Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Wachowicz, Dariusz Bohatkiewicz, Przemek Wszołek - wigilie, które zapadły im w pamięć. Jakie były?

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
Choćby nie wiem, jak bardzo przygotowywać scenariusz świątecznego spotkania przy wspólnej kolacji, życie i tak napisze swój - czasem zabawny, innym razem skłaniający do zadumy. Wszystkie mają wspólny mianownik - nie traćmy czasu na drobnostki, cieszymy się byciem razem.

Ten szczególny dzień się budzi, niosąc ciepło w każdy dzień - słychać wszędzie wokół. W przedświątecznym rozgardiaszu gdzieś między choinką a karpiem, postanowiliśmy podpytać gorliczan o ich wigilijne wspomnienia. Okazało się, że Ewa Wachowicz najbardziej cieszyła z pomarańczy pod choinką, Dariusz Surmacz całą wigilię przyglądał się ciężarnej żonie, Gabryś Antoszak, sędzia piłkarski pilnował magazynów z bronią i …

Misa twarogu dla brata ...

Ewa Wachowicz zawsze z rozrzewnieniem wspomina wigilie w Klęczanach. - Spędzaliśmy je zawsze z rodzicami oraz dziadkami ze strony mamy. Oczywiście w przygotowania najbardziej zaangażowana była mama i ja - wspomina.

Gotowała więc i piekła z mamą, a najczarniejsza robota trafiała zawsze na brata. - Artur dostawał wielką glinianą makutrę, drewnianą pałkę i mnóstwo twarogu do utarcia. Całkiem nieźle sobie z tym radził, choć najbardziej denerwował się, gdy rozpromieniony wykrzykiwał, że już gotowe, a mama zaglądała do misy, pokazując mu nieroztarte grudki sera i nakazywała wracać do pracy - wspomina.

Wigilie w Klęczanach nierozerwalnie wiążą się też z kolędowaniem: - Mój dziadek Jan był drużbą weselnym, więc bardzo lubił śpiewać. Jak z rękawa sypał kolędami i pięknymi pastorałkami. O ile babcia Zosia, ja i mama tworzyłyśmy wdzięczny chórek, to tata i Artur zawsze się buntowali - opowiada.

Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic

Nikt w tym czasie nawet nie liczył na prezenty, a ogromną radość sprawiały dzieciom bardzo egzotyczne jak na tamte czasy pomarańcze, które zawsze dla wnucząt kupowała babcia. Dzisiaj państwo Wiesława i Józef Wachowiczowie spędzają święta w domu córki Ewy. - To nadal bardzo rodzinne spotkania, a na stole królują nie inne jak gorlickie potrawy wigilijne. Będzie karp, uszka z barszczem, kasza z grzybami, pierogi , kapusta z grzybami, karp po żydowsku, łazanki z makiem i oczywiście kompot z suszu - zapowiada pani Ewa.

W oczekiwaniu na syna

Wigilia jest dosłownie czasem oczekiwania na narodziny. - Z Moniką, moją żoną byli młodym małżeństwem. W styczniu miał urodzić się nasz pierwszy syn - opowiada Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach. Jak to młodzi, nie byli za bardzo jeszcze zorientowani co i kiedy nas czeka.

- Z jednej strony, lekarska matematyka, jeśli chodzi o obliczanie terminu porodu to jedno, ale z drugiej, równocześnie człowiek tyle się naczytał o tych niespodziewanych rozwiązaniach - wspomina z uśmiechem.

Efekt był taki, że wpatrywał się w żonę, niczym w jakiś obraz. Wystarczyło, że westchnęła głębiej albo skrzywiła twarz, a on stawał na równe nogi z pytaniem: i co, już? - Na szczęście Monika miała w sobie ogrom spokoju i tylko popatrywała na mnie, powiedziałbym, że z lekkim politowaniem - przyznaje się. - Syn natomiast urodził się wedle obliczeń lekarza, w połowie stycznia. Akurat byłem w pracy - dodaje.

Pysk suchy, ale serce gorące

Gabryś Antoszak, sędzia piłkarski, wigilię 2003 roku przetrwał na chłodzie, tylko dzięki temu, że myślał o najbliżej mu wtedy osobie na świecie. - Byłem w wojsku, w Poznaniu. Służyłem w tamtejszym pułku lotniczym. Uprzedzam pytanie - nie, nie latałem myśliwcami - śmieje się. - Jak to z „kotami” bywa, są pierwszymi kandydatami do służby w święta. Trafiło więc na mnie - dodaje.

Akurat był to czas zawieruchy wojennej w Afganistanie i ciągłego strachu o ataki terrorystów, więc o urlop był po prostu marzeniem nie do spełnienia. Za zadanie miał pilnowanie magazynów z bronią. Na służbie było ich trzech - dwóch przez dwie godziny pełniło wartę, jeden spał. Potem zmiana. I tak przez całą dobę.

