Dziś w krakowskim Instytucie Pamięci Narodowej ma zostać przesłuchany Lesław Maleszka. To jeden z ważniejszych świadków w sprawie śmierci studenta i opozycjonisty Stanisława Pyjasa. Prokurator będzie chciał m.in. wyjaśnić, czy Maleszka przyczynił się do śmierci swojego przyjaciela.
Maleszka był już w tej sprawie przesłuchiwany m.in. w 1977 r., podczas pierwszego śledztwa. Wtedy nikt z przyjaciół nie wiedział, że mają w swoim gronie donosiciela i że jest nim właśnie Maleszka.
Maleszka - TW "Ketman" mógł swoimi donosami przyczynić się do śmierci Pyjasa
- Tymczasem on już w dwa dni po znalezieniu ciała Staszka złożył meldunek SB. Był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Ketman". Opisał dokładnie, jak przyjaciele zareagowali na śmierć studenta - mówi Ireneusz Kunert, prokurator IPN prowadzący śledztwo w sprawie śmierci Pyjasa.
Ten właśnie wątek śledczego bardzo interesuje IPN. Wiadomo bowiem, że Pyjas wielkim opozycjonistą nie był. Zdążył tylko zebrać podpisy pod protestem w sprawie represjonowanych robotników w Radomiu i Ursusie. Został śmiertelnie pobity w wieku 24 lat, kiedy działalność opozycyjna w jego środowisku dopiero kiełkowała. A jednak przez dwa lata był celem stałej inwigilacji SB.
"Ketman" na niego donosił (mówił esbekom m.in., że Staszek w tym czasie często pił i był zadłużony). Studentowi przydzielono kilku "aniołów stróżów".
- Teraz chcę sprawdzić, czy przez swoje donosy Maleszka nie przyczynił się do tragedii - mówi prok. Kunert.
Nie spodziewam się po tym przesłuchaniu niczego nowego
Sam Maleszka w filmie "Trzech kumpli" o historii przyjaciół - Pyjasa, Maleszki i Bronisława Wildsteina, pytany o taką ewentualność, nie wykluczył jej. Natomiast Wildstein podkreślał, że Staszek zginął, bo był bliski zdemaskowania "Ketmana". Śledztwo jednak tego nie potwierdziło.
- Nie spodziewam się po tym przesłuchaniu niczego nowego - powiedział nam Wildstein. Prokurator chce też wyjaśnić nieścisłości w zeznaniach Maleszki z poprzednich postępowań.
- Zeznał, że noc poprzedzającą śmierć kolegi spędził z przyjacielem Bronisławem Wildsteinem - słuchali płyt. A następnego dnia o śmierci dowiedział się koło południa. Tej ostatniej informacji przeczą jednak zeznania dyrektora DS "Żaczek", którego przesłuchiwałem w lutym - tłumaczy śledczy.
Prok. Krzysztof Urbaniak, który prowadził trzy śledztwa w sprawie Pyjasa, przyznaje, że na pytanie o odpowiedzialność "Ketmana" nie ma łatwej odpowiedzi.
- Z moralnego punktu widzenia jest oczywista - wiedział dla kogo pracuje. Ale procesowo niewiele da się ustalić - mówi.
Było już pięć śledztw w sprawie śmierci studenta UJ w 1977 r.
Stanisław Pyjas, student polonistyki UJ, został znaleziony martwy w bramie przy ul. Szewskiej, 7 maja 1977 r. Został śmiertelnie pobity i udusił się własną krwią.
Krakowska prokuratura forsowała na poczatku wersję, że pijany student (miał we krwi 2,6 promila), spadł ze schodów i zabił się.
Przyjaciele Pyjasa nigdy w to nie uwierzyli, przeprowadzili własne śledztwo, z którego wynikało m.in., że obrażenia na ciele studenta są wynikiem pobicia. Prokuratura w 1977 r. umorzyła postępowanie, przyjmując, że śmierć była wynikiem wypadku.
Kolejne trzy śledztwa w latach 90. były umarzane z braku wystarczających dowodów. Prokurator skarżył się wtedy na utrudniony dostęp do dokumentów bezpieki. Udało się jedynie dowieść, że Pyjas został pobity, a zarzuty utrudniania śledztwa postawiono trzem funkcjonariuszom SB i MSW. Zleceniodawców zbrodni nigdy nie znaleziono. W 2008 r. IPN podjął piąte już śledztwo w tej sprawie.
Na początku kwietnia został przesłuchany jako świadek prof. Zbigniew Marek, uważany za autora sekcji zwłok, która posłużyła do forsowania tezy o wypadku. Zeznał na przesłuchaniu, że ciała Pyjasa nie widział, a sekcję zrobili jego współpracownicy (już nie żyją).