Nieważne, czy binarowski rolnik jeździ sześćdziesięcioletnim ursusem, który nie ma ani klimatyzowanej kabiny, ani komputera pokładowego, ani zbyt wielu technicznych nowinek, czy może pochwalić się nowoczesną maszyną za setki tysięcy złotych – na placu przed starą szkołą, wszyscy są równi i jednakowo mile widziani. Ks. Bogusław Jurczak, gdy przed laty obejmował probostwo, niezwykłą tradycję dostał niejako w bonusie.
- Święcenie ciągników zapoczątkował mój poprzednik – przywoływał. - I ma to swoje uzasadnienie, ponieważ nasz teren jest górzysty, więc praca rolników na tych maszynach bywa niebezpieczna. Stąd to błogosławieństwo i modlitwa z prośbą, by Pan Bóg chronił nas od nieszczęśliwego wypadku – podkreślał.
Tym sposobem raz w roku, tuż przed sumą, po Binarowej niesie się charakterystyczny odgłos jadącego ciągnika. Terkotanie dochodzi z różnych krańców, chwilami mogłoby się nawet wydawać, że mamy szczyt rolniczych prac. Chwilę później przez wieś przetacza się kawalkada ursusów, fergusonów i innych. Wszystkie wypucowane do ostatniej śrubki, bez grama błota na kołach stają w rzędzie. Poza kwestią czysto duchową, związaną z wiarą, jest jeszcze jednak – to prawdziwy przegląd rolniczej myśli technicznej.