- Dziwne uczucie - gdzieś za płotem jednostki, w domach zapalały się światła na choince, a my o suchym pysku, na zimnie - opowiada dzisiaj. - To, że jakoś sobie poradziłem, to tylko zasługa mojej żony, a wtedy jeszcze dziewczyny Sylwii. Cały czas, myślami byłem przy niej. Brakowało mi jej, zwłaszcza w takim dniu. Spotkaliśmy się dopiero w połowie stycznia, a więc już daleko po świętach - dodaje.

Coś bym jeszcze przekąsiła

Wigilijna opowieść? U mnie, z racji licznego rodzeństwa, każda wigilia jest osobną opowieścią, ale taka, która wraca, to ta z początku małżeństwa - uśmiecha się Bogusław Moroń, dyrektor szkoły w Sitnicy, radny, społecznik.

- Mieliśmy własny przychówek - na świecie była nasza pierwsza córka Ania, miała mniej więcej półtora roku - dodaje tajemniczo.
Mieli się spotkać całą rodziną, więc pani Joanna, żona pana Bogusława dwoiła się i troiła, że wszystko było na plus piątkę - żeby smakowało, a najbardziej, żeby wszystkiego dla wszystkich wystarczyło. - Zadnie nie lada, zważywszy, że u nas do stołu zasiadało wtedy 16 osób - zdradza dalej.

Trudno się więc dziwić, że im bliżej kolacji, tym więcej było nerwów. Kulminacyjnym punktem był… przypalony karp. Najpierw przerażenie: jak to, wigilia i spalona ryba! - Potem uznaliśmy, że to nie koniec świata, machnęliśmy na wszystko ręką - opowiada.
Jedzenia było tyle, że stół się uginał, wszyscy wszystko chwalili, a mała Ania, apetytem dorównywała dorosłym i kosztowała dosłownie wszystkiego.

- Po kolacji, gdy z niejakim trudem, cała rodzina wytoczyła się zza stołu, moja córka gromkim głosem pełnym żalu zapytała, że jak to, już po wszystkim? Przecież ona coś by jeszcze przekąsiła…

Gorlice. Wigilia na Rynku. Gorliczanie życzyli sobie Wesołych Świąt!

Najpiękniejszy dzień

Pytacie o wigilię, która zapadła mi w pamięć - bez wątpienia ta ostania, która na szczęście jest już za nami... - Wiedziałem, zresztą cała rodzina wiedziała, że mam chłoniaka, że tuż po tym, jak wybrzmią noworoczne toasty, zacznę trudne leczenie. Pociechą była dla mnie żona Sylwia. Przecież pod sercem nosiła naszą córeczkę, na którą tak bardzo oboje czekaliśmy - opowiada Przemysław Wszołek, prezes OSP w Moszczenicy. Kolejne tygodnie pokazały nam, że wiele marzeń i planów trzeba było mocno zweryfikować.

Kłopoty z utrzymaniem ciąży, skomplikowany poród, ciężkie leczenie. Na szczęście, to wszystko już za nimi. - Do wigilii jeszcze trochę czasu, ale wiem, że ta zbliżająca się, będzie najpiękniejsza w moim życiu. Jesteśmy we troje, Olka nasza córeczka pięknie się rozwija. I choć czasem daje do wiwatu, bo miewa zwyczaj chodzenia spać po północy, raczkuje po domu „na wstecznym”, przez co wszyscy muszą mieć oczy dookoła głowy, to i tak jest najukochańszym dzieckiem na świecie - dodaje.

Zrobić miejsce zadumie

Dariusz Bohatkiewicz, jeszcze przy pracy nad ostatnimi świątecznymi materiałami, ale już myślami w drodze do Gorlic. -Te święta, nie będą niestety już nigdy, takie jak wcześniej - mówi ze smutkiem. - Moja mama nie żyje od 29 lat, nie ma już moich dziadków - dziadek zmarł w tym roku , babcia w 2016 roku, druga babcia wiele lat wcześniej.

Jest wiec smutek, zaduma, ale też wspaniałe, ciągle obecne wspomnienia, przede wszystkim ubierania choinki, u nas na Słonecznej, czekania na prezenty - dodaje. I jeszcze: i to świąteczne podkradanie pierogów, najlepszych za świecie, bo robionych przez moje babcie.

Święta od lat dzieli na spotkania z najbliższymi w Gorlicach i Krakowie. W tym roku planuje, jeśli się oczywiście uda, pobyt u taty w Bieczu. - Spotkam się z rodzeństwem, odwiedzę gorlicki cmentarz - zapowiada.

- Zawsze czekam na ten moment, gdy wsiadam do samochodu i wreszcie, nie patrząc na zegarek, mogę spokojnie jechać znaną już na pamięć trasa z Warszawy czy Krakowa do Gorlic - mówi. - A już później to świąteczne wyhamowanie i rodzina. I takich jak najdłuższych, rodzinnych spotkań i rozmów z najbliższymi wszystkim serdecznie życzę - dodaje na koniec.

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Gazeta Gorlicka

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska