Informacja o tym, że Bogusław Kowalski został nowym prezesem PKP wzbudziła wiele kontrowersji. Dziennikarz Marcin Meller tak o nowej nominacji napisał na swoim Facebooku:
"Szefem PKP z nadania PiS-u został Bogusław Kowalski, polityk "narodowy", a za komuny tajny współpracownik bezpieki. Tak się składa, że kiedy w 1988 roku aresztowano mnie po raz pierwszy za działalność w podziemnym NZS-ie, jednym z czterech konfidentów, których Służba Bezpieczeństwa skierowała do rozpracowywania niżej podpisanego wówczas ledwie 20-latka, był tajny współpracownik "Mieczysław" czyli rzeczony Bogusław Kowalski właśnie.
Skądinąd moja teczka, ogólnie dostępna w IPN-ie była chyba pierwszym dowodem, że Kowalski to kapuś "Mieczysław", który w latach 1987-89 spotkał się ok. 60 razy z oficerem prowadzącym i 20 razy pobrał wynagrodzenie. Jak pisałem w swej książce "Między wariatami" był później "posłem PiS-u, gdzie wszyscy wiedzieli, że to dawny agent, ale że był bliski Radiu Maryja, to w jego wypadku czujność lustracyjna w partii trochę osłabła." Tak więc najpierw prokurator stanu wojennego Piotrowicz, teraz zwyczajny konfident bezpieki Kowalski czyli dobra zmiana co się zowie".
Jak widać, nie tylko dziennikarzowi decyzja personalna PiS-u się nie spodobała. Kazimierz Michał Ujazdowski, który został europosłem z listy PiS-u, mówiło się także, że może być ministrem spraw zagraniznych w rządzie Beaty Szydło, uważa, że ta decyzja dla ludzi Solidarności jest nie do usprawiedliwienia.
Bogusław Kowalski zrezygnował z powierzonego mu zaledwie przedwroczaj stanowiska. Decyzję o tym ogłosił dziś po południu.
„Kierując się interesem grupy PKP składam rezygnację z zajmowanego stanowiska. Robię to z poczucia odpowiedzialności za zaufanie, którym mnie obdarzono, a nie poczucia winy. Winni tej sytuacji są oskarżyciele a nie oskarżany. Szanowni Państwo, nowoczesny i mądry transport wymaga kompetencji, współpracy i skutecznego zarządzania skomplikowanymi procesami. Mojemu następcy życzę owocnego współdziałania na rzecz rozwoju i dobrych zmian” - napisał w oświadczeniu.
Podkreślił też, że wpisanie do rejestrów komunistycznej Służby Bezpieczeństwa nie oznacza współpracy z tą służbą i poinformował, że wyciągnie konsekwencje prawne wobec tych, którzy naruszają jego dobre imię i go pomawiają.
wsp. Marcin Walków