Początkowo sąd pierwszej instancji kazał wszystkie owady zabić, ale skuteczna okazała się apelacja od niekorzystnego dla górala wyroku. Teraz jest szansa uratowanie pszczół.
Pszczoły nie podobały się sąsiadom emeryta
O tej sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w lipcu zeszłego roku. Wówczas to przed Sądem Rejonowym w Suchej Beskidzkiej, po czteroletnim procesie zapadł wyrok w sprawie, którą sąsiedzi wytoczyli 75-letniemu Kudzi. Emeryt od 44 lat prowadził przed własnym domem pasiekę i zbudował ją, gdy w okolicy nie było jeszcze ani jednego gospodarstwa - poza jego własnym. Gdy w okolicy powstało zwarte osiedle domów, pszczoły dla sąsiadów zaczęły być problemem. - Ludzie żądali, bym wszystkie ule usunął, bo pszczoły ich kąsaj. - mówi Kudzia.
Faktycznie udokumentowano trzy takie przypadki na przestrzeni 30 lat. Dlatego Kudzia nie chciał likwidować swojej pasieki. - Pszczoły to moje życie. Pasieka była tu od zawsze, więc ludzie mieli świadomość z jakim sąsiedztwem będą żyli - dodaje góral. Tłumaczy, że bez żadnych nakazów zrobił sporo, by zabezpieczyć sąsiadów i wokół całej działki wybudował wysoki, trzymetrowy płot.
Dzięki niemu pszczoły wylatując z jego uli na poszukiwanie pyłków zmuszone były wznosić się ponad domy sąsiadów i dopiero leciały dalej. Dlatego wyrok, jaki zapadł 16 lipca 2016 r. był dla pszczelarza druzgocący. Sąd nakazał mu wywieść z działki 30 uli. Jednak emeryt nie miał gdzie ich przenieść, a to oznaczało ich likwidację i śmierć 1,5 miliona pszczół, bo tyle ich ma Kudzia.
Złożył apelację i to był strzał w dziesiątkę
Pszczelarz postanowił walczyć dalej dlatego przed uprawomocnieniem się wyroku złożył apelację do sądu w Krakowie. Gdy o sprawie napisały media miał za sobą poparcie pszczelarzy z całej Polski.
Producenci miodu bali się, że negatywny dla Kudzi wynik sporu będzie precedensem, który spowoduje, że w przyszłości i oni będą zmuszeni do zamykania pasiek, gdy ktoś stwierdzi, że pszczoły są uciążliwe dla sąsiadów.
Uli będzie mniej, ale mogą dalej stać w Zawoi
Być może dzięki temu krakowski sąd do sprawy podszedł inaczej. Już na pierwszej rozprawie zdecydował, że do Zawoi przyjedzie mediator, który spróbuje pogodzić zwaśnione strony. Tak się w czwartek 16 lutego i w końcu doszło do porozumienia. - Przy pasiekach stawiłem się ja, moi sąsiedzi, radni powiatowi i gminni oraz mediator Sądu Okręgowego w Krakowie, Wiesław Pietrus. Ostatecznie dzięki niemu udało nam się dojść do zgody.
Strony sporu ustaliły, że Czesław Kudzia zmniejszy ilość uli w ogródku. Dziś ma ich 12, czyli po dwie pszczele rodziny w każdym.
W najbliższym czasie będzie musiał zredukować ich ilość do pięciu uli, czyli będzie tam mieszkało 10 pszczelich rodzin. - Będę mógł zachować jeden ul więcej, gdybym nagle musiał go użyć, bo inny ulegnie zniszczeniu. To maksymalna liczba uli. Sąsiedzi się na to zgodzili - opowiada Kudzia. To oznacza, że mężczyzna nie zostanie pozbawiony swego hobby i możliwości dorobienia do emerytury.
- Spór o pszczoły został rozwiązany. Teraz zostanie sporządzony odpowiedni dokument, który strony podpiszą w przyszłym tygodniu i sprawa zostanie formalnie zamknięta. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że warunki ugody są rozsądne dla obu stron, nie będzie też likwidacji pasieki - wyjaśnia Wiesław Pietrus mediator sądowy Sądu Okręgowego w Krakowie.
Źródło: Gazeta Krakowska