z procederu niejednokrotnie korzystał - dodaje z przekąsem.

Samorządowcu, pilnuj się. Wielki Brat patrzy!
Choć historia ma już swoje lata, to bynajmniej na aktualności nie straciła. Sami się o tym przekonujemy w redakcyjnym gronie. Może nie codziennie, ale kilka „kwiatków” w archiwum bez problemu by się znalazło. Hitem ostatnich lat jest list mieszkańca powiatu, który dostaliśmy tuż przed wyborami samorządowymi. Chodziło o jednego z kandydatów z długich list wyborczych. „Uprzejmy” ze szczegółami opisywał pożycie prywatne kandydata, łącznie z adnotacją dotyczącą alimentów - ich wysokości i okoliczności, które poskutkowały koniecznością ich płacenia.

Materia ludzka, sprawa niezwykle delikatna
Andrzej Przybyłowicz, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, z racji specyfiki pracy, „uprzejmych” listów, telefonów, e-maili nie lekceważy. Sprawdza każdy.
- Zazwyczaj sprawy dotyczą tego, co się dzieje u sąsiadów - rzekomo ktoś kogoś bije, znęca się, słychać płacz dzieci albo krzyki dorosłych - mówi Andrzej Przybyłowicz. - Zazwyczaj fantazja piszącego nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale lepiej dmuchać na zimne. Bo co można zrobić rodzicom, którzy płacz dziecka tłumaczą bolesnym ząbkowaniem...

Sprawy dorosłych po prostu kieruje do policji - trudno z pozycji urzędnika rozwiązywać konflikty pomiędzy konkubentami. Co ciekawe, na policji takowych doniesień jest niewiele. Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy komendy w Gorlicach, wylicza, że rocznie jest ich tyle, że na palcach rąk by można policzyć. Z weryfikowaniem bywa różnie.

Wszystko zależy od tego, czego sprawa dotyczy. Jeśli to skargi na drogówkę czy ogólnie na działania policji, to nawet najbardziej skrupulatny audyt jest plikiem papierów na półkę - nie ma bowiem komu odpowiedzieć.
- Mieliśmy sprawę, która dotyczyła całej społeczności jednej miejscowości, którą autor donosu oskarżał o to, że przyczyniła się do rodzinnego nieszczęścia - opowiada.
O ile w kodeksie karnym rzeczywiście istnieje przestępstwo określane jako znęcanie się psychiczne, to jak to udowodnić wszystkim mieszkańcom wsi?

Na ślubnym kobiercu, z anonimem w tle
Zgoła inną historię opowiedziała nam niedawno Agnieszka Mazurek, 36-letnia gorliczanka.
- W przedślubnym tygodniu dostałam list. Zdziwiło mnie to trochę, bo ręcznie adresowana koperta, bez stempla instytucji, to dzisiaj rzadkość. Otworzyłam, niczego nie przeczuwając - opowiada. - W środku, na kartce w kratkę, dziesięć zdań „reklamy” mojego narzeczonego - że nierób, że leń, że z patologicznej rodziny, żadna kandydatura na męża, a już broń Boże na ojca - opowiada ze śmiechem.

List podarła na strzępki, żeby przypadkiem nie wpadł w ręce chłopaka.
- Jesteśmy siedem lat po ślubie, mamy dzieci. Mąż nieźle zarabia, maluchy to jego oczko w głowie - wylicza.

Kierowco, nigdy nie denerwuj pasażera
W liście do naszej redakcji dostało się gorlickim przewoźnikom. Nie wiadomo, czym tak podpadli pasażerce, że proponuje, by kawalkada busów-autobusów pojechała… do Rzymu. Domyślamy się, że mają się pomodlić o boską pomoc w pracy. - Niech świat zobaczy, jakimi autobusami jeżdżą najbiedniejsi gorliczanie. Takich na całym świecie nie ma - grzmi autorka, która przy okazji proponuje, by do słonecznej Italii razem z autobusami wyeksportować władze miasta i powiatu, radnych wszelakich szczebli, grubasów, czyli duchowieństwo, dyrektorów ZUS i KRUS, dyrektorów szkół, szpitala. Całą tę radosną ferajnę zapakowałaby tylko do pięciu autobusów - niech się gniotą. W szóstym miałyby jechać części zapasowe. Na wszelki wypadek, bo z rupieciami nigdy nic nie wiadomo.
- Lepiej, żeby dojechali jak najdalej - tłumaczy.

List, choć dowcipny i jest w nim wiele racji, to efektu nie da. Lepszym niż redakcja adresatem byłaby na przykład policja lub Inspektorat Transportu Drogowego.

Nigdy nie wiadomo, od kogo i dlaczego
Subtelne donosy, choćby o atmosferze w pracy, docierają też do samorządów. Na ostatniej radzie powiatu zapadła nawet uchwała o tym, że taki donos rozpatrywany nie będzie. Dotyczył jednego z dyrektorów powiatowych placówek. Rada nie podjęła tematu właśnie z powodu anonimowości autora, ale sprawy nie zlekceważyła tak do końca. Zarząd powiatu zdecydował bowiem, że w jakiejś mierze przyjrzy się jednostce.

Spokój jest natomiast w ratuszu. - Nie pamiętam żadnego takiego „uprzejmego” listu - zapewnia Łukasz Bałajewicz, wiceburmistrz miasta. Ciekawe.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska