Przysiadali się do stolika i po krótkiej konwersacji przedstawiali jako dyrektorstwo kopalni nafty w Borysławiu. Domniemany dyrektor Jan Góralik sprawiał wrażenie człowieka poczciwego, więc zaczepiani panowie bez żadnych podejrzeń częstowali zacnie wyglądające małżeństwo alkoholami i jedzeniem.
Gdy po jakimś czasie Góralik odchodził od stolika na stronę, jego żona przystawiała się do fundatora i bez zbędnych ceregieli proponowała intymne spotkanie na zapleczu lokalu. Najczęściej poczciwy obywatel wyrażał zgodę i popierał to odpowiednim banknotem. Po powrocie męża, zmówiona para przyszłych kochanków czekała na odpowiednią chwilę. Po kolejnym kieliszku Góralik usypiał przy stole, a żądni figlów pozamałżeńskich wychodzili na tyły restauracji.
Tam dochodziło do miłosnych rękoczynów, które przerywało nagłe najście przebudzonego Góralika. Zazdrosny mąż w słusznej furii obijał swoją towarzyszkę i jej kochanka na tyle dotkliwie, by nie uczynić żonie krzywdy, a bardziej dotknąć jej gacha. Po wymierzeniu fizycznej kary przystępował do bardziej wysublimowanego "interesu".
Najpierw zastraszał ogłupiałego do reszty kochanka policją i kryminałem za uwiedzenie żony, a potem wyznaczał cenę za odstąpienie od sprawy. Większość zastraszonych panów wyciągała bez protestu odpowiednią kwotę z pugilaresu i wszyscy zgodnie powracali do przerwanej biesiady.
Do czasu. Którymś razem wesoła para nie natrafiła na uczciwego klienta i wpadła w ręce policji. Pechowo zetknęli się z kapralem miejscowego pułku piechoty, który przebrany w cywilne ubranie oddawał się relaksowi przy szynkowym stoliku. Wszystko poszło zgodnie z planem, ale do sceny na zapleczu. Tam dzielny kapral nie dał się pobić, a wprost przeciwnie, złamał Góralikowi nos, a nieuczciwej kobiecie wybił dwa zęby. Powiadomiona policja odstawiła wszystkich na posterunek.
Po dokładnym przesłuchaniu okazało się, że para nie jest małżeństwem. Jan Góralik i jego kochanka Anna Sałowska są poszukiwanymi oszustami, którzy utrzymywali się z naciągania i szantażowania Bogu ducha winnych ludzi.
Po ujawnieniu prawdy Sałowska odegrała przed policjantami komedię teatralną godną lwowskich scen dramatycznych. Omdlewała co chwilę, wpadała w spazmy histerii i dostawała konwulsji. Góralik udawał pijanego i nie reagował na żadne pytania. Jedynie dzielny kapral tarnowskich piechurów zachował zimną krew i oświadczył, że jako wojak ma moralne prawo korzystania z usług chętnych pań, że nie robił żadnych nieprzyzwoitych propozycji, lecz takowe otrzymał od leżącej obok. Doradził też policjantom, że najlepszymi solami trzeźwiącymi w takich przypadkach jest solidna pałka. Sałowska słysząc te słowa odzyskała na chwilę przytomność i zapowiedziała krwawą zemstę na kapralu.
Oszuści zostali zamknięci w areszcie gdzie oczekiwali na proces, a dzielny kapral powrócił do restauracji, by dokończyć kolację.