Czytaj też:
Do Tarnowa należy m.in. nieoficjalny rekord zimna w Polsce. W lutym 1929 roku termometry miały tu wskazywać aż -43 stopnie Celsjusza. Pani Anna na co dzień sprzedaje precle w centrum Tarnowa. W ostatnich dniach, jak mało kto, zmagała się z zimnem.
- Grubo się ubieram, popijam gorącą herbatę z termosu i staram się ciągle ruszać, choćby tupiąc nogą o nogę - mówiła na początku mrozów, kiedy w dzień temperatury utrzymywały się jeszcze na poziomie kilku stopni poniżej zera. W minionym tygodniu, kiedy spadły już do kilkunastu, sprzedawczyni preclów zniknęła z krajobrazu miastu.
Zdecydowanie zamarł też handel na Burku. Trudno znaleźć osoby, które na takim mrozie, zdecydowałyby się handlować na stołach, czy chodnikach, nieosłoniętych niczym od wiatru i przeszywającego do szpiku kości zimna. Owoce i warzywa sprzedawane są jedynie w ogrzewanych kioskach.
Rekordowo niska tej zimy temperatura odnotowana została przez tarnowską stację meteo we wtorek rano. Było -20,5 stopnia Celsjusza. W kotlinach podgórskich mrozy były jeszcze większe. W Ryglicach termometry wskazywały -25, w Rzepienniku -26, a w Lubczy -29 stopni. - To i tak jeszcze sporo brakuje do temperatur z 11 na 12 lutego 1929 roku, kiedy to w mieście słupek rtęci spadł do -35 stopni - mówi Jadwiga Draus, kierownik tarnowskiej stacji meteo.
Pomiaru tego dokonano jednak w zamkniętej klatce meteorologicznej na wysokości dwóch metrów nad ziemią. Nieoficjalne dane mówią o tym, że temperatura była wówczas sporo niższa i przy gruncie sięgnęła -43 stopni.
Tak zimno w Tarnowie później już nie było. Kolejne bardzo mroźne zimy panowały w mieście jeszcze w 1963 roku (20 stycznia termometry wskazywały -31 stopni Celsjusza) oraz w 1987 roku, kiedy, również w styczniu, temperatura spadła do -28 stopni. - Obecne mrozy to efekt frontu kontynentalnego znad Rosji, który obejmuje swoim zasięgiem między innymi Tarnów. W zależności od dnia, granica największych chłodów przesuwa się nieznacznie na zachód, bądź cofa się na wschód, co od razu widać na termometrach - wyjaśnia Jadwiga Draus.
Pomysłem na walkę z zimnem może być "ciepło z Tarnowa", zamknięte w niewielkiej silikonowej poduszeczce ze specjalnym roztworem, którą rozprowadza Tarnowskie Centrum Informacji Turystycznej. Po przełamaniu zanurzonej w nim blaszki rozgrzewa się do temperatury 50-60 stopni Celsjusza i utrzymuje ciepło nawet przez pół godziny. - Jedni sprzedają czyste powietrze zamknięte w słoiku, a my - ciepło, którego w Tarnowie jest najwięcej w roku w skali całego kraju - mówi z uśmiechem Marcin Pałach, dyrektor TCI.
Jeżeli ktoś wiedziony informacją, że Tarnów jest polskim biegunem ciepła, przyjechałby teraz do naszego miasta, mógłby się mocno rozczarować. - Zawsze są jakieś wyjątki od tej reguły. Pogoda jest nieprzewidywalna - przyznaje. Szybko dodaje jednak, że TCI jest przygotowane na tego typu sytuacje. - Mamy w ofercie też ciepłe czapki, szaliki i bluzy polarowe, które skutecznie chronią przed takimi mrozami, jakie mamy teraz - przekonuje.
Mieszkańców i przyjezdnych ogrzać mają także koksowniki, czyli specjalne piece z żarzącym się węglem, które w czterech miejscach Tarnowa, głównie przy przystankach autobusowych, ustawił powiat. Samorząd będzie rozdawał też gorącą zupę i herbatę przy dworcu, aby rozgrzać zziębnietych bezdomnych i podróżnych.
Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!