Hania z mamą Sonią Forgacz-Zajegą są teraz w szpitalu w Krakowie - Prokocimiu. Dziewczynka jest bardzo słaba. - Powoli wychodzi z sepsy - wyjaśnia jej mama. Po kilku cyklach chemii, wdrożonych w marcu, zaraz po diagnozie, malutka była tak osłabiona, że złapała jakąś bakterię. U zdrowego dziecka organizm sam by sobie z nią poradził. Dla tej dwulatki była zagrożeniem życia.
Rodzina o chorobie Hani dowiedziała się w marcu. Dziewczynka była przeziębiona. Po infekcji nie mogła dojść do siebie, spała całymi dniami, nie chciała jeść ani pić. Ciągle tuliła się do rodziców i płakała, gdy zostawiano ją samą - zupełnie inne dziecko niż wcześniej. Do tego "uciekało" jej jedno oczko.
- Zaniepokojeni jej stanem zdrowia, chodziliśmy od lekarza do lekarza, za każdym razem słysząc inną diagnozę i dostając nową receptę na leki, które nie pomagały
- opowiada pani Sonia.

Rodzina mieszka w Ostrężnicy (gm. Krzeszowice). W połowie marca z mężem Marcinem z córeczką pojechali do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Olkuszu, bo tu mają najbliżej, a że był to początek epidemii nie było łatwo dostać się do środka. Personel nie chciał ich przyjąć, jednak rodzice nie odpuszczali. W końcu pomógł ordynator oddziału dziecięcego. Wstępna diagnoza przyszła po kilku godzinach - guz w okolicy lewej nerki – prawdopodobnie neuroblastoma.
Główny guz umiejscowiony jest w okolicy lewych nadnerczy dziewczynki, ale korzenie guza są umiejscowione w przykręgosłupowych zwojach współczulnych. Niestety są też przerzuty: do kości czaszki, oczodołów, węzłów chłonnych w jamie brzusznej, miednicy, kości i szpiku. Przez to np. Hania słabo widzi.
Chemia początkowo dawała dobre rezultaty - guz się zmniejszał a Hania czuła się dobrze. Niestety, po ośmiu cyklach przestała przynosić efekty.
- Potrzebujemy wdrożenia drogiego leku, który zwiększy szansę na uratowanie Hani.
Koszt tego leku to prawie 300 tys. złotych! - proszą rodzice dziewczynki. Czasu jest niewiele.

Hania ma o dwa lata starszego braciszka - Leona. Widziała się z nim kilka dni temu, ale przez okno szpitala. Chłopczyk nie może się doczekać powrotu siostrzyczki do domu, by bawić się z nią jak dawniej.
- Ja kocham Hanię, to moja najlepsza przyjaciółka - wyznaje czterolatek.
Pomiędzy cyklami chemii dziewczynka wracała do domu, ale zwykle była zbyt osłabiona, by mieć siłę na szaleństwa z braciszkiem. Mimo to uśmiech rzadko schodzi jej z buzi. Nawet leżąc na szpitalnym łóżku ciągle coś mówi i śmieje się. - Nieraz patrząc na nią trudno uwierzyć, że w jej małym ciałku toczy się walka na śmierć i życie - mówi pani Sonia. Od trzech tygodni dwulatka ciągle jest w szpitalu.
Pieniądze na lek ratujący życie Hani można wpłacać przez Siepomaga.pl.
- Osiedla czasów PRL w Małopolsce zachodniej. Bardzo się zmieniły
- Liubov Miruk z Projektu Lady przeszła długą drogę
- Pomożesz spełnić marzenie Oli o nowym wózku?
- Pień przy drodze. Rodzina mogła zginąć przez zaniedbanie?
- Panie z naszego regionu walczą o tytuł Miss Małopolski [ZDJĘCIA]
- Pustynia Błędowska na starych zdjęciach. Kiedyś piachu było więcej
FLESZ - Czy mleko bez laktozy to dobry wybór?

Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?