Marek Bik w 1978 roku, kiedy był w liceum, brał udział w mszach patriotycznych, robił i rozrzucał ulotki w autobusach, pisał hasła na murach, m.in. w bramie, w której zginął student UJ Stanisław Pyjas. W 1980 r. zorganizował z kolegą demonstrację koło studzienki na Rynku Głównym, przy której miesiąc wcześniej spalił się Walenty Badylak. Ułożyli krzyże ze zniczy i położyli kwiaty. Po kwadransie zostali ujęci przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
KPN i wyrok sądu
Pod koniec 1981 r. Marek Bik zaczął działać w strukturach KPN i za to w czerwcu 1982, dwa tygodnie po maturze, został ujęty i skazany na 3 lata więzienia przez sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Wyrok był wydany w trybie doraźnym, od razu prawomocny i podlegał wykonaniu. Krakowianin trafił do aresztu przy al. Montelupich, potem do Wrocławia i Strzelina.
Na Montelupich znalazł się w tzw getcie, czyli na oddział II. Faktycznie to było tajne więzienie SB. Osadzonych tutaj rozpracowywano i umieszczano w celach z kryminalistami. Kiedy Bik tam się znalazł, na wyroki śmierci czekali uczestnicy głośnej wtedy potrójnej zbrodni dokonanej we wsi Zrębin koło Połańca. Bandyci zabili w Wigilię swoich sąsiadów. Dwóch zabójców powieszono na Monte. Bik został raz pobity przez współwięźnia, agenta SB. Inny więzień straszył go, że jeśli nie pójdzie na współpracę, może zostać powieszony w celi, gdy będzie w niej sam.
Gnębienie „w getcie”
Warunki izolacji były niezwykle trudne. Cela wyglądała jak studnia, bez dziennego światła. Nie można było siedzieć na pryczach w ciągu dnia. W nocy co godzinę zapalano światło. Często były rewizje osobiste. Raz Bik rozebrany do naga trafił do tzw. termosu, czyli wyciszonej celi bez łóżka i krzesła. Widział, jak inni więźniowie się okaleczali. Jeden wbił sobie igłę w oko, inny łyżką wydłubał gałki oczne. Te warunki odbiły się na zdrowiu działacza KPN. Wyszedł w lipcu 1983 r. kiedy darowano mu resztę kary.
Pieniądze za krzywdę
Już w wolnej Polsce wyrok unieważniono i za krzywdę Marek Bik w 1995 r. wygrał 11 tys. zł. To dziś równowartość 40 tys. W krakowskim sądzie złożył wniosek o wyższą rekompensatę. Domagał się 280 tys. zł za krzywdę i utracone korzyści wynikające z pogorszenia poziomu życia po skazaniu w stanie wojennym. Argumentował, że po odsiadce prawie przez 14 miesięcy był inwigilowany i „stał się osobą na marginesie życia, jako wróg systemu”.
W tym roku ostatecznie wywalczył przed Sądem Okręgowym w Krakowie kwotę 160 tys. zł.
WIDEO: Poszukiwani przestępcy z Małopolski
źródło: Gazeta Krakowska