Niedzielny, dziewiąty etap Tour de France, choć był krótki, to bardzo wymagający. Odcinek z Cluses do Tignes miał 144,9 km, ale z pięcioma premiami i przewyższeniem wynoszącym aż 4624 m! Na dodatek meta etapu zakończyła też 20 km wspinaczkę ze średnim nachyleniem 5,6 proc.
Przed 50. km trasy, na podjeździe do drugiej premii na Col des Saisies (9,4 km, nachylenie 6,2 proc.) do mocnego lidera klasyfikacji górskiej Wouta Poelsa (Bahrain-Victorius) doskoczył Nairo Quintana (Arkea-Samsic). Kolumbijczyk przegrał walkę o punkty, ale odjechał od rywala na zjeździe. Wkrótce dołączyła do niego grupa kolarzy wśród których był Ben O’Connor. I to właśnie Australijczyk zdecydował się na ucieczkę 17 km przed metą, do której dojechał pierwszy.
Podczas ostatniego podjazdu O'Connor wypracował ponad ośmiominutową przewagę, która dawała mu wirtualną koszulkę lidera. Jednak peleton z Pogacarem podkręcił tempo, gdy na jego czoło wysunęła się grupa INEOS Grenadiers. Słoweniec wykorzystał okoliczności i do mety dotarł jako szósty, ze stratą sześciu minut do zwycięzcy. Dzięki temu pozostał liderem Wielkiej Pętli.
Na trzecie miejsce w "generalce" awansował Rigoberto Uran (EF Education–Nippo). Polacy zajmują odległe miejsca. Zarówno Rafał Majka (UAE Team Emirates) i Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers) pomagają liderom swoich zespołów.
W poniedziałek kolarzy czeka dzień przerwy.
